Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Problemy z partnerami.

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ambrela » 19 gru 2011, o 00:49

Hej! No może to jest rozbudzanie jakichś złudnych nadziei, ale dopóki nie spróbujesz, to się nie dowiesz! Może w końcu coś faktycznie w niej pękło, być może zabawa w podchody zadziałała ;) Czas pokaże. Na pewno nie warto byś się tym teraz złościł! Ciesz się z tego co teraz jest i zastanów się, co można zrobić, żeby tak zostało. Szkoda tylko, że nie jest to odpowiednio przez was przegadane... Widać, że chyba ona ma jakaś trudność w takich rozmowach. Ale wtedy byś wiedział, że to co się dzieje jest zasługą Twojej interwencji ;) a tak, to niestety trochę niepokoju w Tobie pozostanie.

Trzymam kciuki, za to, żeby to był pierwszy krok w dobrą stronę i oznaka jej dobrej woli!

:kwiatek:
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 21 gru 2011, o 04:07

Heyka,

No , pochwaliłem chyba dzień. Następny już niestaty nie jest taki różowy. Mam wrażenie że wariuje powoli. Ze to moja psychoza...

Wczoraj wroćiła z pracy i nagle SAMA chciala pogadac.... hahahah LOS! akurat serwer na którym gadamy (taki Skype tylko lepszy) - był w przbudowie. Tak naciskala, naciskala "czekam", "ile keszcze" i takie tam. W koncy udalo mi sie go postawic... a Ona " już jest za poźno"......

o losie!

za poradami zaprzyjaźnionego wojownika Forsa - powiedzialem jej jak sie czuje i jak oceniam jej zachowanie - jaką przykrość mi zrobila. .... podzialalo! "przepraszam" i wogóle. Ale ja już potem nie chcialem gadac....


DZIS

19 ONA "postaram sie zadzwonić poźniej..." - ja w sekunde zagotowany! wiedziałem że idzie do knajpy/baru. Czułem to ! no i... 2ga w nocy - Ona siedzi tam jeszcze. OWSZEM kontaktuje sie co jakieś pół godziny odpisze coś - SUKCES.
Mam do niej żal - ale chce docenić że robi cokolwiek w moją strone. To jeden z ostatnich dni w tamtym miejscu - nie chce jej robić "jazd"...


pytanie: czy to ja zwariowałem ?
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 21 gru 2011, o 10:39

ave napisał(a):pytanie: czy to ja zwariowałem ?

Raczej doświadczasz przewidywalnych skutków zastosowania w praktyce "zabawy w podchody" :(
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 21 gru 2011, o 16:01

Sansevieria napisał(a):
ave napisał(a):pytanie: czy to ja zwariowałem ?

Raczej doświadczasz przewidywalnych skutków zastosowania w praktyce "zabawy w podchody" :(


Możliwe, możliwe.... czemu to tylko ja cierpie? czemu Ona wiedząc że tak jest nie daje ani jednego znaku w stylu "jestem", "nie wariuj - jestem z Toba", "po prostu nie mam czasu" - cokolwiek?
Przecież to jest proste..!

Moge siedzieć cicho i olewac - ale tylko ja na tym oberwe.... hmm może to zależy jak dlugo. ... zobaczymy
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez bubson84 » 21 gru 2011, o 16:16

ave napisał(a): Możliwe, możliwe.... czemu to tylko ja cierpie? czemu Ona wiedząc że tak jest nie daje ani jednego znaku w stylu "jestem", "nie wariuj - jestem z Toba", "po prostu nie mam czasu" - cokolwiek?
Przecież to jest proste..!

Moge siedzieć cicho i olewac - ale tylko ja na tym oberwe.... hmm może to zależy jak dlugo. ... zobaczymy


Hmmm... może warto odpuścić? Po co się ranisz? Wiem, że to brzmi bezwzględnie, ale mam wrażenie, że trochę w tym wszystkim zapominasz o sobie. Sam mi to radziłeś - myśl o sobie. Może czas to wprowadzić w życie także u siebie?

Czy ona się zmieni? Czy Ty ją zmienisz? Czy możemy kogoś zmienić?

Trzymam za Ciebie kciuki i serdecznie pozdrawiam!
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Sansevieria » 21 gru 2011, o 17:05

ave napisał(a):Możliwe, możliwe.... czemu to tylko ja cierpie?

Czy tylko Ty cierpisz to nie wiesz. Moim zdaniem masz takie odczucie po prostu dlatego, że robiąc to czy tamto, zachowujac się tak, jak Ci tu powiedziano i co próbujesz wdrażać, nie czujesz sie sobą. Realizujesz jakiś plan, zachowujesz się "zgodnie z instrukcją", nawet może i ta instrukcja powoduje jakieś zmiany zachowań partnerki ale po prawdzie to chyba nie o to Ci chodzi. Zmiany są wprawdzie zauważalne, ale wiesz, że jeśli przestaniesz sie stosować do instrukcji wszystko zapewne weźmie w łeb. Moim skromnym zdaniem w cechą szczęśliwego związku jest to, że można wobec partenra być sobą, a nie pogrywać w jakieś gierki.
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 21 gru 2011, o 19:53

Sansevieria napisał(a):
ave napisał(a):Możliwe, możliwe.... czemu to tylko ja cierpie?

