terapia była takie są jej rezultaty.....
po terapii wyszło na to że to tylko ja powinnam dalej ją ciągnąć Sog zrezygnował bo jak to powiedział jemu już wystarczy... na miesiąc. dalej było to samo co przed terapią.
Wybacz ale teraz nie liczę na nic więcej, więc nie chce terapii nie chce mediatora, nie chce lekarzy....
Czy poddałam się..?? nie!!! stwierdziłam że nie będę odwalać syzyfowej pracy, zrobię krok na przód. Skoro on nie chce być szczęśliwy zadbam o swoje szczęście sama.
Jak ktoś nie widzi miłości i rani na wskroś a do tego wyrzuca Cię ze wspólnego życia po raz kolejny... to jaki jest sens walczyć z wiatrakami....??
Całe życie walczę o przetrwanie, odpuściłam pomagałam byłam otwarta na zamiany i miłość.... serce wywaliłam na rękę by wiedział że zrobię wszystko dla niego rodziny i dzieci... dla Nas....
Dosłownie wszystko!!!
poszłam na terapie by zmienić swój charakter... i to że miałam złe dzieciństwo, miałam problemy z prawem tylko po to by starczyło na chleb...., wylądowałam w szpitalu z silna anemią, krwotokiem i depresją bo pękło we mnie każde moje poświecenie mój organizm powiedział dość....!!!
Dzisiaj nawet jak bym została sama nie jestem w stanie zarobić na stancje czy życie swoje i dzieci....
chcę być szczęśliwa a nie ciągle coś w sobie dla kogoś poświęcać.... jestem egoistką...??? nie!!! chce żyć, spać i jeść jak normalny człowiek, śmiać się i płakać kiedy trzeba a nie jak wariat przez kolejne 6 miesięcy łykać tony leków.... Chcę pojechać na wakacje, mieć chwilę codziennie dla siebie, pragnę kochać!!! i być kochaną....
Marzę o spokoju w życiu, każdy problem da się naprawić wyplenić poradzić sobie z nim.... jednak trzeba do tego emocji charakteru i ogromnych chęci A NIE ZWALAĆ SIĘ NA CZYJEŚ BARKI I OSKARŻAĆ O BZDURY I TRAKTOWAĆ KOGOŚ JAK NIC BO MA SIĘ ZŁE DNI!!!
Tego nauczyła mnie terapia, kiedyś nie wstała bym z łóżka leżała bym i ryczała jak wariat a i przy okazji histeryzowała... Zwaliła że świat jest zły i niedobry a każdy mnie źle traktuje.....
dziś w nosie mam świat i ludzi wiecznie będą gadać i przeszkadzać... a jak mam zły dzień to tańczę i płacze.
Nigdy nie leżałam na ramieniu mojego męża i mu nie płakałam, słyszałam że jestem silna i dam sobie rade i mam wsiąść się w garść. Kiedy zauważył że ze mną jest na tyle źle ze takie słowa nie pomagają powiedział idź do psychiatry , sama poszłam ... zarejestrował ...??? nie !!! był pytał lekarza nie.... 2 razy próbowałam się zabić... był ?? nie!!! wyzwał mnie od różnych.
postanowiłam być silna bo myślałam ze na nic nie zasługuję i poszłam na terapie swoja własną i zrozumiałam że nie tędy droga...
Byłam wielokrotnie zła wściekła na niego za to ale przez to co zrobiłam w przeszłości myślałam ze mnie szczęści ma omijać i mam nie prosić o więcej... czekałam aż mi powie jesteś mym światłem.... nie doczekałam się!!!
Teraz wiem że jestem normalnym człowiekiem i mam prawo do błedów tak samo jak on i że mi również miłość, szczęście i spokój jest potrzebne....
nie mogę wiecznie mu ustępować dlatego schodzę z jego drogi ...!!!