Witam,
mam problem może nie do końca związkowy - ale tutaj chyba najbardziej pasuje.
Moja koleżanka (akurat taka którą bardzo lubię) co najmniej się mnie boi (tyle sama powiedziała) - a wręcz mnie nienawidzi (przynajmniej tak twierdzi człowiek którego uważałem kiedyś za mojego przyjaciela i który ma duży udział w całej historii). Nie wiem co powinienem teraz zrobić, w chwili obecnej nie rozmawiamy ze sobą (nawet na zwykłe "cześć" nie odpowie), wzajemnie się unikamy (wręcz można powiedzieć, że ona ucieka).
W dużym skrócie poszło o to, że ją kontroluję a ona traci kontrolę nad sytuacją. Przyłożył się do tego mój znajomy, który zaczął się nią interesować (później twierdził, że udawał - ale na bieżąco potwierdził, że chce z nią być) - nie ukrywam, że się nad nią zastanawiałem - on sam wcześniej mnie na nią namawiał (nie do końca byłem do niej przekonany) wręcz stwierdził, że pomoże mi ją zdobyć. Nie chodziło o moją zazdrość - poszło raczej o wykorzystanie mojego zaufania wobec niego czy troskę o nią (jeszcze 2 tygodnie wcześniej ona miała być dla niego aseksualna, zwłaszcza że twierdził że zrobiłby jej krzywdę). Niestety musiałem się przed nią tłumaczyć (że wcale jej nie kontrolowałem, itd.), a że nie chciałem jej okłamywać a bardzo drążyła - przyznałem, że mi się podoba. Stwierdziła, że "nie ma się nam podobać".
Jakoś się to uspokoiło, ale nasze kontakty się pogorszyły. Z biegiem czasu i wydaje mi się moich starań (jak wiedziałem, że czegoś potrzebuje to to robiłem) udało się je poprawić. Niestety do czasu - źle zrozumiała to co do niej napisałem i odebrała to jako atak na nią. Tutaj poszło mi gorzej (wg mnie) i zrobiłem najgorszy błąd - próbowałem porozmawiać z jej przyjaciółką, obraziła się na amen - nie zadziałała metoda użyta poprzednio, czyli pisania do niej przez komunikator i delikatnego wymęczenia.
Lubie ją jako koleżankę i mi zależy (zarówno na niej jak i kontaktach z nią), dzięki spotkaniami z psychologiem wiem co zrobiłem źle. Bardzo chciałbym to naprawić, a raczej nie zależy mi na związku z nią zwłaszcza, że ona nie chce.
Moje zasady i charakter nie pozwalają przejść nad tym do porządku dziennego - nikt nie ma się mnie bać (bo nie stanowię dla nikogo zagrożenia), silnie wiąże się emocjonalnie z osobami które dobrze znam (a ona jest dla mnie jedną z takich osób), jest mi bardzo smutno jak ją widzę (studiujemy na tym samym wydziale i mieszkamy w tym samym budynku).