Moim skromnym zdaniem w cechą szczęśliwego związku jest to, że można wobec partenra być sobą, a nie pogrywać w jakieś gierki.



Swięta racja - tak chcialbym mieć w moim związku. Kidyś ktoś napisał - "ludzie nie są źli z natury, są dobrzy tylkoczasem .... nie umieją inaczej "


to chyba bylo "Słuchaj swojego serca"


To jest niesamowite co ja czuje. Zadzwonila w koncu jakby nigdy nic powiedziala o wizycie gdzieś tam.... i cale nerwy odeszy .... jestem chory ! to psychoza!

pozdrawiam Ciebie - dzieki ale nie wiem już kim jestem. Mam wrażenei że Ona może być niczemu niewinna... cholera.
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez Abssinth » 21 gru 2011, o 20:06

wiesz co...

'kobiety, ktore kochaja za bardzo' Robin Norwood
to lektura dla Ciebie

tylko zamiast kobiety wyobraz sobie, ze to jest skierowane do faceta...

nie jest zdrowo wszystko podporzadkowywac drugiej osobie.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez bubson84 » 21 gru 2011, o 20:23

Abssinth napisał(a):wiesz co...

'kobiety, ktore kochaja za bardzo' Robin Norwood
to lektura dla Ciebie

tylko zamiast kobiety wyobraz sobie, ze to jest skierowane do faceta...

nie jest zdrowo wszystko podporzadkowywac drugiej osobie.


No tak, ale poza podejściem ave widać tutaj też totalne braki w komunikacji. Jasne, że "kochać za bardzo" to dysfunkcja (kłania się Pszyklejony), ale wymagać od drugiej osoby to chyba nic złego? Jeżeli dwie osoby kochają się mocno a jedna strona "kocha za bardzo" to jest to problem, który może doprowadzić do końca związku.

Co jeśli jedna strona "kocha za mocno" a druga ma to w dupie? Bo trochę tak to widzę w przypadku ave'go. Dla mnie jedno to zrobić porządek ze sobą a drugie rozwiązać ten dziwny układ. Fakt, nie jestem specjalistą, ale tak to widzę.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez limonka » 21 gru 2011, o 21:04

ave to nie zwiazek a jaks gra i meka dla ciebie..tak jak pisze abs kochasz za bardzo co doprowadza cie do paranoi, nerwicy, co ona jeszcze wykorzystuje dajac ci jakis czas kopa...zmiany owszem , ale nalezy zaczac od SIEBIE.....
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 21 gru 2011, o 22:24

Abssinth napisał(a):wiesz co...

'kobiety, ktore kochaja za bardzo' Robin Norwood
to lektura dla Ciebie.



No... nieźle - jakby los mi sprzyjał, patrze na półke i co mam......
Niemożliwe że tak pasuje to tych prezentowanych przykladow.....

"O mężczyznacz którzy kochają za bardzo"



dzieki , zatapiam sie ./....
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 22 gru 2011, o 00:17

Hej,

Postanowiłam się odnieść do wątku " kochania za bardzo" bo mam wrażenie , że to naduzywane określenie, które nie zapominajmy absolutnie nie istnieje w terminologi psychologicznej, jest jedynie nazwą roboczą " wymyśloną" na potrzeby wymienianej powyżej literatury... W moim odczuciu strrrasznie naciągane i abstrakcyje... nie da sie " kochać za bardzo" to bzdura" termin ten jest używany najczęściej w sytuacjach kiedy jedna strona związku chronicznie dąży do kontroli partnera, zgadza się na poniżenia, akceptuje zachowania dla niej krzywdzące w celu utrzymania relacja , nie mającej podstaw i fundamentów aby funkcjonowała prawidłowo.
Jeśli przyjrzymy się głębiej problemowi a nie będziemy jechać na jednej pozycji np słynna tu pani R. Norwood, pojawią się dużo szersze konteksty takie jak np: osobowość neurotyczna- która cechuje się w odniesieniu do miłości praktycznie tymi samymi zaburzeniami, czy też współuzależnienie, strach przed odrzuceniem, zaburzone poczucie własnej wartości itd.
Więc prośba o zastanowienie... nie da się "kochać za bardzo" poprostu nie da , albo sie kocha, albo nie. Miłości nie stopniujemy , możemy stopniować temperature emocji, fazy zauroczenia, fascynacji, ale nie miłość!

