uroda niby nie jest najwazniejsza, ale swoje robi. ja np. nie wyobrazam sobie byc z kims TYLKO fajnym, milym, z energia (bo to mi sie odrazu z przyjacielem kojarzy, u ktorego widzimy wylacznie wnetrze, reszta nie ma znaczenia), a nie patrzac w ogole na jego ujmujacy zewnetrzny czar. facet musi mi sie podobac, no nie ma opcji ze nie - i w srodku i na zewnatrz.
oczywiscie traktuje te atrakcyjnosc jako cos umownego i nie oczekuje jej namacalnej wersji na kazdym kroku, tzn. daje przyzwolenie na niewygladanie picabella z rana, kiedy sa rozczochrane, nieumyte wlosy, podczas choroby, gdy jestesmy zakatarzeni, czerwoni, po imprezie z ostrym kacem, gdy siedzimy nad klozetem, podczas okresu, gdy kobiecie wychodza rozne niespodzianki na twarzy .... itp. itd.