juz niewiem ... :(

Dorosłe Dzieci Alkoholików.

juz niewiem ... :(

Postprzez kaśku » 18 sty 2008, o 20:07

juz niweim gdzie mam umiescic ten temat, ale moze sproboje tu ... powiedzcie mi prosze jak to jest?? co o tym myslicie?? bo ja juz niewiem ...
bo ja czuje sie, jakos tak bardzo zwiazana emocjonalnie, nawet tak niemozna tego nazwac, ale czuje sie odpowiedzialna w pewnym sensie za moje siostry za moich rodzicow, bardzo przezywam jesli cos sie z nimi dzieje, albo maja jakies problemy, to wychodzi tak ze przejmoje ich nastroje, choc wcale trego niechce, ale to potrafi mnie zburzyc calkowicie, ze puzniej bardzo ciezko jest mi sie podniesc ... nieradze sobie ze swoimi problemami, a te ... zabijaja mnie juz calkowicie, to jz wychodzi taka kumulacja ... :?

to jest chore pewnie ... co o tym myslicie?? spotkaliscie sie z czyms takim??
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez mariusz25 » 18 sty 2008, o 23:26

jakby twoja osobowosc zlepila sie w ich w wybuchowy mix
cechy dda, nie wiem
a czemu sie martwisz?
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez kaśku » 18 sty 2008, o 23:53

mozna powiedziec, ze cechy DDA, tylkoze jestem DDD, nio i teraz mnie dodatkowo wszystko nawiedza z przeszlosci, jest mi strasznie ciezko, teraz niemalze bezcelowo siedze od kilu godz przy komputerze, a czuje sie tak fatalnie, ze az niewytrzymuje ... :zalamka:

czemu sie martwie?? wlasnie niewiem, bo to chyba niejest normalne ...
<co nieco napisalam w dziale deprecha w moim starym temacie, dlatego niewiem, czy dodatkowo powielac to tu w tym temacie>
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez flinka » 19 sty 2008, o 14:30

Cześć NoName,
oj tak spotkałam się. Ja nie mam rodzeństwa, ale podobnie jest z moimi rodzicami, często bywało tak (bywa), że to ja czuję się odpowiedzialna (raczej może winna?) za ich smutek, niepowodzenia, kłótnie, itp. Gdy moi rodzice są smutni to i ja tak się czuję, gdy się kłócą to ja tracę grunt pod nogami. Mam wrażenie, że w sensie wsparcia emocjonalnego też nastąpiło pewne odwrócenie ról. I takie uświadomienie sobie na terapii, że w Twojej rodzinie coś nie "gra" jest bardzo trudne. Dla mnie w pewnym sensie łatwiej było brać winnę na siebie niż dopuścić do siebie, że to rodzice nie są tacy idealni (zwłaszcza, że wszyscy zawsze to podkreślali). Zdaję sobie coraz bardziej sprawę z tego co w moim domu było i jest nie tak i już nie chronię tak bardzo moich rodziców (mam tu na myśli mówienie o pewnych sprawach na terapii, co było dla mnie długo nie do przejścia). Trudny jest to proces, bo terapia to jedno, a powrót do domu i odnalezienie się w nim to drugie. Terapia uwalnia różne emocje jak złość, smutek, żal, czasem nienawiść, a po drugiej stronie jest miłość, troska, itp. Ciężkie to jest momentami połączenie. Nie jestem tu żadnym specem, sama jestem zagubiona w moim domu, w moich emocjach i tym jak mam postępować. Piszę, bo bliski mi jest ten temat. Chciałam Ci jeszcze tylko powiedzieć co może według mnie dać Ci terapia: świadomość tego co w Twoim domu jest zdrowe, a co nie; świadomość własnych emocji; naukę umiejętności zadbania o siebie i odsunięcie się od sytuacji, za które nie jesteś odpowiedzialna, a są dla Ciebie toksyczne; uczy też mówienia o swoich odczuciach i zaznaczania swoich potrzeb, no i pewnie wielu innych rzeczy, które teraz mi się nie nasuwają. I nie mówię tu, że już to wszystko "opanowałam". :wink:

"czemu sie martwie?? wlasnie niewiem, bo to chyba niejest normalne..."
To akurat jest bardzo normalne, poruszyłaś coś bardzo trudnego na terapii, a martwisz się i się źle czujesz, bo zawsze tak jest gdy coś bolesnego wypłynie na wierzch, odblokowują się wtedy emocje. Ale zrobiłaś coś bardzo ważnego dla siebie i brawo Słoneczko za to. :)

Pozdrawiam Cię serdecznie
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez kaśku » 22 sty 2008, o 01:20

---------- 14:00 19.01.2008 ----------

dzieki flinka, wielkie dzieki, napisalas to wszystko co czuje ja sama, tym samym utwierdzilas mnie w tym ze, rzeczywiscie jest cos nietak, i wcale niemusze siebie obwiniac, niewiem co wiecej napisac, musze pomyslec ... odezwe sie puzniej ...

