Witajcie!
Czasem Wam zazdrosze tego, ze nie mam problemów z kimś, że moje zycie toczy sie tak prostolinijnie, ze jestem sama, sama i jeszcze raz sama. Troche na swoje życzenie, bo kiedyś postawiłam an samodzielnosc i samowystarczalnosc, no i troche ze strachu przed odrzuceniem i zranieniem.
Dlatego może warto cyście cieszyli się sobą, byciem razem i budowali swoja milośc kawałek po kawałku.
Ja zawsze wchodze na psychotekst to zaglądam na DDA lub różne tematy i szkoda mi czasem tego że mam taki brak w sobie poczucia przynaleznści z kims, do kogoś i o kimś...Wiadomo że są schody, że czasem sie nie chce, że czasem jest bardzo, ale to bardzo trudno, ale jeśli się trwa to jest się bliżej siebie i taj jednosc jest dla mnie taka kusząca i za razem odpychająca...
Dlatego nie znosze określeń SINGIEL bo wielu ludzi tak naprawde nie chce byc singlami a sytuacja życiowa ich przymusza do życia w pojedynke.
Pozdrawiam was gorąco!