Witam serdecznie wszystkich.
Zaczne od tego, że jestem niesamowicie wciąż tak samo mocno, już od 5 lat zakochana w cudownym mężczyźnie. Cudownym, aczkolwiek jego trudny charakter nastręcza wielu nieprzyjemności. A dla mnie, jako kobiety, ktora wciąż się wszystkim przejmuje, radzenie sobie z wieloma nieprzyjemnymi sytuacjami, kłótniami jest ciężkie. Ciężko, ponieważ wciąż odnoszę wrażenie, że jego moje uczucia już tak mało obchodzą. Przykład: kłótnia, problem dość mało istotny, obrywa mi się, za ostro, są wyzwiska w moim kierunku typu: jesteś głupia, próbuje się bronić, raz pyskuje, raz jest mi przykro, zbiera mi się na płacz, nie wytrzymuje. On potęguje to coraz bardziej, nie patrzy na mnie, nie próbuje tego naprawić. Słysze: zdenerwowałaś mnie. Nie ma przepraszam, nie ma żalu. We mnie jest złość i wielki smutek. Potem próbuje rozmawiać o tym. On zaś oddala temat, nie skupia się wogóle na rozmowie. Nie czuję tej skruchy, zaangażowania w naprawę tego co już się stało.
On oczekuje żebym zapomniała, ja nie potrafię, kiedy tak boli to wszystko. Nie ma do mnie szacunku, a kiedy o tym wspominam, to słyszę, że oczywiście się myle, bo mnie szanuje. Ale czy takie zachowanie jest oznaką szacunku? Nie wiem co mam mysleć, ponieważ nie uzyskuje jasnych odpowiedzi. Słysze kocham, ale po takich zdarzeniach nie czuje, żeby to kochanie było mocne.
Nie wiem już jak rozmawiać, co robić, by był inny. Kiedyś usłyszałam, że dla mnie to by nawet do psychologa poszedł, żeby się z tego wyleczyć, ale to wciąż jest. I choć na co dzień jest dobry dla mnie, to w sytuacjach kiedy mu w czymś podpadne staje się zupełnie innym człowiekiem. Przeraża mnie to, bo tłukę się wtedy z myślami, czy on się mną przypadkiem już nie znudził, a może to wynika z tego, że nie potrafię być w stosunku do niego stanowcza i dlatego, tak sobie na wszystko pozwala.
Proszę powiedzcie mi co wy o tym myslicie? Czy widzicie jakieś rozwiązanie?
Bo ja chce walczyć o to, by było lepiej. Chce dla nas czegoś wyjątkowego.