Jeszcze jedna myśl- jeśli już Ave zdecydował się przeczytać ów pozycje, to jedna ważna kwestia to nieszczęsne "kochanie.." prowadzi do tego,ze "osobnik-chory" wiąże sie z osobą absolutnie niezdolną do stworzenia zdrowej relacji.. bo gdyby spróbował swoich zaburzonych zagrań z kimś stabilnym już na początku znajomości zostałby odrzucony.

Owszem praca nad sobą, ciężka praca, oraz praca nad związkiem, natomiast rozważyc bardzo poważnie czy aby napewno będąc jeszcze zaangażowanym w relacje z obecną kobietą.

strasznie mocno ściskam Cię Ave :cmok: :cmok: , wiem, że czujesz się fatalnie, masz takie prawo i czuj się teraz własnie tak ponieważ to co się dzieje jest krzywdzące i sprawia ci ból... W relacje w której obie strony są równie zaangażowane twoje potrzeby powinny być dla drugiej osoby istotne. Dla ciebie główną potrzeba w tej chwili jest zapewnienie emocjonalnego bezpieczeństwa, upewnienia w uczuciach i tego nie dostajesz , więc masz pełne prawo do swoich emocji. Nie wiń się za to , nie jesteś szalony, nic nie wymyślasz!

ps. Wybaczcie, ze tak obszernie, ale temat mi sie chyba przelał...
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ave » 22 gru 2011, o 00:41

ana27 napisał(a):Hej,

Jeszcze jedna myśl- jeśli już Ave zdecydował się przeczytać ów pozycje, to jedna ważna kwestia to nieszczęsne "kochanie.." prowadzi do tego,ze "osobnik-chory" wiąże sie z osobą absolutnie niezdolną do stworzenia zdrowej relacji.. bo gdyby spróbował swoich zaburzonych zagrań z kimś stabilnym już na początku znajomości zostałby odrzucony.

Owszem praca nad sobą, ciężka praca, oraz praca nad związkiem, natomiast rozważyc bardzo poważnie czy aby napewno będąc jeszcze zaangażowanym w relacje z obecną kobietą.


Dzieki. Troche sei zgubilem kto tu jest "osobnik-chory" a kto "osoba niezddolna"? nie pytam z pretensją - z ciekawościa.
Straasznie szanuje opinie, czuje że jets poparta głęboką wiedza.

Drugie pytanie: Po co pracować and związkiem skoro mam sie rozejść z tą kobietą?

Jak sie rozpadnie - będę pracowal nad depresją chyba.


przepraszam za banalne pytania.


C
ave
 
Posty: 103
Dołączył(a): 4 gru 2011, o 19:36
Lokalizacja: Londyn

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez ana27 » 22 gru 2011, o 01:22

Ave,

Ja wogóle jestem daleka od szafowania sformułowaniami " chory" , "zdrowy" pisałam to w kontekście waszej sytuacji... a propos teorii Abss o tym, że " kochasz za bardzo"

Uważam , że sytuacja jest o tyle trudna, że jesteście rodzieleni, nie ma możliwości rozmowy, ty jedziesz na emocjach, domysłach, a Ona nie zaspokaja na ten moment potrzeby bezpieczeństwa w Tobie...

Jeśli się rozstaniecie- no cóz- mimo wszystko jest szansa, że sie dogadacie...

Ave - depresja??????? nawet jesli coś nie wypali to uwierz mi na słowo przedewszystkim obudzisz się rano i poczujesz , ze wreszcie bez strachu oddychasz, że juz wiesz jak będzie wyglądałam kolejna godzina, że nie będzie strachu o jutro, że twoje życie zależy tylko od Ciebie...
Avatar użytkownika
ana27
 
Posty: 222
Dołączył(a): 22 sie 2011, o 08:43

Re: Jak sobie radzicie z de-ja-vu

Postprzez bubson84 » 22 gru 2011, o 02:18

ana27 napisał(a): Ave - depresja??????? nawet jesli coś nie wypali to uwierz mi na słowo przedewszystkim obudzisz się rano i poczujesz , ze wreszcie bez strachu oddychasz, że juz wiesz jak będzie wyglądałam kolejna godzina, że nie będzie strachu o jutro, że twoje życie zależy tylko od Ciebie...


Może nie obudzi się od razu następnego dnia z takim nastawieniem, ale na pewno z każdym dniem będzie coraz łatwiej tak myśleć.

A poza tym ana bardzo mi się podobał Twój wywód apropo kochania za bardzo. Zasadniczo się zgadzam, coś mi się rozjaśniło. Myślę jednak, że kochanie za bardzo trzeba brać w cudzysłów, bo tu nie chodzi o miłość, tylko uzależnienie i problemy emocjonalne. Sama miłość, jeżeli jest prawdziwa, faktycznie jest niestopniowalna. W każdym razie miło mi się to czytało :)

Ja za Ciebie ave też mocno trzymam kciuki.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: irulmar i 145 gości

cron