jutro mam jechać do mojego faceta. powinnam byc szczę¶liwa i się cieszyć. ale szczerze nie chce mi się tam jechać. nie wiem, czy nie wolałabym zostać w domu, polatać ze ¶cierk±, i¶c na targ, etc.
jestem już chyba zmęczona tym zwi±zkiem. gdyby nie to, że tak bardzo go kocham - dawno bym to zostawiła.
mój facet jest bardzo zamknięty w sobie. z natury, ale też z do¶wiadczenia. nasz zwi±zek pięknie się rozwijał do czasu. bardzo szybko się rozwijał - wtedy bałam się nawet, że zbyt szybko. teraz jest stagnacja, któa zaczyna mnie uwierać. nie chcę popychać zwi±zku do rozwoju, uznaję metodę: nic na siłę. a nie rozwija się poniewaz facet tego nie chce. lub inaczej, boi się. boi się bardziej angażować, boi się zrobić kolejny krok. wiem, że potrzebuje czasu, że jest bardzo nieufny, bardzo ostrożny. mało wiem o jego przeszło¶ci, domy¶lam się tylko, że bardzo cierpiał. nie poruszam tego tematu, czasem sam mi co¶ powie.
zaczynam sie męczyć. brakuje mi go na co dzień, brakuje mi oznak uczucia - nawet jak razem jeste¶my. im dłuższy staż, tym coraz rzadziej okazuje mi swoj± miło¶c. coraz czę¶ciej zastanawiam się, czy on mnie kocha czy tez może coraz bardziej mnie kocha i dlatego coraz bardziej się boi. tak mało mówi mi, co czuje. nie chcę go naciskać, ale jest coraz bardziej pod górkę. te swoje kroczki robi coraz ostrożniej.
jeste¶my rok razem a wiem o nim mniej niż rok temu. zaczynam przeklinać t± miło¶ć. i to jego krok w przód, dwa w tył.
czy mi wystarczy cierpliwo¶ci?