Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sinusoida » 20 lis 2011, o 08:52

Super pomysł z tym doświadczeniem :) Chyba sama się kiedyś o taki eksperyment pokuszę (jak już będę miała z kim :)). Bardzo jestem ciekawa jak bym sobie z tym poradziła, czy nie dostanę krwotoku z języka :D
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sansevieria » 20 lis 2011, o 16:16

Ja zaczęłam prawie z marszu to gryzienie się. Bo już idąc z peronu do hali głównej dworca kolejowego zaczęłam "decydować" w którym miejscu się zatrzymać z walizkami i w którym z 3 kiosków kupić kawę :lol:
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez brunia » 22 lis 2011, o 00:34

Sansevieria, dzięki wielkie za opis konfrontacji. Jak to czytam to przyznaję sobie w duszy, że częściowo już się zadziało tak jak piszesz - przy kłótni, przy emocjach, z urazą wszystkich świętych. Ja czułam się tylko trochę lepiej, a oni trawili przez jakiś czas. Mama już się przyzwyczaiła do moich wyrzutów i szybciej jej przechodzą "ciche dni". Ojciec natomiast jest za każdym razem w szoku i ucieka, wyśmiewa, bagatelizuje, ostatecznie jak dociskam to wyrzuca mnie w pokoju, nazywa wariatką, itd...

Zacznę od listów. Czuję teraz że to jest lepsza droga :)

A z tym oddawaniem kontroli... powiem tyle: MASAKRA. Ja muszę się zmuszać do oddania pola w temacie czy chcę iść z nim na siłownię czy jednak ostentacyjnie powiem że ja jednak idę na basen... eh....

Do którego momentu takich prób mówimy o nauczeniu się oddawania konroli a gdzie zaczyna się już rezygnacja z siebie i własnych potrzeb? Przecież moje kontrolowanie jest moją potrzebą... jak wyczuć punkt graniczny??
brunia
 
Posty: 9
Dołączył(a): 19 lip 2011, o 23:13

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sinusoida » 22 lis 2011, o 01:18

Dobre pytanie...
Może chodzi o próbę wyzbycia się kontroli na ten konkretny moment wyjazdu? Bo w tym chyba cały "pies pogrzebany"...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sansevieria » 22 lis 2011, o 01:37

Dokładnie to chodzi o świadome oddanie na czas określony połączone z obserwacja siebie. Po pewnym czasie zyskuje sie wybór między "ja kontroluje" a "oddaje kontrolę" zamiast przymusu kontrolowania. Człowiek się uczy, że może oddać kontrolę i nie zginąć. Tylko partner do eksperymentu musi być zaufany i wprowadzony w sprawę. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sinusoida » 30 lis 2011, o 10:10

Właśnie... bo tak jakby się nad tym zastanowić głębiej, nie mamy kontroli nad wieloma sprawami w życiu... chorobą, śmiercią, zdarzeniami losowymi... Oczywiście pewne aspekty życia możemy kontrolować, decydować, brać odpowiedzialność ale jednak nie wszystkie. I uświadomienie sobie tego ograniczenia może wywołać oczywiście lęk ale myślę, że sama świadomość tego wiele ułatwia. Z tego względu że pozwala to zaakceptować fakt, że nie zawsze możemy i, co równie ważne, MUSIMY zachowywać kontrolę. Osoba zaufana jest do takiego eksperymentu idealna :)

Przecież moje kontrolowanie jest moją potrzebą... jak wyczuć punkt graniczny??


Odważę się zasugerować, że być może to jest właśnie Twój problem który nie pozwala Ci wejść w satysfakcjonujący związek... Bo tak naprawdę duża potrzeba kontroli u ludzi bierze się z traumatycznej przeszłości. Ludzie bez traumatycznych przeżyć, wydaje mi się, nie mają tej potrzeby tak "rozbudowanej". I ćwiczenie, które zaproponowała Sans jest po prostu idealne by uświadomić sobie, że wcale nie musisz wszystkiego kontrolować, że jeśli na chwilę odpuścisz świat się nie zawali, że nie jesteś już małą dziewczynką, która musi się nieustannie mieć na baczności bo wie, w którym momencie znowu jej się oberwie... Teraz jesteś dorosłą kobietą i nawet jeśli ktoś zachowa się wobec Ciebie nie fair, możesz zareagować na to adekwatnie i odpowiednio, bo nie jesteś już taka bezbronna i bezradna. Ten czas minął. Myślę że ta świadomość daje lekką ulgę, nie sądzisz?
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Orm Embar » 6 gru 2011, o 19:54

Bruniu,

Myślę, że stawiasz sobie poprzeczkę za wysoko w takim sensie, że chcesz godzić ogień z wodą. Ty jesteś twardą, osiągającą sukcesy kobietą, i w związku z tym będą Ciebie poszukiwać faceci potrzebujący wsparcia. Tak to na ogół jest - będziesz postrzegana jako kobieta mogąca być przystanią, bezpieczeństwem, stabilnością, wsparciem...

