pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Problemy związane z uzależnieniami.

Postprzez natali » 23 maja 2008, o 16:55

Dziękuję Tynko za ciepłe słowa. Cieszę się, że znalazłaś sposób, który pomaga Ci panować nad nałogiem :D . Nie omieszkam spróbować, choć nie wiem czy mi się uda- ostatnio mam naprawdę ciężkie dni – i jedynym sposobem pozwalającym mi „przetrwać”- jest jedzenie… :cry: Nie wiem co będzie dalej… wiem, że tak dłużej być nie może, że najwyższa pora się otrząsnąć, ale nie potrafie…bo jak ktoś gdzieś powiedział: jedzenie jest substytutem uczuć…

w tym wszystkim mam wrazenie jakbym to ja byla dla siebie najsurowszym sedziom, ktory potrafi sprawic, ze gdy zajadalam, to spalam na podlodze lub pod kocem bo uwazalam ze nie jestem godna spac na lozku


Czuję podobnie, nie cierpię siebie za to że jestem taka niezaradna, że idę na łatwiznę łagodząc ból, stres czy co tam jeszcze jedzeniem- i w tedy potrafię być dla siebie naprawdę nie miła.. co z kolei jeszcze bardziej pogarsza całą sytuację (iw konsekwencji znów sięgam po jedzenie)…

Coraz bardziej czuję się osamotniona i osaczona i naprawdę czuję, że potrzebny mi ktoś… kto mnie uratuje….
:cry:
natali
 
Posty: 30
Dołączył(a): 3 lis 2007, o 09:05

Postprzez inny_swiat » 21 lip 2008, o 13:04

jak sobie radzicie .. ? ja od jakiegos czasu mniej wymiotuję, raz nawet miałam 5 czystych dni .. jutro zaczynam terapie, moze cos z tego wyjdzie ;) trzymajcie sie dziewczyny i trzymajcie kciuki ;) pozdrawiam
inny_swiat
 
Posty: 75
Dołączył(a): 16 lis 2007, o 14:13

Postprzez Tynka » 3 sie 2008, o 21:28

hej Kwiatuszki:) u mnie roznie, ale pomalu coraz lepiej- tak zdecydowanie moge tak napisac choc tak naprawde nigdy nie wiadomo kiedy przyjdzie nastepny napad, a trzeba sie z tym liczyc ze przyjdzie na pewno
ostatnio dostalam fajna ksiazke od mojej pani Iwony, ktora sie mna opiekuje, pt."Oswoić lęk".Przeczytalam tytul i sobie mysle a po co mi to? co to ma ze mna wspolnego? ale zawsze daje sobie 50 stron do przeczytania a potem rzucam jak mnie nie wciagnie. No i wciagnela, bo jak sie okazuje mam z tym wiecej wspolnegio niz mi sie wydawalo. Miewam napady lekow, a sposobem na ich ukojenie jest wcinanie. Duzo jest tez napisane ze chcemy byc strasznie perfekcyjne i przez to dobijamy same siebie bo wyznajemy zasade "wszystko albo nic" czy nie wydaje Wam sie to jakby znajome? albo musialo byc idealnie albo sie jadlo jak nie bylo idealnie to dlaczego by nie rozladowac napiecia zazeraniem, tylko dlatego ze znow mi nie wyszlo tak jak bym tego chciala! Coraz bardziej zaczynam poznawac siebie i wydaje mi sie ( tu zapewne niejedna z Was by sie ze mna nie zgodzila) ze ta choroba ma nie tylko minusy ale i plusy , dzieki niej moge poznac jaka jestem naprawde, otkryc swoje slabosci i nauczyc sie je akceptowac i najwazniejsze poznac czego tak naprawde potrzebuje moje cialo, ja tam w srodku. Wczesniej to wszystko jakby nie istanialo, emocje sie uciszalo, bo lepiej pewnych rzeczy nie czuc, nie znalam swoich prawdziwych pragnien. Teraz tez czesto nie wiem o co mi chodzi, ale przynajmniej zaczynam sie nad tym zastanawiac, a to juz krok do przodu. Z innej beczki wakacje fajne, przeplatane praca licencjacka, ale o to chodzi, ze mam co robic:)
Pozdrawiam napiszcie koniecznie co u Was
Tynka
 
