no cóż, dzięki za odpowiedź i w sumie to może faktycznie tak postawione pytanie jest dość prowokacyjne, ale nie ukrywam, że nawet po częsci o to mi chodziło.
MI wcale a wcale nie chodzi o wytykanie palcami mężczyzn o innej orientacji, raczej jestem tym faktem zbulwersowana.
U mnie w pracy gościu ma objąc nowe stanowisko, a chodzą słuchy że niby to pedał (tu sorki za dosłowne wyrażenie) a ja tam uważam ze przecież w pracy ten facet jest pracownikiem i liczą sie kompetencje bez względu na inne sprawy, a jest całkiem dobry i tak na serio to mnie to jakoś nawet specjalnie nie interesuje kogo on woli do łózka.
Zastanawiałam sie jak to można od razu zobaczyć że ktoś jest gejem, jakie są konkretne symptomy, bo znałam kiedyś kilku homoseksualistów i jakoś mi sie wydawało, że to trudno jednoznacznie stwierdzić ze ktoś woli coś od czegoś.
I postanowiłam wam zadać pytanie, temat gorący, mam świadomość i widać to po waszych postach. W sumie mnie to nie dziwi, bo w tym (pseudo)katolickim kraju trudno trudno nie być zlinczowanym za odmienności.
Do tego znajomego często przyjeżdża jego zaprzyjaźniony kuzyn i wiele osób mówi, że to przykrywka, nigdy nie pokazuje sie z kobietami a na pytania nie odpowiada nigdy jednoznacznie.
Ja gdybym była innej orientacji,miałabym to gdzieś i otwarcie bym mówiła, przynajmniej tak mi sie wydaje, bo w sumie nie wiem do końca.
On sie trochę obawia, że ma dużo do stracenia i to tak trwa.
Więc chciałam dać jemu jednoznacznie do zrozumienia, że jakby co to i tak jestem po jego stronie, no ale z drugiej strony jeśli facet jest hetero to wyjdę na idiotkę, a wprost się pytac nie mam zamiaru, bo to w sumie naprawdę mnie nie interesuje z kim sypia, bo to jakby nie patrzeć mój przełożony z którym mam dobry kontakt, więc nie chce tego psuć.
Nie chciałam o tym od razu pisać, bo to trudna sytuacja, bo sama zastanawiam sie czy nie odjeść z tej pracy, bo wiele rzeczy mnie wnerwia, ale wiem, ze jak on zrezygnuje to moja motywacja zeby zostac tez mi sie zmniejszy, bo fakt podejmuje czasem decyzje które mnie irytuja, al eto wiecie takiego mniejszego kalibru. Ma w sumie dosc łągodne usposobienie i jest bardzo niekonfliktowym człowiekiem i cenie kilka innych rzeczy, bo to tak naprawde ma znaczenie w pracy atmosfera, a tak jak widze osattnio to on ma dosc tej pracy i jest nia zmęczony.
Ja z kolei myślę o wyjeździe za granicę i trochę sama nie wiem jaka decyzje podjąć czy już coś załatwiać czy czekać.
Tak jak rozmawiam z moimi znajomymi to mieć przełożonego debila albo autokratę to katastrofa i tego sie boje.
I sumie to mi zależy żeby został, ale nie umiem jemu tez powiedzieć tak wprost, bo ja mam poczucie że takie zapewnienie od nas zespołu bardzo by sie przydało, no i jeszcze te 2 pindy które sieją ferment z jakiejś zawiści czy coś..
No wiec tak to mniej więcej wygląda z mojej strony.trochę robi mi się mętlik z tego wszystkiego. w sumie to też moja nieumiejętnośc wyważenia jak zachować się w takiej sytuacji i czy coś zdziałać czy zostawić tak jak jest?
Przecież nie wyskoczę "ej słuchaj pomimo twoich odmienności seksualnych, które mnie i tak nie obchodzą to ....co?"
NIe mam pojęcia co zrobić, aby nie przedobrzyć znowu z jakaś nadgorliwością.
a Filemon nie warto pochopnie wyciąga wniosków, ale rozumiem z drugiej strony....
uciekam już, pozd wszystkich!