Ciekawy temat, Olsa
i chetnie podzielę się swoim doświadczeniem, które być może Ciebie i innych tu zaskoczy(?)
Osobiście nigdy nie zetknęłam się z takim oto zjawiskiem, żeby ktoś mnie piętnował z powodu mojej depresji. Przeciwnie. Miałam 17 lat kiedy zaczęło się ze mną bardzo źle dziać; na tyle źle, że nie sposób było to ukryć. Pamiętam, że wówczas to moja przyjaciółka oraz koleżanki z liceum (z którymi wcześniej nie miałam bliższych kontaktów) zaczęły mi naświetlać możliwość spotkania się z psychologiem. Pamiętam ich zatroskane oczy... W tych oczach nie było pogardy, a na twarzach nie było kpiących uśmiechów...
Tak, na początku mojej wędrówki przez psychoterapię trochę się tego wstydziłam; rumieniec na twarzy tez mi sie pojawiał, gdy ktoś znajomy mnie przypadkowo spotykał w dniu, w którym szłam na umówione spotkanie z terapeutą i pytał: "dokąd idziesz?"... Zwykle odpowiadałam, że umówiłam się z kimś; albo że mam coś do załatwienia... Bałam się oceny więc rozumiem ten rodzaj lęku.
Dziś mam niespełna 24 lata, a moja wędrówka przez psychoterapię trwa blisko 6 lat i jest zupełnie inaczej. Nie tylko nie boję sie mówić ludziom o terapii, co jeszcze zauważyłam, że im to pomaga. Bo oto spotykają oni kogoś, kto korzysta z takiej formy pomocy i może opowiedzieć jak to wygląda; zachęcić do spróbowania. Zadziwiające jak wiele ludzi ma problemy emocjonalne i chciałoby sobie pomóc, ale się boją; wstydzą... Tak chyba zwykle jest na początku...
Nierzadko zdarza się, że ktoś słysząc o moim doświadczeniu sam zaczyna się zwierzać, pytać o telefon do dobrego psychoterapeuty czy też pytać o to, gdzie mógłby spotkać się z psychiatrą. Nierzadko zdarza mi się w takich rozmowach sprostowywać mnóstwo stereotypów
Być może ja mam tą łatwość, że przebywam w dość specyficznym środowisku (Instytut Psychologii i Pedagogiki), gdzie nie ma mowy o wyśmianiu, o pogardzie; gdzie spotykam się z zainteresowaniem.
Nie tak dawno podczas zajęć warsztatowych (metody pracy doradcy) miałam przeprowadzić wywiad poradniczy na koleżance (wyglądało to jak taka scenka dramowa) i po tych zajęciach zostałam zatrzymana przez naszą prowadząca, która zapytała mnie: "czy pani uczęszcza na jakieś szkolenia?"
Odpowiedziałam jej wtedy, że na szkolenia nie uczęszczam, ale prawdopodobnie uległam modelującemu wpływowi mojego psychoterapeuty i stąd coś tam potrafię (ot taki skutek uboczny psychoterapii)
I zauważcie też co się dzieje na tym forum; jak my ze sobą rozmawiamy... Mnóstwo osób tutaj reaguje na problemy innych w sposób pełen akceptacji, zrozumienia, i z życzliwością. Mnóstwo osób tutaj potrafi zadawać badawcze pytania; czytać między wierszami i tym samym uchwycić istotę problemu. Zobaczcie jak wiele psychoterapia pomaga w takiej codziennej komunikacji z drugim człowiekiem
Chciałabym, aby nikt z Was nie musiał się bać tego, że gdy opowie o swoim doświadczeniu to zostanie źle oceniony, odrzucony, dyskryminowany. Depresja jest bardzo głośnym problemem; jest chorobą cywilizacyjną naszych czasów; chorobą o której często głośno się mówi; chorobą, która przyczynia się do tego, ze młode pokolenie umiera wcześniej niż pokolenie starsze (samobójstwa). To nie jest banalny problem; to nie jest lenistwo; to nawet nie jest już problem samej jednostki, lecz to jest już problem całego społeczeństwa.
Warto wołać o pomoc,
mel.