Posty: 58
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 17:52

Re:

Postprzez magalena » 29 lis 2011, o 20:20

magalena napisał(a):
wiecie co ja wogole nie widze swojej przszlosci, naprawde!! zamykam oczy i probuje robic cos w rodzaju marzenia, wyobrazania sobie, ale mi to nie wychodzi. zamykam oczy i nic nie widze... mam prawie 22 lata, nie mam faceta(niby jak), przyjaciół, perspektyw na zycie...wszystko we mnie powoli gasnie, nawet chec do zycia a co dopiero do walki.


Cytuje sama Siebie.. Napisałam to ok. 4 lata temu!!!! Aż sama się sobie dziwie, że pamiętałam jeszcze login i hasło!

Mam teraz ponad 25 lat! i w moim życiu od tamtego postu nic się nie zmieniło! Skończyłam studia, chyba ze cztery razy naprzemiennie chudłam i tyłam po 15-20kg. Zaliczyłam kilku psychologów (żaden mi nie pomógł), przeczytałam masę książek i poradników na temat odchudzania i leczenia zaburzeń odżywiania....i nic... całe moje życie, to odchudzanie.
Myślę teraz, że jak siedziałam wtedy i to pisałam (to był chyba 2008) nie przypuszczałam, że za parę lat będę w tym samym miejscu, tylko starsza i bardziej zgorzkniała...
Moi znajomi - rówieśnicy maja już mężów (żony), dzieci, ciekawe życie i wspomnienia... ja nie mam nic... A jak teraz zdaję sobie z tego sprawę, obawiam się, ze za 4 lata (bede już miała prawie 30 lat) moje życie będzie dalej takie jałowe, to nie ogarnia nawet żal, to przerażenie i ból serca...Bo od razu nasuwa mi się pytanie, to po co żyć?? Po co trwać w czymś, co nie ma celu i jest bezproduktywne..

Zmarnowane 4 lata i to jak się powszechnie mówi, najlepsze lata...Jak się zawsze rozwodzę nad tym zyciem "do dupy", to sobie mówię, że przyjdzie taki moment w moim życiu, czy wydarzenie i powiem sobie: "Stop!" i pózniej zawsze będę wspominać ten moment, tak jak to jest zawsze w jakiś filmach, ksiązkach czy wywiadach, gdy ktoś mówi, że z czymś sobie poradził, czy zerwała z jakimś nałogiem, pod wpływem właśnie takiego wydarzenia.
Ale gdy mi się już wydawało, że ten moment nadszedł, to za jakiś czas znowu wpadałam w dół, więc gówno prawda, że taki moment kiedyś nadejdzie!!!

W tym momencie, jestem w takiej dupie, że nie wiem, czy już w ogóle kiedyś będzie inaczej!! Jestem strasznie samotna, nie mam żadnej pasji, nienawidzę tego co robię (zawodowo), wyglądam jak potwór a co najgorsze żadnej radości w życiu, czy nadziei! Żyje, po to żeby żyć, że jakoś nie wypada odebrać obie życia - za dużo by było w okół tego zamieszania i że moi rodzice strasznie by cierpieli.