---------- 00:20 22.01.2008 ----------

tak wlasciwie to wiele rzeczy zrozumialam, flinka utwierdzilas mnie w tym, poczulam sie w pewnym sensie wolna, ale niemowie ze jest mi lekko, wrecz przeciwnie, wiele uczuc i emocji sie we mnie uruchomilo, czesto jest nie do wytrzymania, tak sie zastanawiam skad one sie wziely i biora, gdzie az tyle sie ich we mnie zmiescilo?? i jak dlugo to wyplywanie ich ze mnie bedzie trwalo?? czy to wytrzymam??

wiele niezrozumienia tego wszystkiego jest we mnie i juz niepotrafie sobie z tym poradzic ...

powiedzcie mi prosze czy to kiedys minie?? czy przestanie bolec chociaz troche?? jak przejde i skoncze terapie to bedzie latwiej??

:zmeczony:
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Orm Embar » 22 sty 2008, o 17:24

Witaj,

No pewnie, że to dobre miejsce na ten post. Na pewno jest to jedna z cech DDA czy osób ze skłonnością do współuzależnień lub czy tego typu spraw.

Skrobne dłużej jak wrócę, bo muszę spadać.

Na koniec jedna dobra wiadomość: podobnie miałem, hehehehe, ale to mija - trza popracować, ale warto. :-) Miałem taki czas, kiedy ze zdumieniem patrzyłem jak wszystko układa się niemalże samo... Wcześniej łaziłem na terapię, ale było warto!

3m się!

MIIINIIIEEEEEEEE !!!!!!

Maks (Orm)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez flinka » 22 sty 2008, o 23:24

Ja też napiszę... Ale nie dziś już, bo mam jeszcze naukę, a i tak mózg mi już za bardzo nie pracuje ze zmęczenia.

Trzymaj się ciepło, pozdrawiam
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez Orm Embar » 23 sty 2008, o 09:37

Hejka NoName,

A spróbujmy inaczej: czy wiesz, czego TY chcesz od swojego życia, jakie są TWOJE marzenia, plany, chęci i niechęci? Z kim chcesz żyć? I jak chcesz żyć?

Jak wygląda TWÓJ pomysł na TWOJE życie?

Orm (Maks)

ps. przechodziłem podobne sprawy, ale związane raczej z przejmowaniem odpowiedzialności za wszystkich wokół - zwłaszcza moich bliskich. Innymi słowy, stan normalny (ktoś mnie o coś prosi, zastanawiam się czy zrealizuję prośbę, mówię "tak" lub "nie") zamieniałem na nienormalny (zanim ktokolwiek mnie o cokolwiek poprosił, intensywnie myślałem czego ode mnie chcą inni, i robiłem WSZYSTKO bez pytania - czyli zawsze mówiłem "tak" nawet nie pytany). :-)

pozdrowienia!

M.
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59

Postprzez kaśku » 23 sty 2008, o 19:15

Orm Embar napisał(a):Hejka NoName,

A spróbujmy inaczej: czy wiesz, czego TY chcesz od swojego życia, jakie są TWOJE marzenia, plany, chęci i niechęci? Z kim chcesz żyć? I jak chcesz żyć?

Jak wygląda TWÓJ pomysł na TWOJE życiie?

M.


tak sie sklada maksiu, ze na wszystkie pytania w obecnym czasie moge odpowiedziec pozytywnie, terapia dala i daje mi takie ogolne okreslenie siebie, znalazlam sens zycia, zaczelam wierzyc w swoje marzenia i chce sie w pewnym stopniu w nich realizowac, checi mam dobre, niecheci tez sa, ale juz wiem ze w ich kierunku isc niechce i bede sie starac tego trzymac.
co do pomyslu na zycie to powiem ze jest zwyczajny: po prostu chce zyc, zyc tak jak ja to czuje, chce spelniac swoje zamierzenia i ciagle sie rozwijac, zawodowo i jesli chodzi o taki rowuj osobisty,
oj glupoty juz pisze ale niemam teraz jakos weny, pomotalam strasznie wybacz, niezadobrze sie teraz czuje i nawet w tej chwili to watpie w kazde slowo ktore napisalam wyzej, ale mam nadzieje ze to minie ...
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez flinka » 24 sty 2008, o 20:49