Tak to wygląda z boku. Odradzam związki z facetami, którzy ZA BARDZO potrzebują Twojego wsparcia - na ogół będą męską wersją kobiety-bluszcza, który nie jest w stanie stanąć na własnych nogach. Jeśli masz jako DDA skłonności do "opiekowania się", to wystrzegaj się takiej relacji, gdzie będziesz de facto kimś na kształt prawie "matki". Takie relacje na ogół są trudne.

Myślałaś w ogóle jak się realizuje Twój model DDA? Branie odpowiedzialności za innych? Odseparowanie się od uczuć? Jeśli lepiej zrozumiesz siebie, lepiej poradzisz sobie z tą sytuacją.

Chyba modelem, do którego warto dążyć, jest partnerstwo: czasami ja kogoś wesprę, czasami ten ktoś mnie. Myślę, że warto w tym celu od początku związku jasno mówić o sobie i o swoich oczekiwaniach.

To tak na szybko i nieco chaotycznie. :-)

powodzenia!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Orm Embar » 7 gru 2011, o 07:47

aha! Potrzeba kontrolowania wszystkiego wokół i potrzeba bycia zaopiekowanym są sprzeczne. Nie możesz dostać tych dwóch rzeczy naraz. Aby poczuć prawdziwą opiekuńczość ze strony drugiej osoby, musisz zrezygnować z kontroli, czyli zaufać. Zapewne z zaufaniem wobec drugiej osoby masz koszmarny problem - jak każdy DDA - ponieważ żeby zaufać, trzeba odsłonić swoje miękkie podbrzusze i przyjąć do wiadomości fakt, że możemy zostać zranieni, a mieliśmy kiedyś tyle ran wyniesionych z domu, że wydaje się nam, iż kolejnej nie zniesiemy.

DDA albo idą w kierunku bycia super(wo)menami, albo są gotowi zrobić wszystko, żeby tylko ktoś ich przytulił i dał odrobinkę ciepła. Obydwie postawy są oczywiście dysfunkcyjne, i trzeba je zmieniać, najlepiej w obecności i z udziałem terapeuty. Dlaczego? Ponieważ sami wobec siebie nie jesteśmy obiektywni i nie znamy życia - nazwijmy to skrótowo - "normalnego", musimy się dopiero tego nauczyć.

Ja akurat (także jako DDA) bardzo intensywnie szukałem kiedyś wsparcia - byłem rzeczywiście oddać prawie wszystko za chwilę wtulenia ;-) - i długo musiałem uczyć się, co jest normalne a co nie. Dopiero kiedy wyszedłem ze swoich wyuczonych schematów zobaczyłem, jak bardzo zaburzone miałem pojęcie o międzyludzkich relacjach.

no dobra, dość ględzenia :-)

powodzenia!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez doduś » 7 gru 2011, o 10:46

o, Maks, celnie i nic do dodania :)
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sinusoida » 9 gru 2011, o 10:35

Orm Embar napisał(a):aha! Potrzeba kontrolowania wszystkiego wokół i potrzeba bycia zaopiekowanym są sprzeczne. Nie możesz dostać tych dwóch rzeczy naraz. Aby poczuć prawdziwą opiekuńczość ze strony drugiej osoby, musisz zrezygnować z kontroli, czyli zaufać.


Tak, są sprzeczne ale nie jedna Brunia tak ma... Skąd w takim razie się ta sprzeczność bierze? Zaopiekowane chce być dziecko w nas??
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez pszyklejony » 9 gru 2011, o 11:01

Sinusoida napisał(a):Skąd w takim razie się ta sprzeczność bierze?


"Zapewne z zaufaniem wobec drugiej osoby masz koszmarny problem - jak każdy DDA - ponieważ żeby zaufać, trzeba odsłonić swoje miękkie podbrzusze i przyjąć do wiadomości fakt, że możemy zostać zranieni, a mieliśmy kiedyś tyle ran wyniesionych z domu, że wydaje się nam, iż kolejnej nie zniesiemy."

Sinusoida napisał(a):Zaopiekowane chce być dziecko w nas??


Efekt działania tego mechanizmu, czyli potrzeby, oczekiwania.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Orm Embar » 9 gru 2011, o 18:44

Myślę Sinusoido, że jesteśmy baaardzo skomplikowanymi zwierzakami, stąd też paradoksy i niekonsekwencje są raczej reguła niż wyjątkiem w ludzkim postępowaniu. Może jest tak na całe nasze szczęście...
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Orm Embar » 9 gru 2011, o 18:49

W tym konkretnym przypadku stawiam na to, że podstawową potrzeba jest i tak potrzeba bycia zaopiekowanym, ponieważ jest potrzebą wcześniejszą i bardziej pierwotną, natomiast kontrolowanie jest takim sposobikiem na zapewnienie sobie tej opieki, jaki sobie gdzieś tam w życiu wymyśliliśmy.