Ale jak to się mówi: "każdy jest kowalem swojego losu"...
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez magalena » 29 lis 2011, o 22:54

I wiem, że to bez sensu!
Ale bardzo potrzebuje prawdziwej rozmowy i choć wiem, że są takie osoby, którym się mogę zwierzyć, ale nikt, kto nie był w takim syfie, nie zrozumie...potrzebuje, by ktoś powiedział: "będzie dobrze, wszystko się ułoży a ty dasz radę...jesteś warta tego by o walczyć o samą siebie"...ale wiem, że nikt mi tak nie powie, a ja sama do siebie nie potrafię tak przemówić i to mnie strasznie osłabia - ta samotność...
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez Sansevieria » 29 lis 2011, o 23:42

Njalepsze lata życia Magalena to masz dopiero przed sobą, słowo honoru. Ale masz rację, taki "cudowny moment " nie nadejdzie, bo z zadawnionych problemów wychodzi się stopniowo. Dasz radę, jak wiele osób ktore z własnych bagien i bagienek wyłażą, ale wiadomo - z bagienka wychodzi się najskuteczniej powoli a uważnie. Masz masę siły, problem w tym, żeby ja przekierować z samozniszczenia na budowanie. Zwrot zmienić.
Kiedyś pisałaś na forum, że patrząc z dystansu na swoje życie stwierdzasz, że nic Ci nie brakowało. Ośmielę się wyrazić zdanie odmienne - czegoś Ci brakować musiało, bo takie kłopoty z jedzeniem szeroko pojmowanym nie biorą się z niczego. Jak już sobie zidentyfikujesz, komu albo jakim zdarzeniom czy sytuacjom zawdzięczasz te problemy (no bo się taka przecież nie urodziłaś) to będzie pierwszy krok ku zmianie. To akurat wymaga ogromnej odwagi, ale warto. Zasługujesz na to, żeby żyć, a nie egzystować w męczarniach. :)
Sansevieria
 
Posty: 4044
Dołączył(a): 10 lis 2009, o 21:57

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez magalena » 30 lis 2011, o 10:19

Ja wiem,czemu to robię... Tak mi się przynajmniej wydaje - z braku miłości i samotności. Nie wiem co ze mną jest nie tak, ale nie potrafię, albo może inaczej - nie wzbudzam w drugim człowieku "chęci nawiązania bliskości z moją osobą", a mówiąc kolokwialnie: nikt mnie nie chce:)
I kiedy próbuje, a próbowałam na każdy możliwy sposób (zrozumiałam, nawet, że nie mogę się "odchudzać" tylko nauczyć na nowo odżywiać i jadłam normalnie - żadnych rygorystycznych diet), to w automacie pojawia się taka pustka, przekonanie bezsensu, no i "trzeżwiejąc" widzę, jak marne jest to moje życie, jak nie mam co zrobić, ze swoim czasem, kiedy nie obżeram się. Jedzenie mnie ogłusza i pozwala zapomnieć o tak wielkim problemie, jakim jest brak miłości. Takie przykrywanie problemu, problemem.
Jendak nie pomaga mi, swiadomość tego. Kiedy próbuje coś zmienić, dochodze do absurdalnego wniosku, że i tak nikt mnie taką nie zechce, to przynajmnie nie muszę się męczyć i walczyc sama ze sobą. Bo to nie jest tak, że brakuje mi obżerania, tylko nie mam siły na walkę samej ze sobą i pasuje!!! Bo niby czemu mam to robić, jak nic i tak się nie zmieni!
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez pszyklejony » 30 lis 2011, o 14:58

A widzisz, bo kiedy dochodzisz do wniosku, stajesz przed murem, którym jest Twoja konstrukcja. Innej nie znasz i teraz trzeba się zbudować na nowo.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez buka_lu » 30 lis 2011, o 15:17

no to prawda wszelkie uzależnienia biorą się z braku miłości, akceptacji i różnych takich.
Magda fajnie bo masz świadomość swojej choroby.. przeraża Cię pustka?
dobrze to znam.. wiem jak ona boli i ile strachu powoduje i różnych lęków..
ale uwierz mi to dobre drogowskazy..
trudne do przejścia ale bardzo obiecujące..
Tak jak przyklejony napisał. czas zbudować siebie na nowo..
Może terapia ale taka z prawdziwego zdarzenia? może czas wyjść do ludzi po wsparcie..
terapia jest o tyle pomocna, że daje narzędzia do tego by żyć bez uzależnienia. poza tym pomaga spotkać się z samym sobą. Ludzie z podobnymi doświadczeniami dzieląc się nim pomagają przetrwać ciężkie chwile ale i wspólnie cieszyć się sukcesami.
Nie musisz być sama :kwiatek:
buka_lu
 
Posty: 768
Dołączył(a): 16 sty 2010, o 00:41

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez magalena » 30 lis 2011, o 17:06

pszyklejony napisał(a):A widzisz, bo kiedy dochodzisz do wniosku, stajesz przed murem, którym jest Twoja konstrukcja. Innej nie znasz i teraz trzeba się zbudować na nowo.


