straciłem ją, tracę siebie

Problemy z partnerami.

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 8 gru 2011, o 14:13

Hmmm... chyba wczoraj coś zrozumiałem.

Prawda jest taka, że nie jestem na razie gotowy na rozpoczynanie czegoś nowego.

Znowu wróciły myśli, wspomnienia (dzisiaj byłaby kolejna rocznica)

Żałosny jestem.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez mahika » 8 gru 2011, o 14:19

żałosny - bo masz uczucia? :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez woman » 8 gru 2011, o 14:57

Nie jesteś żałosny bubson, ale starasz się być uczciwy w stosunku do siebie i dobrze :)
A takie zagrywki rodem z podstawówki nie przystoją dorosłemu facetowi.
Skup się na terapii, na poukładaniu swojego życia, dość już tego szamotania.
Trzymam kciuki za Ciebie.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 8 gru 2011, o 22:06

woman napisał(a): A takie zagrywki rodem z podstawówki nie przystoją dorosłemu facetowi.


Nie stosuję żadnych zagrywek. Temat założyłem, jak mi było źle. Nie informowałem o tym nikogo, nie wiem jak się tu dostała - dowiedziałem się o tym od osoby 3-ciej. Przestałem wtedy pisać na forum, bo uznałem, że wszystko co tu opublikowałem to moje przemyślenia, ból, niemoc... Nie chciałem, żeby to czytała.

Nie można też nazwać tego ringiem, bo nie wypowiedziała się tu, nie było też licytacji zarzutów.

Miejsce, które miało być moje, przestało takim być - to mnie zniechęciło na jakiś czas do uzewnętrzniania.

Nie piszę tu jednak, żeby jej dopiec - podobno jest szczęśliwa, nie musi tu wchodzić i tego czytać.

Jestem już po 4 spotkaniach z terapeutą, odstawiłem alkohol, poczyniłem sporo postępów. Tak się zdarzyło po drodze, że kogoś poznałem, ale na chwilę obecną nie jestem w stanie niczego tej osobie dać. Niestety człowiek po przejściach czasami nie widzi, że coś się zaczyna. Teraz stoję przed dylematem jak to elegancko zakończyć. Ech...

Po prostu nie wiem tylko co zaważa nad tym, że nie mam siły sprawczej, żeby nową znajomość przerodzić w coś bliższego? Czy to kwestia mocnych przeżyć i bólu, który ciągle siedzi w środku czy po prostu braku chemii? Dopiero powolutku poznaję siebie na nowo.

To tyle. Temat może zostać:)
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez ewka » 9 gru 2011, o 08:21

bubson84 napisał(a):Wyrzuciła mnie, bo zaczęła czytać ten temat i nie zgadza się z tym, że może być winna i że postąpiła nie fair, ale to już jej sprawa - nie chcę się nad tym zastanawiać. Dobrze się jednak stało, że tu zajrzała.

No i pośrednio sobie pogadaliście. Też uważam, że to dobrze.

Trzecia rzecz to to, że wcale tego nie planowałem, ale zaczynam poznawać kogoś nowego ( tak czasami się dzieje ) i moje myśli krążą wokół tego czy jestem już gotowy na kolejny związek. Pewnie zaraz dowiem się, że nie, sam nie wiem. Czas pokaże.

Ja właśnie sądzę, że nie jesteś gotowy. Że najpierw powinieneś w sobie pozamykać to i owo... większe szanse na zdrowy związek.

Nie jesteś żałosny. Po prostu przeżywasz (np. tę rocznicę)... dlaczego to ma być żałosne? Mamy święte prawo do przeżywania najróżniejszych uczuć i emocji. I chyba niedobrze jest je wypierać. Swoje trzeba wyżałować i wyboleć. I już.


Po prostu nie wiem tylko co zaważa nad tym, że nie mam siły sprawczej, żeby nową znajomość przerodzić w coś bliższego? Czy to kwestia mocnych przeżyć i bólu, który ciągle siedzi w środku czy po prostu braku chemii?

Bo może to nieodpowiednia osoba i nieodpowiedni czas? Dlaczego się tym martwisz?

Dopiero powolutku poznaję siebie na nowo.

Super! Najważniejsze, że idziesz naprzód.

:cmok:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 21 gru 2011, o 14:52

ewka napisał(a):Super! Najważniejsze, że idziesz naprzód.

:cmok:


Powoli, powolutku.

Dziękuję wszystkich za słowa wsparcia, dawno tu nie zaglądałem. Dzięki ave - nie zauważyłem Twojego wpisu, bardzo przepraszam.

Terapia trwa, 5 spotkań za mną. Po wyjściu od psychologa czuję się dobrze, lżej. Mija jednak kilka dni i wraca ból, niemoc - mam dosyć siedzenie w domu a pracy jak nie było tak nie ma. Wpadam przez to w dziwny stan, boję się tego. Badminton - niesamowita sprawa. Wkręciłem się na maksa, chcę zacząć chodzić 2 razy w tygodniu. Schudłem kilka kilogramów, mam lepszą kondycję. Wraz z nowym rokiem planuję rzucić palenie. Nie wiem czy się uda, ale już w razie czego zacząłem ograniczać. E-papieros - to mój sprawdzony wcześniej sposób.

