rozstanie

Problemy z partnerami.

rozstanie

Postprzez konstanze » 20 sty 2008, o 10:14

Witam
napisalam na DDA, bo jestem... a w sumie bardziej mój temat pasuje tutaj. wiec nie radze sobie z rozstaniem,
przezyłam terapie, było ok.. byłam z kimś, dzieliłam smutki i radości, było... juz nie jest... zdradził mnie tuż przed slubem, spakował i znow jestem w domu, w tym domu gdzie zawsze bedzie zle... mam sporo obowiązków, ale złapała mnie depresja, moja ucieczka, nie radze soebie jak kiedys, izoluje i zaniedbuje... jest tak ciezko, nigdy nikomu tak nie zaufalam jak jemu i nigdy nie zaufam.. nigdy tak nie kochałam.... było ciężko ale przemogłam sie i otworzyłam, dałam sie poznać, zaufałam.. teraz czuje pustkę, złosć, nienawiść i zupełnie nie potrafie poukładac sobie zycia... bo ja pewnie za bardzo "zjednoczyłam się" z nim, byliśmy "jedną" osobą. teraz czuje ze brakuje mi drugiej połowy i ja to juz nie ja... wciaz jestem smutna, i łzy same płyną.... wiem to dran, skrzywdził, niby po 4 latach stwierdził ze nie dopasowalismy sie itd wiem juz z nim nie bede i nawet nie chce, nie szanuje go... a propos ma juz inna i planuje z nia slub( rozstalismy sie w pazdzierniku), jeszcze te zdjecia w necie jej i jego zakochani i te opisy jej ze to moj przyszły mąż... to trudne...ale boje sie ze znow na dobre dopadnie mnie depresja, boje sie cholernie... jak sobie z tym poradziliscie, dla mnie on był olbrzymim wsparciem, wyciagnal mnie z depresji teraz znowu dosięgam dna(: mysle o nim i nadal kocham... to chore, na niczym juz mi nie zalezy, a mialam tyle planów, do wszystkiego sie zmuszam do pracy, powinnam pisac prace mgr ale nie idzie.. jest tak ciezko...boje sie ze nie poradze soebie bez niego, nikt mnie tak nie rozumiał. Jest ktoś kto chciałby byc ze mna, z innego miasta, ale ja wciaz o byłym mysle nie chce go obciazac sobą...i wciaz te porównania, wciaz cos nie tak. jakbym chciala kogos identycznego, klona byłego...bez sensu, brakuje mi sił
_________________
konstanze
 
Posty: 34
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 14:02
Lokalizacja: Szczecinek

Postprzez Goszka » 20 sty 2008, o 14:15

wiesz,kiedyś przeżywałam coś podobnego,tylko że to był chłopak a nie narzeczony i nie byliśmy ze sobą tak długo a o wiele wiele krócej.Ale widzisz,ja byłam tak w niego zapatrzona,tak strasznie zakochana że nie widziałam negatywnych rzeczy które zauważali inni.Takie uzależnienie od drugiej osoby nie jest dobre-teraz już wiesz,szkoda że tak późno i w takich smutnych okolicznościach...
Powiem tak,ja też wpadłam w depresje po rozstaniu bo nie umiałam sobie z tym wszystkim poradzić,straciłam sens życia.Leczę się do dziś ale teraz wiem już że moja choroba nie została w 100% spowodowana rozstaniem,przy okazji wyszło tutaj wiele zagrzebanych spraw z przeszłości,ale nie o tym chciałam.
Jedno co Tobie powiem-za wszelką cenę nie możesz zaniedbać spraw na które pracowałaś kilka lat,chodzi mi tu o magistra,nie wybaczysz sobie nigdy jeśli z powodu kogoś kto potraktował Cię jak śmiecia jeszcze bardziej się pogrążysz.Czy on jest tego wart?Nawet nie będzie wiedział że Twoje życie legło w gruzach,bo układa sobie nowe.Nie rezygnuj z tego co sobie planowałaś.Czy te plany były związanie z nim?Czy takie raczej luźne-co chcesz robić w życiu?Ja wiem,że teraz odechciało Ci się wszystkiego ale niewątpliwe czas płynie i cała przyszłość przed Tobą.Jeśli chcesz ją jeszcze jakoś zagospodarować to nie rezygnuj z siebie,to że ktoś potraktował Cię jak niepotrzebną rzecz,nie znaczy że Ty masz siebie tak traktować.
Ja byłam młodziutka jak mnie coś takiego spotkało,to działo się w czasie matury,zaraz po pisemnej,czekała mnie jeszcze ustna.Mówiłam że nie chcę niczego,że nie zależy mi żeby dociągnąć to do końca,ale jakoś ostatkiem sił zmotywowałam się,a raczej w domu mnie zmotywowali,nauczyłam się,zdałam.Było mi nadal ciężko na sercu,ale chociaż czułam satysfakcję,że do końca się nie załamałam i że z powodu byle gnoja nie zniszczyłam sobie życia,nie zamknęłam pewnych dróg......
Jeśli masz przyjaciółkę to dobrze by było gdybyś mogła się wygadać,wypłakać,pomilczeć chociażby,ale żebyś nie była z tym sama.Bo wtedy lęgną się czarne irracjonalne myśli i nie ma Ci kto ich naprostować na dobrą drogę.Wsparcie jest ważne,nie powinnaś zamykać się też przed światem,ludźmi,bo zupełnie wycofasz się z życia społecznego.Chyba nie chcesz się w tym pogrążyć?
No i na koniec-możesz pójść do psychologa,on pomoże to wszystko poukładać i nadać kierunek dalszemu życiu.
Zobaczysz,wyjdziesz z tego,potrzeba czasu i Twojej chęci pomocy sobie a widzę że ta jest skoro tu piszesz:)Jestem z Tobą,jeszcze będziesz zakochana i szczęśliwa :)
Przytulam mocno :pocieszacz:
Ps.tu zawsze znajdziesz ramię na którym będziesz mogła się wypłakać :)
Goszka
 


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: zooyefus i 286 gości

cron