Sytuacja dojrzewa i nie wyglada dobrze. Czuje w kościach ze mnie zdradziła.
Napisałem jej z w dupie mam taki związał gdzie Ona szlaja sie po nocach i nie daje znaku życia, gdzie olewka mnie i nie chce gadać ciagle odkladajac na poxniej mówiąc "nie naciskać"
Nie naciskalem 2,3tygodnie ale w końcu powiedziałem jej ze sie mecze i ze nie na tym to polega. Zapytałem wprost czy po powrocie zamierza mnie zostawić i czy mnie kocha.
Wyminela trochę pisząc "to ze nie chce rozmawiać nie znaczy ze Cie nie kocham czy ze chce odejść"
Potem ja lekko rozkleilem i napisała ponownie "chce pójść z Tobą do tej poradni"...
I takie tam ze nie przez telefon i ze " nie będę Cie kłamać ze jest ok bo nie jest"
Ja dałem spokój ale gotuje sie w sobie. Nie naciskam. Napisałem ze ok ale nie jest ok. Boje sie ze powie mi ze zdradziła ale wtedy już będzie za późno na lot do polski do rodziny. I święta bedą ciekawe.
Czy podstawie sie boje? Czy to znowu deJaVu?
Naciskać zeby powiedziała teraz? Czy odpuścić ?
Zwariuje zaraz, kaszana ta psychika?