Ładnie i poetycko napisane, ale nie bardzo rozumiem:) Jak mam zbudować moją nowa konstrukcję? A w zasadzie co nią jest? Wiem, na pewno, że muszę nauczyć się wielu rzeczy na nowo (i nie chodzi tutaj odżywianie - chociaż to też). Przede wszystkim obcowania z innymi ludżmi. Obecnie jestem na etapie, zamknięcia się we własnym świecie i choć bardzo chcę żyć tak jak inni, to i nie chce, bo często zmuszam się do tego - czasem mam takie chwile, że jedyne czego chce, to zeby wszyscy dali mi spokój, zapomnieli o mnie i nic nie chcieli i przez to wokól mnie jest coraz bardziej pusto.
A najbardziej dobija, mnie moja bierność na wszystko, brak ambicji, i jedyną rzeczą, która stała się dla mnie ważna i rozpatrywana w kategorii porażek i sukcesów, to moja dieta i ciało! przestałam rozwijać się intelektualnie, a bynajmniej mi na tym nie zależy. W ogóle mi na niczym nie zależy - na karierze, pieniądzach, rodzinie, przyjaciołach czy zdrowiu.

buka_lu napisał(a):Tak jak przyklejony napisał. czas zbudować siebie na nowo..
Może terapia ale taka z prawdziwego zdarzenia? może czas wyjść do ludzi po wsparcie..
terapia jest o tyle pomocna, że daje narzędzia do tego by żyć bez uzależnienia. poza tym pomaga spotkać się z samym sobą. Ludzie z podobnymi doświadczeniami dzieląc się nim pomagają przetrwać ciężkie chwile ale i wspólnie cieszyć się sukcesami.
Nie musisz być sama :kwiatek:


Jeśli chodzi o terapie, to jestem w kolejce oczekujących... Aktualnie sama się utrzymuje i nie stać mnie teraz by wydawać (mam to zresztą za sobą) setki złotych na psychologów prywatnie. Jutro mam zamiar wybrać się na spotkanie grupy, która rzekomo zmaga się z takim samym problemem. Będę próbować do momentu, aż będzie już na tyle żle, że przestanie mi nawet już zależeć na normalności, albo kiedy wreszcie do niej dojdę (może ten wspaniały czas kiedyś nadejdzie a ten koszmar bedzie tylko wspomnieniem).
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez pszyklejony » 30 lis 2011, o 18:14

magalena napisał(a): Ładnie i poetycko napisane, ale nie bardzo rozumiem:) Jak mam zbudować moją nowa konstrukcję? A w zasadzie co nią jest?


To wszystko się robi na terapi. NFZ niedostępny?
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez magalena » 30 lis 2011, o 20:04

Tak, jak pisałam wcześniej - jestem na liście oczekującej. Nie mam pojęcia ile się czeka, ale czakam, bo na pewno kiedyś na nią trafię:)
Avatar użytkownika
magalena
 
Posty: 22
Dołączył(a): 3 mar 2008, o 21:50

Re: pomocy...chce zyc bez epizodow bulimicznych

Postprzez Bezimienna » 2 cze 2012, o 19:37

Hej Magda, jesteś tutaj jeszcze?
Wiem, że odkopuję stary temat, ale chciałabym spytać, czy udało Ci się uporać ze swoimi problemami?
Bezimienna
 
Posty: 8
Dołączył(a): 4 maja 2012, o 00:47

Poprzednia strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 92 gości