Myślę, że istnieją różne strategie uzyskiwania opieki. Jeden człowiek wpadnie na pomysł, że jeśli zrobi wszystko dla wszystkich, na pewno inni także będą robić dla niego wszystko (pudło - tak niestety nie jest). Ktoś inny pomyśli, że będzie perfekcjonistą, i jeśli ułoży sobie wszystko w swoim życiu jak w najlepiej zorganizowanym magazynie, to i z otrzymaniem wsparcia sobie poradzi. Jeszcze ktoś inny pomyśli, że postawi właśnie na "profesjonalizm", i jeśli będzie wyłącznie racjonalnym człowiekiem pracującym i działającym, to "zapomni" o pierwotnej potrzebie bycia zaopiekowanym. Ktoś jeszcze inny odkryje, że jak wypije wódę albo zarzuci prochy, to tak nie boli - i "na jakiś czas, tylko czasowo, przecież nie jest żadnym cholernym uzależnionym debilem" zacznie w taki sposób niwelować ból.

W każdym z tych zachować wszystko lub prawie wszystko jest sprzeczne. :-)

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Sinusoida » 10 gru 2011, o 16:16

Mądrze prawisz Maks... ale to smutne w sumie...
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: Czy to ja wykańczam kolejne związki?

Postprzez Orm Embar » 10 gru 2011, o 22:16

Trochę smutne a trochę pocieszające, bo oznacza mniej więcej tyle, że to nie jednak jakieś czary-mary ani zły Szatan Diabeł w kaszę nam pluje, ale sami podejmujemy takie a nie inne decyzje. Nawet jeśli nieświadomie, to robimy to sami. :-)

Tak, tak, jeśli ktoś mi zarzuci, że to co napisałem powyżej to ogólnikowe, przepisane z najprostszego podręcznika psychologii oraz prostackie cytaty - to się zgodzę, to prawda, pierdolę aż miło. ;-)

Mogę tylko to wesprzeć swoim przykładem, a wtedy może obraz tego co napisałem trochę się zmieni.

Ja akurat przyjąłem strategię taką, żeby wszystkim robić dobrze i mieć nadzieję, że ktoś zrobi dobrze mi. Cokolwiek ktokolwiek ode mnie chciał, natychmiast byłem gotów to zrobić. Ba! Czasami nikt nic ode mnie chciał, a ja robiłem to, co ktoś mógłby ode mnie chcieć, gdyby zechciało mu się pomyśleć. ;-) Kiedy dawałem, przeżywałem coś na kształt bliskości z kimś. Myślałem, że to dobra i bliska relacja. Czułem naturalnie, że coś jest w tym wszystkim nie tak, skoro ci, którzy dostali najwięcej, nic dla mnie robią, a często kopią mnie jeszcze w dupę. :-D

Trudno było mi przyznać przed sobą, że takich z moich marzeń nic nie wyjdzie. Bardzo bolało mnie także i to, że musiałbym przyznać się do porażki, poniesionej na własne życzenie.

I tutaj czas na te banały - dla mnie początkiem pracy nad sobą było bardzo głębokie pogodzenie się z tym, że mam problem, że coś w moim życiu jest nie tak. Po pierwsze w końcu mogłem zacząć nad czymś pracować, a po drugie dotarło do mnie, że wszystko jedno co robię i jak robię, muszę i tak kochać siebie ile się tylko da. Nie marzę teraz o niczym innym jak tylko o tym, jak nauczyć się dbać o samego siebie - o swoje potrzeby, swój dobrostan, otrzymanie wsparcia.

Jeśli człowiek widzi problem i go akceptuje, może nad problemem pracować.

W ciągu dwóch lat zostawiłem za sobą paru ludzi i jedno środowisko ;-) dla którego zrobiłem sporo, a jak mi było trudno, dostałem kopa w dupę. Kiedyś zastanawiałbym się czy nie mieli racji ("bo ludzie powinni być samodzielni...", "bo to egoistycznie żądać czegoś dla siebie, a przecież jesteś buddystą Maks", "no przecież jesteś twardym facetem!" bla bla bla bla), teraz wiec z grubsza jaka jest odpowiedź: to nieistotne czy mieli rację czy nie, istotne jest to, ŻE ICH OBECNOŚĆ W MOIM ŻYCIU MI NIE SŁUŻY.

Dojrzałem proszenie o wsparcie jeszcze daleko przede mną, ale nauczę się tego, nie ma problemu. :-D

Nie wiem jak to się ma do problemów Bruni. Może jej zadaniem jest nauczyć się biernie poddawać się temu, co niesie życie i nie majstrować przy wyrokach losu? Nie wiem, Brunia musi sama poszukać swoich odpowiedzi.

Chciałem to napisać tylko po to, żeby pokazać, że taka praca ma sens, i że zmienia ludzi.

I jeszcze jedno - bawię się ostatnio zmienianiem sposobu swojego postępowania. Kiedyś np. taki wpis napisałbym pięknym językiem, prawie literackim (umiem to! operuję świetnie językiem i czuję jego krwioobieg!), a teraz myślę sobie niech idzie w świat, nawet bez czytania i nawet z bykami i literówkami. :-)

dobra, czas myśleć o wyspaniu się po przechorowanym tygodniu :-)

papa!

Maks
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 51 gości