Cześć NoName,

ciężko jest jak te wszystkie emocje wypływają, ciężko jest unieść żal i złość do rodziców, przyznać, że w Twoim domu źle się dzieje. U mnie było tak, że często słyszałam od innych i od moich rodziców jak bardzo się o mnie troszczą i jakie mam w nich wsparcie i tak ja w to wierzyłam wbrew temu co się wokół mnie działo, a nawet jeśli czułam żal to jeszcze bardziej przemieniałam go w wyrzuty sumienia. Dlatego ten pierwszy moment jest jak olśnienie, najpierw jest nie pewność, a potem przychodzi coraz większe zrozumienie. I jedną rzeczą jest zauważenie co jest złego dla Ciebie, przeżycie tych emocji, a potem jest kolejny etap - dostrzeżenie jaki to miało (ma) na Ciebie wpływ i zmiana pewnych schematów zachowań, zadbanie o samą siebie.

Co do długości trwania... Nie ma tu zapewne jakiś norm, zależy od danej osoby i jej przeżyć, zaangażowania w terapię, siły chęci zmiany, otoczenia i wielu innych czynników. U mnie przychodzi to falami... Jest uzależnione od sytuacji w moim domu. Bo wiesz jedną kwestią jest przeszłość, a drugą to co jest obecnie... A myślę, że wytrzymasz, bo dzięki takiemu wypływaniu emocji zaczyna się pomału odnajdywać w sobie siłę. Czuje się właśnie taką wolność, którą niesie wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, ale tylko za swoje. A co za tym idzie można je kształtować, a równocześnie odnajdywać w sobie te ukryte potrzeby, wartości i pragnienia.

Co do tego czy mija... Ja jestem w trakcie terapii, więc odnośnie siebie, nie mogę powiedzieć "tak". Ale podobno mija i ja się tego trzymam. :)

Nie jestem pewna czy napisałam to z sensem, ale obiecałam się odezwać.

Pozdrawiam Cię ciepło
Avatar użytkownika
flinka
 
Posty: 907
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 17:57
Lokalizacja: z krainy marzeń

Postprzez kaśku » 27 sty 2008, o 14:40

flinka napisał(a):Cześć NoName,

ciężko jest jak te wszystkie emocje wypływają, ciężko jest unieść żal i złość do rodziców, przyznać, że w Twoim domu źle się dzieje. U mnie było tak, że często słyszałam od innych i od moich rodziców jak bardzo się o mnie troszczą i jakie mam w nich wsparcie i tak ja w to wierzyłam wbrew temu co się wokół mnie działo, a nawet jeśli czułam żal to jeszcze bardziej przemieniałam go w wyrzuty sumienia. Dlatego ten pierwszy moment jest jak olśnienie, najpierw jest nie pewność, a potem przychodzi coraz większe zrozumienie. I jedną rzeczą jest zauważenie co jest złego dla Ciebie, przeżycie tych emocji, a potem jest kolejny etap - dostrzeżenie jaki to miało (ma) na Ciebie wpływ i zmiana pewnych schematów zachowań, zadbanie o samą siebie.


u mnie bylo i jest podobnie, wszyscy w kolo uwazali, ze niby jest oki, rodzice tez mnie zawsze w tym utwierdzali, ze daja mi wszystko, we mnie bylo z tego powodu naprawde duzo sprzecznosci, czulam i czuje sie winna, ze tak o nich mysle i mam ogromna blokade przed tym zeby o tym wszystkim mowic na terapii, strasznie z tym walcze ale mam nadzieje ze w koncu to przelamie ...

flinka napisał(a):Co do długości trwania... Nie ma tu zapewne jakiś norm, zależy od danej osoby i jej przeżyć, zaangażowania w terapię, siły chęci zmiany, otoczenia i wielu innych czynników. U mnie przychodzi to falami... Jest uzależnione od sytuacji w moim domu. Bo wiesz jedną kwestią jest przeszłość, a drugą to co jest obecnie... A myślę, że wytrzymasz, bo dzięki takiemu wypływaniu emocji zaczyna się pomału odnajdywać w sobie siłę. Czuje się właśnie taką wolność, którą niesie wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, ale tylko za swoje. A co za tym idzie można je kształtować, a równocześnie odnajdywać w sobie te ukryte potrzeby, wartości i pragnienia.


rzeczywiscie, czuje sie wolnosc, taka lekkosc, odkad tylko pamietam bardzo sie skupialam na tym wszystkim, tak bardzo zaprzatalo mi to glowe, wplywajac tez na inne sfery mojego zycia, na nauke zawsze mialam z nia duze problemy, a takze na kontakty z innymi ludzmi ... ale odkad wiele rzeczy zrozumialam to te inne problemy niemalze zniknely, a z nimi przeciez zglosilam sie na terapie ...