Co do poprzedniego związku, zrobiłem sobie naprawdę dużo łamigłówek myślowych. W sumie nie jesteśmy razem od 3 miesięcy, nie widzieliśmy się od ponad 5 tygodni. Nie chcę myśleć o niej źle, nie chcę nienawidzić.. nie umiem. Zachowam te dobre wspomnienia. To było bardzo silne uczucie, najsilniejsze w moim 27 letnim życiu. Pogodziłem się z faktem i tylko czasami, coraz rzadziej włącza mi się tęsknota na maksa. Cóż, tak to już chyba jest, że jak się kończy związek, który był bardzo silną więzią emocjonalną, i ludzie przestają się ze sobą widywać, to uczucie straty przypomina śmierć najbliższej osoby. Tu nie chodzi chyba o to, żeby dalej kochać, przytulać itd. Po jakimiś czasie tęskni się za jakimkolwiek kontaktem z tą osobą. Korci mnie, żeby się czegoś od niej dowiedzieć, ale wiem, że nie mogę. Po pierwsze boję się odrzucenia a po drugie - nie chcę już dodatkowych ran. Wiem, że to za wcześnie, może nigdy nie będzie dobrego momentu na to.

Jeżeli chodzi o kontakty damsko-męskie, to poprzednią znajomość przerwałem. Poznałem jednak przez znajomych kilka dni temu nową, wartościową dziewczynę i chcę dać temu szansę. Nie wiem co prawda jak to jest, że człowiek, który ma problemy przyciąga... Wiem, że to nie może się zdarzyć już, ale każdy z nią kontakt mnie cieszy i może warto na coś poczekać? Ja czuję, że warto.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 27 gru 2011, o 01:09

I znowu kilka dni temu wyszły ze mnie uczucia względem przeszłości. Dobrze, że nikt nie skomentował. Sam to czytam kilka razy dziennie i powiem to głośno i wyraźnie - dosyć! Koniec, czas zacząć żyć od nowa i nie oszukując się - chcę żyć sam, przynajmniej na razie.

Święta ateisty też mogą wyglądać magicznie - i takie kurczę trochę były ;)

Pozdrawiam poświątecznie.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez Hail » 8 mar 2012, o 12:42

Cześc Bubson!
Jak Ci teraz? Jestem nowy na forum i sam szukam pomocy. Przeczytałem Twój wątek, bo tytuł zapowiadał, że jest to historia zbliżona do mojej i faktycznie kilka podobieństw znalazłem. Jestem po związku który trwał 12 lat (3 małżeństwa), od 5 lat nie jesteśmy razem. Każde z nas ożeniło się / wyszło za mąż. Nie chce Cię dołowac, ale ból życia bez niej ani trochę się nie zmniejszył. Powiedziałbym nawet, że trudne sytuacje w obecnym związku jeszcze bardziej potęgują tęsknotę za pierwszą żoną. Uczucie wyrwanego serca z klatki piersiowej jest nie do zniesienia. Nie pozwala się na niczym skoncentrowac, nie pozwala iśc dalej (emocjonalnie). Życzę Ci żeby w Twoim przypadku było inaczej.
Napisz jak Ci się żyje.

pozdrawiam
Hail
Hail
 
Posty: 2
Dołączył(a): 8 mar 2012, o 12:15

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 12 mar 2012, o 01:42

Hej,

Żyje mi się dobrze. Prawie 4 miesiące trwała terapia, po której zdecydowanie wzmocniłem swoje pozytywne podejście do życia. Dziś wiem, że żyłem nie swoim życiem, że ciągły żal do mnie o wszystko był podyktowany totalnym niedopasowaniem. Nie twierdzę, że już w ogóle nie myślę - skłamałbym, ale czuję, że dobrze się stało, że się rozstaliśmy. Teraz próbuję sobie od nowa ułożyć życie. Wiele kroków poczyniłem i także dzięki Wam wszystkim, którzy dodawali mi otuchy, jest lepiej :) ... choć nadal jestem sam, to nie samotny - mam przyjaciół.
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez bubson84 » 1 sie 2012, o 14:42

Puk, puk

Jeśli ktoś byłby ciekawy co u mnie, to chyba dobra okazja, bo postanowiłem się podzielić :)

Mija 9 miesiąc odkąd napisałem tu w temacie po raz pierwszy. To na pewno najbardziej zwariowane 9 miesięcy mojego życia. Można porównać to do ciąży - wykluło się coś nowego, a w zasadzie urodziłem się jeszcze raz.

Nadal jestem singlem, ale postanowiłem niczego na siłę nie robić. Poznałem mnóstwo kobiet, z wieloma się po prostu przyjaźnię. Zresztą na życie towarzyskie nie mogę narzekać - ciągle się coś dzieje, a dzięki otwarciu i pozytywnemu myśleniu coraz więcej planów - także tych zawodowych - zaczyna się sensownie sklejać. Dużo dała zmiana otoczenia, bo od dawna czułem, że bardzo tego potrzebuję.

Wyprowadziłem się od rodziców i pomału zaczynam żyć na swój rachunek. Czasami jeszcze myślę o W. Zdarza mi się podejrzeć ją na facebooku, czasami to nawet trochę boli. Czas dał mi jednak obiektywne spojrzenie na sprawę i cieszę się, że gdzieś na świecie jest teraz szczęśliwa.

Niestabilność emocjonalna czasami jeszcze mnie odwiedza, ale znam już metody walki z tym okrutnym przeciwnikiem. Cyklicznie biorę udział w sesjach coachingowych i to naprawdę pomaga.

Miałem ochotę Wam to napisać :) Miłego dnia!
bubson84
 
Posty: 120
Dołączył(a): 13 lis 2011, o 23:52

Re: straciłem ją, tracę siebie

Postprzez limonka » 1 sie 2012, o 17:02

to super wiesci bubson!!!!!! :heyka:
Avatar użytkownika
limonka
 
Posty: 4007
Dołączył(a): 11 wrz 2007, o 02:43

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 356 gości