flinka napisał(a):Nie jestem pewna czy napisałam to z sensem, ale obiecałam się odezwać.


droga flinko z bardzo duzym sensem to wszystko napisalas, nawet niewyobrazasz sobie jak bardzo mi pomoglas zagladajac do tego teamatu za co bardzo ci dziekuje, zreszta wszyskim dzieki za to ze tu zajzeli ... :usmiech2:

pozdrawiam
kaśku
 
Posty: 706
Dołączył(a): 15 lis 2007, o 21:42

Postprzez Orm Embar » 4 lut 2008, o 23:17

---------- 22:33 28.01.2008 ----------

Witaj,

NoName napisał(a):
Orm Embar napisał(a):Hejka NoName,
A spróbujmy inaczej: czy wiesz, czego TY chcesz od swojego życia, jakie są TWOJE marzenia, plany, chęci i niechęci? Z kim chcesz żyć? I jak chcesz żyć?
Jak wygląda TWÓJ pomysł na TWOJE życiie?
M.

tak sie sklada maksiu, ze na wszystkie pytania w obecnym czasie moge odpowiedziec pozytywnie, terapia dala i daje mi takie ogolne okreslenie sie


To świetnie! Zastanawiałem się, czy masz już opanowane abecadło, czy to dopiero przed Tobą, czyli mówiąc po ludzku czy masz już wiesz, jak ważna jest pełna świadomość swoich emocji i potrzeb.

Tak se usiłuję to porównać do swojego doświadczenia - i wychodzi mi, że jak skończyłem taką "bazową" psychtoerapię, taką wiesz, u samych fandamentów, i jak poczułem, że u tych podstaw mam już posprzątane, to po pierwsze poczułem ogromnie dużo radości, a po drugie uświadomiłem sobie, że i tak STU TYSIĘCY SPRAW TO I TAK NIKT ZA MNIE NIE POZAŁATWIA. :-)

Dotarło do mnie tak trochę, że psychoterapia uczy nas w ogóle wiary, że można zmienić swoje życie - cholera wie czego, może oczyszcza nam łepetyny ze stęchlizny - ale konkrety trzeba potem i tak załatwiać mozolnie samemu.

Pomyślę jeszcze, powspominam i skrobnę jak coś mi wpadnie do dyńki

papapapapapapapapapaaaaaaaa!!!!!!

Maks

---------- 22:17 04.02.2008 ----------

Hejka NoName,

Wiesz, myślałem sobie długo o tym wszystkim... Jak to jest, kiedy kończymy terapię, dlaczego jest tak fajnie i tak czasami zwyczajnie (=niefajnie?) zarazem...

Trochę zbadałem własne doświadczenie, ponieważ sam jakieś dwa miesiące temu miałem niesamowite wrażenie domykania się spraw, nad którymi pracowałem trzy lata w psychoterapii indywidualnej, takie jakieś uwolnienie... a potem i tak przychodziły chwile gorsze - i stąd te pytania, hehehehe.

Dochodzę do wniosku, że - przynajmniej w moim przypadku - psychoterapia to taka praca nad dobrymi fundamentami. Gdzieś bardzo głęboko, bardzo mocno, w samych trzewiach serca.

Mnie ta praca przez jakiś czas bolała niesamowicie - miałem przez jakieś półtora roku psychoterapii jazdy, że aż miło...

Tyle tylko, że jak już fundamenty mocne i solidne, trzeba już własnymi rękoma zbudować sciany. :D Nosić cegły, rozrabiać cement i nieźle się usyfić.

Dużo teraz pracuję nad swoimi myślami (a dokładnie ich jakościa) w konwencji Simontona (bądź Racjonalnej Terapii Zachowania jak kto woli). Dobrze mi idzie, czuję to. Kiedyś, przed pracą nad fundamentami, nie byłem w stanie wejść w dobrą pracę nad sobą, bo byłem DDA.

Muszę ustalać granice wobec ludzi - i bywa to trudne, ponieważ mało o tym wiem jako DDA; jak dobrze wiesz, nigdy żadnych granic nie stawialiśmy, prawda?

Wiesz co mi się wydaje? Że te Twoje stany z nadodpowiedzialnością to dość normalna sprawa... Tak bywa. Mam wrażenie, że jeśli jestes po terapii, właśnie TERAZ możesz i umiesz tę nadodowiedzialnośc świadomie wyrzucać ze swojego życia. Jeśli ciężko nad soba pracowałaś, to nawet jak się potkniesz kilka razy, już sobie z tym poradzisz...

Tyle mojego wymądrzania się. :D

pa!

Orm (Maks)
Orm Embar
 
Posty: 1550
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:59


Powrót do DDA

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości