elo..

Problemy związane z uzależnieniami.

Re: elo..

Postprzez ludolfina » 9 lis 2011, o 09:08

a gdybym nie probowala to co? dasz mi ostrzezenie?

ja nie zyskuje ani ty na naszej rozmowie, z taka tendencja nie ma sensu kontynuacja.
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 10 lis 2011, o 06:49

I w ten sposob zrazilem do siebie ostatnia Westalke mojego watku...

Tak musialo byc...
Jestem Sam 8)
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez caterpillar » 10 lis 2011, o 23:53

Avatar użytkownika
caterpillar
 
Posty: 7067
Dołączył(a): 29 maja 2008, o 16:15
Lokalizacja: część świata

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 11 lis 2011, o 22:01

Nie wiem skad to sie bierzee, ale jak zaczynam czuc ze sie staczam, albo jak teraz ze sie juz stoczylem to odcinam sie od wszystkich. Nie odpowiadam na listy, mama i brat juz ponad miesiac czekaja na odpowiedz. Ziomki pisza esemesy co sie ze mna dzieje, a ja nie odpisuje po dwa tygodnie. Ucnam kontakty z dziewynami z ktrymi krece z kumplami ze znajomymi. Nawet przestaje sie odzywac do ostatniej osoby ktorej pozwalalem jeszcze byc przy tym i widziec jak sie bezczeszcze. Do ostatniej osoby ktora mnie akceptowala ze wszystkimi moimi wadami i nie oceniala tego co robie sobie, patrzac tylko na to jaki jestem dla innych. Nie wiem czy to dobre, ale chyba nie. Chociaz nie bujam sie przynajmniej z ziomkami z ktorymi codzinnie byla tylko kreska kreska joint i wodka. Ja juz tak mam. Zawsze bylem slaby w podtrzymywaniu kontaktow, to moja powazna wada. Nawet jak sie staralem to wychodzilo mi tak kilka miesiecy, pol roku. Moi przyjaciele znaja ta moja przypadlosc i nie obrazaja sie gdy sie nie odezwe przez 10 lat, a potem rozmawiam z nimi jakbysmy sie nie widzieli przez chwile. To musze zmienic, inni zasluguja przeciez na moja pamiec. Najbardziej mi glupio jak ktos inny pamieta...
Im bardziej pograzam sie w mrok tym bardziej podswiadomosc zaczyna mi platac figle. Kiedy normalnie jestem spokojny i rozwazny. Nigdy nie wsadam za kolko po kielichu i zawsze zwalniam na wioskach, zawsze mysle czy mi ktos nie wyskoczy zza samochodu. Tak nagle bardzo zaczelo mnie ciagnac za kolko jak sie zjaram. Zaczelo sie od tego ze pierwszego skreta robilem juz w pracy zeby w drodze do domu sobie spalic w autku... Nawet wiem co w tym lubie.. Wsiadam w swoj piekny samochod, puszczam reggae , zakladam okulary i sune przez miasto w promieniach zachodzacego slonca. Mijam radiowozy z jointem w zebach, stoje obok nich na swiatlach calkowicie wylajtowany. Muza wali tak ze az szyby drza, okna szczelnie pozamykane, w srodku az siwo od dymu - moja luksusowa hasz-komora.
Nie jestem z tego dumny, wiem ze na bani czlowiek gorzej reaguje. Wiem ze narazam osoby postronne dla mojej glupiej przjemnosci. Wiem bo kiedys juz raz potracilem kogos jadac na bani po calej nocy jarania, fukania i zapijania piwem. Na szczescie nic sie wtedy nie stalo, i mnie tez ominely konsekwencje - pewnie bym wlasnie wyrok konczyl odsadywac. Drugie szczescie, jest takie ze faktycznie sune, a nie cisne przez miasto. Jestem super ostrozny i jezdze tak powoli ze ciagnie sie za mna sznureczek samochodow ;)
Z tego bede musial zrezygnowac. Musze zaczac od baku... Ona nic mi nie daje a bedzie chciala zabrac wszystko. Tyle ze lubie ten stan, i ten nalog jest u mnie takim typowym zwyklym ludzkim nalogiem, o ktorym ksiazki sie pisze. Moj drugi nalog nie jest zwykly, nie jest ludzki. Nie czuje po tym dobrze, nie lubie tego i nienwidze siebie ze sie znowu w to wpieprzylem. Nie pomaga mi tez jakosc towaru jaki tu jest dostepny. Obawiam sie ze dosupuja psychotropow do niego. To czesta praktyka - raz ze sa tansze, wiec sie oplaca a dwa zeby bardziej ozaleznic klienta, petenta, mnie. Zwyklym cpunkom to nie przeszkadza i tak nie planuja przestac, a psychotrop daje im jeszcze dodatkowa jazde to zwyczajowego natrzepania. Dla mnie to katastrowa, ja musze sie skupic i rogicznie myslec, musze rozkminiac monstrualna architekture sytemu tworzonego przez wielkich mozgowcow przez dziesiec lat. Jak wyladowalem w obecnym gronie specjalistow to jak taki krasnoludek troche. Chociaz na studiach, w poprzednich firmach - zawsze uchodzilem za tego lepszego. Tu dostalem lekcje pokory ale i nauczke, bo w moim zawodzie jak ktos przez 5 lat nie uczy sie nowych technologi, to sie okazuje ze jest dinozaurem i wypada z gry. Mam troche nauki do nadrobienia. Musze dobrze poznac wzorce projektowe. Wczesniej to byla taka ciekawostka dla mnie, wiedzialem co to jest i ze najlepsi z najlepszych maja ta wiedze w jednym paluszku i dlatego sa najelpsi. Tu wszyscy tego uzywaja, tu menagerowie, personel nie techniczny miaj wieksze pojecie o nich niz ja. I szef pozyczyl mi ksiazke na temat zebym ja sobie poczytal bo stosowanie wzorcow to u nich podstawa. I trzymalem ja pol roku az sie w koncu uponial. I przeczytalem ze cztery strony, bo mi totalnie nie wchodzila. I jak oddawalem ksiazke to szef mnie postanowil odpytac (jak dla troche nie halo, ale za ta kase...). Oczywiscie nie mialem bladego pojecia o temacie, ale oczywiscie jak na studiach wybrnalem z jego pytan tak ze wygladalo jakbym sie tego czyl, moze po lebkach ale jednak... I za chwile bach - nowy projekt duzej zmiany w sytemie i mam zaprojektowac co zmienic, jakich wzorcow uzyc by osiagnac najlepszy efekt i przedstawic projekt systemu z calym drzewem powiazan i zmianami jakie trzeba bedzie wprowadzic. I zajelo mi to troche ponad tydzien, ale usiadlem w koncu i nauczylem sie i tych wzorcow i jak sie projektuje takie systemy i jak prawidlowo przedstawiac to na diagramach UML. I wszystko zostalo zaakceptowane przez starszych kolegow, i mialem zrobic estymacje czasu jaki zajmie wdrozenie wszystkich zmian. I jak zrobilem to wszystko sie rozjebalo. Bo szef przszedl i mi powiedzial ze jesli zajmie mi to 45 dni, to nie przedluzy mi kontrktu bo to dla niego za dlugo. Ze jak chcem tam zostac to ma to byc 30 dni... I sie zaczelo.. Znam sposob zeby wykonac zadanie w polowie czasu, ale sposob jest niebezieczny i zdradliwy. Mam juz ok 15 dni za soba, zostalo drugie tyle, a ja czuje ze sie wykanczam. Pozatym czuje ze to co mialo pomagac zaczyna mnie ciagnac w dol. Po tym towarze, naszpikowanym psychotropem, moze i mysle szybciej ale nie o tym co trzeba. Do tego dochodzi bakanie. Coraz czesciej sie przelamuje i jaram juz w robocie. Coraz czescie zanim jeszcze skoncze. Ide banda, ide lukiem.. Jak nie wyprostuje siebie to zle skoncze. Nie mam sily zaczynac czwrty raz od zera....
Dzisiej mial byc ten dzien. Dzisiaj 11.11.11 mialo byc dniem kiedy zaczalem zmiany. Slabo mi wyszlo. Wstalem o 15 po nie przespanaej nocce. W lodowce pustka w portfelu tez, tak to bym zamowil. Wiec wyszedlem cos zjesc - dlugo wychodzilem. Nie wazne jaki byl plan, co robic po kolei i ze tylko dlatego wbralem sie z domu bo kasy nie mialme przy sobie. I tak przypomnialem to sobie dopiero pod domem u czarnucha. Tylko wsiadlem w autko i wszytkie drogi prowadzily mnie do murzyna - on byl najwazniejszy. No nic odjechelem spod domu dilera i dalej do bankomatu, wtedy juz oczywiscie bez zadnych przystankow porosto do Hasana po baku. Ojedchalem tylko przecznice dalej, zeby mu przypalu nie robic i nie krecic pod oknem i zaraz zrobilem sobie grubego lolka. Palilem go sunac uclicami miasta omijajac male rozbiegane zydki, lazace jak swiete krowy stare zydziska. Dobrze ze uwazne jezdze, bo mi dwa takie male karanki w tych ich smesznych myckach i ze zwisajacymi pejsami choc mieli moze po piec lat, prosto przed samochod spomiedzy zaparkowanych przy drodze aut. Ale wolno jechalem i czekalem tylko na ten moment. Jakies chyba swieto maja dzisiaj, bo momentami to ulice byly az czarne od nich, a na tej uliczce bylo ich wieksze zgromadzenie. A tam gdzie jest dwoch zydow tam tez jest zazwyczaj siedem zydziatek. Zydowki maja po 10 -15 dzieci, tak srednio - normalnie... Pierwszyraz widzialem tutaj w uzyciu podwojne wozki i potrojne wozki. Tylko tu ter widzialem piecioletnia dziewczynke prowadzaca ulica wozek z malym brzdacem a za reke drugiego, tak na oko 2 latka moze. Dla mnie to nieodpowiedzialnosc tak pusicic dzieci, ale jak sie ich 15 to moze i mniejsza strata. I tak dobujalem sie do tureckiej restauracji. Chyba najlepsze muslimskie jedzenie robia jakie jadlem, a porownanie mam spore. I tam zjadlem pierszy cieply posilek w tym tygodniu. I poszedlem do sklepu i nakupilem sobienapojow roznych. Nawet taki z jakimis brazowymi straczkami na puszce. I kupilem sobie deser i slodycze bo sumienie znowu gryzlo. Bo poklocilem sie wczoraj z ostania osoba ktorej odpisywalem na esemesy. I teraz albo juz to zaakceptuje ze z nikim nie bede juz rozmawial albo musz kogo z tych co czekaja na odpiedz od miesiecy przeprosic. Byla zona robi mi za taka deske ratunkowa, tyle ze ona malo rozumie. Po tym co przeszla mialem nadzieje ze zmadrzeje, tak jak i mi sie zdarzylo, ale nie, nie zmadrzala. Moja druga ex - ta z ktora sie wlasnie poklocilem, tez nie dokonca rozumie, ale prznajmniej mowi mi to co jej powiem ze ma mowic i troche mi to pomaga... Choc bylo by skuteczniejsze gdyby jednak wyszlo to od niej nie poprzedone instrukcja...
Nie wiem co jutro bede robil. Dzisiaj obejrze sobie film i sie wyspie. Chyba musze cos na jutro wymyslic, zebym mogl sobie powiedziec ze zaczalem te zmiany. Mysle ze zaczne od nawykow. Zrobie sobie liste zlych nawykow i zaczne je korygowac i liste dobrych nawykow, ktore chcialbym nabyc. To bedze taki poczatek dla mnie. Moze dzieki temu ogarne swoje zycie i to co sie dzieje wokolo. Mysle ze tak stworze sobie taki bardziej stabilny grunt pod zmiany.
Tak wlasnie zrobie...
Dzisiaj u na gra Rihanna, nie wiedzialem nawet ale jakies dziewczyny z auta obok pytaly mnie na swiatlach gdzie jest sala koncertowa... Nie chodze na kncerty, ale takie wydarzenia uwazam czasami jako oczko puszczone od losu w moim kieruknu. Ktoyr mowi mi ziomek, idz nie bedziesz zalowal. Ale co? samemu mam isc? Bilet 65 euro plus na drinki... Kto ze mna pojdzie muzyki posluchac za ponad stowe - tu ludzie mysla w innej skali.... Jakbym mial tu pod reka jakas mila kolezanke to bym jej chetnie postawil bilet. Ale kolegom nie bede stawial, wiecej bym mial z tego klopotu niz porzytku. Myslalem juz nawet czy nie poszukac przez neta jakiejs dziewczyny w okolicy zeby ja czasem do restauracji zabrac albo na koncert. Bo lubie takie rzeczy, i stac mnie teraz na wszystkie atrakcje jakie mi przyjda do glowy, ale samemu to wszystko kicha. Moglem isc na ta Rihane... Na drugi raz los mi pokaze fige a nie pusci oczko...
Obrazek
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 12 lis 2011, o 02:03

Bianka napisał(a):Co do Twojej ex to teraz rozumiem, w sumie biedna kobieta, co się z nią teraz dzieje?
Co Tobą powodowało, że jej broniłeś? sentyment czy może jeszcze coś innego?

Ona teraz pracuje na polach Holandii zeby dzieci nakarmic. I jest jedyna osoba ktora jeszcze dopuszczam do siebie, z nikim innm sie juz nie kontaktuje. Ona przyjezda mnie odwiedzic czasem bo ma blisko, wtedy sie mna troche zaopiekuje bo ze mnie taki zyciowy kaleka. Ja jej znow pomagam jak finansowo nie daje rady. Ostatnio dalem jej na lazienke zebys ona i dzieciaki mogly sie myc w normalnych warukach - nie miala remontu od czasow PRL-u.
Wsperam ja tez na duchu, zawsze wyslucham zrozumiem i poradze. Ona ze swojej strony robi to samo dla mnie.
Kocham ja wciaz, taka glupia miloscia graniczaca z zauroczeniem. To kobieta z innego swiata. Chodzila z samymi gangsterami w moim miescie i zna wszystkich z "klimatu", to przy niej poznalem porzadnych recydywistow, oraz tych mniej porzadnych. A ze bylem calkowicie wolny od stereotypow ze nie osadzalem ludzi wlasciwie wogole a co najwyzej studiowalem ich raczej. I dzieki psychologi z kazdym (prawie, zdarzali sie i kompletni wariaci) moglem znalezc nic porozumienia. To znaczy, bardziej bralem ich pod wlos i faktycznie manipulowalem troche, ale musialem w tym towarzystwie, bo to tak jakby piesek kanapowy mial wspolnie z wilkami zdobycz zjesc. Ale nie kazdym i nie zawsze, a z jednym sie nawet zaprzyjaznile, z tekim starym kryminalista (w moim wieku, ale wygladal jak dziadek), alkoholikiem i porzadnym czlowiekiem przy tym. Zareczam ze nie bylo to latwo polaczyc a jakos mu sie udawalo...
Ona to taka "osiedlowa pieknosc", miala wprawdzie juz swoje lata, ale nadal byla super laska. Od zawsze wszycy za nia latali, uwodzili ja i znosili kwiaty. I to jest fajne uczucie jak widzisz ze kazdy leci na Twoja dziewczyne, ale ma tez duzy wplyw na jej sposob myslenia. Piekne osoby a kobiety w szczegolnosci(facet nawet jak piekny nie slyszy tego codziennie od roznych osob), mysla inaczej, bo zyja w innej rzeczywistosci. W tej bardziej znosnej. Ona, szalona imprezowiczka, zawsze gwiazda parkietu, zawsze w centrum zainteresowania. Super sie z nia bawilo, chociaz mi raczej ciezko bylo wytrzymac do rana... A do tego tez nie zadna cnotka niewydymka tylko prawdziwa maszynka. Byla w tych sprawach mocno do przodu :) I to tez podobalo mi sie w niej. Ja po tych swoich naukach mialem tez znowu taka zasade, zeby juz nigdy na odpieprz nie przeleciec dziewczyny, tylko zawsze dobrze sie postarac, dobrze o nia zadbac i generalnie dac z siebie wszystko. To dlatego ze przyszlo mi w zyciu pozalowac ze sie nie staralem bardziej w tych sprawach, bo potem nie wiedzialem juz czy bylem lepszy, czy ten drugi moze sie postaral lepiej... Oplacilo sie to podejscie. Wiecej przyjemnosci dla niej, wiecej dla mnie i plakietka najlepszego ruchacza:) Ja dla niej wogole bylem kims wyjaktowym. Mailem dodatkowe zalety, oprocz tych wybujalych cech charakteru ktorych i tak mialem jeszcze kilka w zanadrzu, a ktore sobie swierzo wyrobilem tuz zanim ja poznalem, i ktore mialem w duzym stopniu zatracic w czasie tego zwiazku. Bylem swierzo po intesywnej sesji samoulepszania i edukacji w zakresie komunikacji miedzyludzkiej z naciskiem na budowanie sympatii - w skrocie sztuki uwodzenia :) I zrobilem tak jak we wszystkich podrecznikach pisza, po zwiazaniu z dziewczyna nie przestalem jej uwodzic. I robilem pikniki na kocyku na lace wsrod kwiatow. I flirtowalem z nia slownie. I wozilem na ramie od roweru i zabieralem noca pokazac spadajace gwiazdy. Staralem sie zrobic wszytko, co mi juz dawniej wpadlo do glowy kiedy bylem z zona. Jednak z nia zadnych z tych pomyslow nie zrealizowalem. Ta druga dostala to wszystko ode mnie, bo naczytalem sie tych wysmiewanych przez wielu "podrecznikow dla nie umiejacych sobie radzic z kobietami". I zaczalem sie stosowac i nie dosc ze kobieta byla mna zachwycona i zazdroscily jej wszystkie koleznaki to jeszcze sprawialo mi to nieziemska frajde - robienie tych wszystkich zwariowanych rzeczy ktore robia na komediach romantycznych. To sprawilo ze sam sie tez dotadkowo wkrecalem i mimo ze mijaly miesiace, my nadal potrafilismy patrzec sobie w oczy w milczeniu i czuc ten scisk w sercu ktory pojawia sie na poczatku krecenia ze soba. To bardzo wzmacnia wzajemne uczucia i daje wielka satysfakcje, przynajmniej facetowi. I tak rozkochalem nas w sobie, ze juz nawet jak nie jestesmy razem to i tak sie nadal kochamy. Z takim ex-em zawsze sie zdradzi kolejnego faceta, dlatego latwo bylo mi ja odbic.
Pokochalem tez bardzo jej dzieci. To byl moj pierwszyw zyciu kontakt z malym dzieckiem, z jej 2 letnia corka i pokochalem ja tez do szlenstwa... Niesamowicie madre dziecko, bardzo elokwentne i rozmiawiajace z toba prawie jak dorosly. Spedzalem z nia praktycznie sto procent czasu. Nawet spalismy razem. Kiedy szedlem do toalety ona siedziala pod kratka od drzwi i nadal mi nawijala makaron na uszy:) Pokochalem ja strasznie i wiem ze z wzajemnoscia.. To bylo dla mnie wielkim wstrzasem gdy taki maly brzdac z kazdym dniem przekraczal kolejne bariery i w koncu doszlo do tego ze po kilka razy dziennie dstawalem od niej calusa i mowila mi "Wiesz, kocham cie...". Zostalem wiec jej ojcem chrzestnym, wiec jestem z ta rodzina poIaczony na zawsze. Nawrocilem sie tedy ponownie i wrocilem dzieki temu na lono KRK, po latach trwania, w tych bledach Bogu obrzydlych. Chociaz juz mialem skladac akt apostazji, zeby juz calkowicie na zawsze odciac sie od tej nienawidzonej juz przeze mnie wspolnoty. Jednak jak dostalem mozliwosc zostania chrzestnym mojej dziewczynki, to przemyslalem to sobie, polozylem na wadze i stwierdzilem ze od tej pory bede Polak-Katolik. Bede zawsze bronil mojego Kosciola i mojej tradycji, bede dbal by moja chrzesnica byla wychowywana w wierze katolickiej i bede do tego wszystkiego podchodzil smiertelnie powaznie(oprocz spowiedzi na ucho - sa jednak jakies granice ludzkiego zaangazowania). Dzieki naszej Polskiej tradycji zwiazalem sie z tym dzieckiem nierozerwalna wiezia, chcem byc dla niej super chrzestnym... Kochamy sie pewnie podobnie tak jak ojciec z corka(do konca nie moge tego wiedziec) wiec chyba mam duze szanse, by byc kims wyjatkowym dla niej.
Jest jeszcze jej syn, ziomek 16 lat, mialem z nim naprawde dobra sztame, przychodzil do mnie pochwalic sie co nabroili i jak potrzebowal pomocy. Traktowalismy sie nawzajem jak ziomki, i nie raz przesiedzielismy caly wieczor pod klatka z reszta naszych osiedlowych blokersow (w gazetach o nas pisali, ze gangi mlodociane, reportaze krecili, a jak zginal czlowiek to nawet "Uwaga.." przyjechala). Wiec jak zylem dobrze z mlodymi na osiedlu to i z nim przeciez, skoro on jest dobrym lubianym ziomkiem w ich kregu, bo jest zawsze wporzadku. Imponowal mi bardzo swoja odpowiedzialnoscia i zaradnoscia w takim mlodym wieku i zawsze traktowalem go z szacunkiem, za co on zrewanzowal tym samym i obdarzyl zaufaniem... A chlopak nie mial lekkiego zycia, jej szalenstwa i wieczna bania z towarzystwem z klimatu to jego cale dziecinnstwo. Musze powiedziec ze wyrosl na bardzo sympatycznego chlopaka z wielki sercem dla innych. On sie matce zalil ze w klasie wszyscy uwzieli sie na jednego chlopca i go ciagle mecza i mu dokuczaja, a on nie moze tego zniesc bo tak mu go szkoda.... To byla dla mnie taka szkola zycia w rodzinie i mysle ze zdalem egzamin, nie bylem w stanie zmienic pewnych rzeczy, jej zachowan, i nie chodzi tu bynajmniej o zadna przemoc, a nie potrafilem ich zaakceptowac. I nie wyszlo... Jednak cala trojka na zawsze pozostanie w moim sercu.
Obrazek
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Kaycee » 12 lis 2011, o 18:39

Forsaken napisał(a):Chyba musze cos na jutro wymyslic, zebym mogl sobie powiedziec ze zaczalem te zmiany. Mysle ze zaczne od nawykow. Zrobie sobie liste zlych nawykow i zaczne je korygowac i liste dobrych nawykow, ktore chcialbym nabyc. To bedze taki poczatek dla mnie. Moze dzieki temu ogarne swoje zycie i to co sie dzieje wokolo. Mysle ze tak stworze sobie taki bardziej stabilny grunt pod zmiany.


Niniejszym ogłaszam, że 'jutro' jest już dziś... 'Chyba' użyte przez Ciebie na początku zdania sprawia, że jestem trochę niepewna odpowiedzi, ale niech tam - zapytam: no więc zacząłeś te zmiany Forsaken? :) Zrobiłeś listę złych nawyków? Nie? To na co czekasz? Podziel kartkę na pół - po lewej stronie lista złych nawyków - po prawej przyczyny i sposoby zrezygnowania z nich i kto Ci w tym pomoże... Postaraj się nie brać wszystkiego na siebie, na pewno znajdzie się ktoś, kto będzie mógł Ci pomóc w przynajmniej jednym, dwóch... To zadanie na dziś. Jutro podobna lista, ale z dobrymi nawykami... Wykonać! :twisted:

Ja cierpliwie poczekam na sprawozdanie :)

P.S. Dla zachęty przykład:

Zły nawyk:
Odcinanie się od bliskich w momentach trudnych.

Przyczyna:
"Jest mi źle i co im do tego; i tak nie zrozumieją, nie będę się nawet wysilał. Niech się trochę pomartwią, pozastanawiają, w końcu słusznie będą się martwić... bo jest mi źle... etc."

Skutek:
"Będzie mi źle i w końcu nic im nie będzie do tego..." (swoją drogą skoro tak jak napisałeś, oni znają tę Twoją przypadłość i ją akceptują, to dają Ci ciche przyzwolenie, na takie właśnie, a nie inne postępowanie... tricky... to ich powinnam skarcić... przyp. autorki ;))

Rozwiązanie:
Tutaj chyba kluczowa będzie praca nad sobą z naciskiem na empatię. Próbowałeś kiedyś wczuć się w sytuację swojej mamy czy brata, odsunąć chwilowo na margines własne problemy i zastanowić się co oni czują... Ja mam empatii aż w nadmiarze (często ze szkodą dla mnie :P). Przekażę Ci więc jej część telepatycznie, obojgu nam to wyjdzie na zdrowie ;)

Empatia Kaycee ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~> Forsaken

:mrgreen:
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 12 lis 2011, o 19:42

No tak... to juz dzisiaj... Bede musal odlozyc to na jutro :) pozno wstalem... Powiedzmy ze mielem przesuniecie czasu :)
Jutro nastawie sobie budzik powiedzmy na 9:00 i zaczne dzien tak jakby to byl dzien pracy. Tylko ze to bedzie dzien pracy w domu. Tak zebym sie nie przemeczyl, to zrobie sobie takie pol dniowki. Ze cztery godziny prac domowych rozlozone tak na szesc zebym tez nie musial sie spieszyc (w koncu nie bede na spidzie nie?).
I tak... Plan jest taki:
9:00 pobudka, bez ociagania wstac i isc na zakupy do polskich sklepow(poprawka, moge sie poociagac do 10:00 zeby na pewno byly otwarte)... zaraz ide po fajki do nocnego to kupie na rano mleko do kawy :)
do 11:30 powinienem byc po dobrym sniadaniu i
12:00 zabieram sie za sprzatanie mieszkania. Ostatnio troche ogarnelem wokol sie po Twoim powerujacym poscie wiec nie bedzie tego az tak duzo. Daje sobie na to godzine, choc roboty jest max na pol.
13:00 pojde zrobic pranie. poczytam sobie ksiazke w pralni, moze spale lolka.. Nie mam az tak duzo prania bo mi ostatnoi byla wszystko poprala, ale dobrze zebym w koncu wyrobil sobie nawyk chodzenia do pralni i najlepiej zebym go polubil. Kreci sie tam zawsze sporo dziewczyn, a jak nie to zawsze moge ksiazke poczytac. Pozatym jakby nie bylo to bardzo lekka praca.
Skoncze pranie pewnie ok 14:00 - 15:00 i to bedzie koniec dniowki... Zrobie sobie kawe i posiedze w czystym mieszkaniu. Moze pojade sobie do restauracji na jakis fjniejszy obiad. nie wiem co z reszta dnia zrobic. Ale wazniejsze jest dla mnie zeby troche sie ogarnac z rana. Zeby lodowka nie swiecila pustkami.
Taki mam plan na jutro... 8)
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Bianka » 12 lis 2011, o 20:33

Teraz rozumiem Forsaken, jesteście silnie ze sobą związani, dlatego nie czułeś złości której w związku z przemocą próbowałam się doszukać...

Super, że masz taki plan dnia, gdybyś miał jakiś słabszy moment to może wpadaj tutaj:)
Avatar użytkownika
Bianka
 
Posty: 5298
Dołączył(a): 11 maja 2007, o 20:29
Lokalizacja: nieokreślona

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 12 lis 2011, o 22:00

Tych niewygodnych nawykow nie ma wcale tak duzo, wlasciwie to doskwiera mi raczej brak odpowiednich nawykow, typu jak przyniesiesz list do domu to go do cholery otworz i przeczytaj, a nie rzucaj na kupke innych nie otwartych listow. No i ten moj plan na jutro to takie przyzwyczjanie sie do tych rzeczy ktore chcialbym zamienic u siebei w nawyki...
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Kaycee » 13 lis 2011, o 00:41

Forsaken napisał(a):No i ten moj plan na jutro to takie przyzwyczjanie sie do tych rzeczy ktore chcialbym zamienic u siebei w nawyki...


No... dumna jestem :) A jutro poproszę o streszczenie realizacji planu - przyjdę tu i wszystko zweryfikuję. Strzeż się 8)

Ostatnio troche ogarnelem wokol sie po Twoim powerujacym poscie wiec nie bedzie tego az tak duzo.


:zawstydzony: W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak pisać do Ciebie częściej :)
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 13 lis 2011, o 12:19

Kaycee napisał(a):No... dumna jestem :) A jutro poproszę o streszczenie realizacji planu - przyjdę tu i wszystko zweryfikuję. Strzeż się 8)

Ja to mysle wrecz ze jak juz sie dobrze do kupy poskladam to raport tu nie wystarczy.... Chyba bedziesz musiala przjechac na wizytacje ;)
nie pozostaje mi nic innego, jak pisać do Ciebie częściej :)

O! To, to na pewno :) Tak szczerze licze ze mnie nie opuscisz zbyt szybko. Bardzo mnie motywujesz, Kaycee do zmiany na lepsze. Nie musisz robic wiele, po prostu badz :)
Ja wlasnie wrocielm ze sklepu i jem pyszne Polskie sniadanie. Swierze buleczki z plasterkiem sera i szynki a na na wierzch pomidorek. Wszystkie produkty Polskie :) Az milo :)
Czuje sie dzisiaj super. Wypoczety, wyspany. W sklepie kupilem sobie jeszcze red bulla i musze powiedziec ze nawet troche szarpnal :) Ciesze sie dzisiejszym dniem, czuje w sobie wielkiego powera...
Acha, przejezdzalem w drodze powrotnej ze sklepu kolo mojego czarnucha... I tak przeszlo przez mysl, przyparkowac na sekunde... Ale wiedzialem ze caly plan pojdzie w diably... I nawet myslalem juz o tym wczesniej, zanim z domu wyszedlem, ze jezeli zahacze o murzyna to z planu beda nici. No i dumny dmuny jestem z siebie... odpuscilem sobie chyba po raz pierwszy :)
--- edit ---
11:40 - troche przed planem, ale zabieram sie za sprzatanie. Mam w sobie dzis tyle energii ze juz chcialem sprzatac przed sniadaniem, ale stwierdzilem ze plan to plan i trzeba isc punt po punkcie :)
---edit---
13:30 - Posprzatane.. Facit.. 120% normy, bo nawet zamiotlem choc nie planowalem. Jest super, moje kawalerskie gniazdko wyglada jakby wlasnie wyjechala ode mnie kobieta :) Najbardziej ciesze sie ze nie potrzebowalem wspomagaczy. Normalnie po kresce tez sie super sprzata, a bez to to nie chce sie zabrac. Udowodnilem dzisiaj sobie ze mozna i na czysto. Drugi powod do dumy, to ze jeszcze nie jaralem. Normalnie w dzien wolny od pracy pykam dymka od samego rana... Dzis juz latam od paru godzin i jeszcze mam umysl czysty... Zostalo pranie. Nie sprawdzilem czy pralnia czynna w niedziele. Jak nie to zostawie pranie w samochodzie i wypiore jutro, po powrocie z pracy (i zahaczeniu o sklep).
--edit---
16:00 pralnia byla otwarta, jednak niepotrzebnie wydawalem wczesniej drobniaki na drinki, bo by sie przydaly... I zapomnialem proszku... No coz, nikt nie mowil ze bedzie latwo ;) Pierwsze kroki sa zawsze trudne :lol:
Za jakis czas ide jeszcze raz, a jak nie dzis to jutro, nie ma "bulu" ;) I tak jestem super z siebie dumny ze posprzatalem... Normalnie az czlowiekowi sie tak przyjemnie robi jak wchodzi do takiego wyblyszczonego mieszkanka :)
Dziekuje Ci Kaycee :cmok:
Ostatnio edytowano 13 lis 2011, o 17:09 przez Forsaken, łącznie edytowano 3 razy
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 13 lis 2011, o 12:25

nawyki:

1. Po jedzeniu od razu odniesc i zmyc naczynia po sobie:
i tak bede je musial umyc, jesli nie po uzyciu to przed nastepnym. Tylko ze po jest latwiej bo nie jst przyschniete, no i jest czysto - zawalony naczyniami zlew wplywa na mnie deprymujaco....
2. Po drodze z pracy zamiast prosto do domu, albo do czarnucha, napierw pojechac do sklepu. Kupic to co brakuje, lub nie kupowac, ale codziennie po pracy byc na chwile w sklepie...
3. codziennie znalesc pol godziny na ksiazke.
4. 15 min na sprzatanie
5. 15 min na rachunki i zalegle sprawy :?
6. poswiecic pol godziny na bycie "bliskim dla bliskich". Napisac mejla, eska, zadzwonic - codziennie do innej osoby...
7 pol godziny na trening, z rana przed praca.
8 pol godziny, na trening mentalny... Przedewszytkim cwiczenia i pratkyka - teorie juz znam :)
9 brac witaminy i suplementy... bardzo wazny punkt...
wyszlo tylko 2h... no i dobrze, jest miejsce na dodatkowa aktywnosc :)
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez Kaycee » 14 lis 2011, o 21:34

Forsaken napisał(a):Tak szczerze licze ze mnie nie opuscisz zbyt szybko. Bardzo mnie motywujesz, Kaycee do zmiany na lepsze. Nie musisz robic wiele, po prostu badz :)


Zatem po prostu będę :D Bardzo się cieszę, czytając takie posty jak te ostatnie, aż emanuje z nich taka pozytywna energia. Cieszę się, że udało mi się wykrzesać choć iskierkę, wierzę, że cała reszta to Twoja zasługa. W końcu mówiłam Ci, że chcesz walczyć i będziesz to robił 8)

Czuje sie dzisiaj super. Wypoczety, wyspany. W sklepie kupilem sobie jeszcze red bulla i musze powiedziec ze nawet troche szarpnal :) Ciesze sie dzisiejszym dniem, czuje w sobie wielkiego powera...
Acha, przejezdzalem w drodze powrotnej ze sklepu kolo mojego czarnucha... I tak przeszlo przez mysl, przyparkowac na sekunde... Ale wiedzialem ze caly plan pojdzie w diably... I nawet myslalem juz o tym wczesniej, zanim z domu wyszedlem, ze jezeli zahacze o murzyna to z planu beda nici. No i dumny dmuny jestem z siebie... odpuscilem sobie chyba po raz pierwszy :)


:slonko:

Mówiłam Ci już, że jesteś niesamowity? :zawstydzony: Mam nadzieję, że ten plan wcielasz w życie również dziś, nie ma taryfy ulgowej, musisz mi obiecać, że pójdziesz za ciosem, bo właśnie powyższym udowodniłeś sobie, że to Ty jesteś panem własnego siebie. A ja z tej racji szczerzę się do monitora jak głupia i naprawdę czuję, jakbym była świadkiem czegoś ważnego. I wiem, że to jest ważne. I wiem, że będzie jeszcze ważniejsze... :)

I dumna też jestem, o tak :D

Jest super, moje kawalerskie gniazdko wyglada jakby wlasnie wyjechala ode mnie kobieta :) Najbardziej ciesze sie ze nie potrzebowalem wspomagaczy. Normalnie po kresce tez sie super sprzata, a bez to to nie chce sie zabrac. Udowodnilem dzisiaj sobie ze mozna i na czysto. Drugi powod do dumy, to ze jeszcze nie jaralem. Normalnie w dzien wolny od pracy pykam dymka od samego rana... Dzis juz latam od paru godzin i jeszcze mam umysl czysty...


Z tym Twoim jaraniem to też miałam Ci ochotę porządnie zmyć głowę... Jak sobie wyobraziłam Ciebie jadącego w tym zadymionym aucie, rodem niczym z filmu gangsterskiego, to miałam ochotę Cię porządnie za te gangsterskie fraki wytargać... W rytmie reggae! :P Dobrze, że widzę jakieś postępy, może Ci się upiecze :twisted:

Dziekuje Ci Kaycee :cmok:


Nie ma za co :D Dopiero się rozkręcam 8)
Avatar użytkownika
Kaycee
 
Posty: 102
Dołączył(a): 4 paź 2008, o 12:24

Re: elo..

Postprzez Forsaken » 15 lis 2011, o 01:08

Ehh, Kaycee :( Zle sie dzieje... Oj, nie dobrze...
Chcialby to zwalic wine na innych, na klotnie na forum, na to ze nikt nie chcial uslyszec tego co czuje, co probuje im powiedziec... Ale to nie prawda... To ja, to ja zawinilem, to ja wymieklem i oddalem pola slabosciom... Mialem taki ambitny plan zeby dzisiaj nie jarac i uleglem... I o tej porze poszedlem do hassana... I ma dzisiaj "special" i jest "special"... Tylko ze to mnie to wcale nie cieszy... Chcialem w ten sposob uciec od problemow, zapomniec o nich na chwile... A dalej pamietam :( A zwalily sie nowe... Ciemne Ciezkie chmury zebraly sie nade mna...
Zawalilem sprawe, Kaycee... Nawalilem w robocie i nie to ze dzisiaj, ale ogolnie ostatnimi czasy... Wiesz, mam te swoje uwarunkowania, w szczegolnosci bakanie, ktore nie pozwalaja mi osiagnac wyzyn umiejetnosci. I nigdy nie pozwola. A tylko tak moge sie utrzymac w miejscu gdzie trafilem... Wlasnie znalazlem sie wsrod najlepszych z najlepszych, wsrod najbardziej obeznanych ludzi w moim fachu jakis w zyciu spotkalem. A sam jestem tylko pieprzonym cpunem.... Ich wiedza i doswiadczenie kilkakrotnie przebijaja moj z grubsza ociosany talent... Jestem przy tych ludziach krasnoludkiem mentalnym... A jeszcze zamiast sie douczyc i dogonic peleton, bo jest to w zasiegu moich mozliwosci, to cpam, cpam jak jakis idiota, ktorego ciagnie niezmiennie nad skraj przepasci... Ktos kto stracil juz raz wszystko przez glupi blad, powinien byc madrzejszy i nie popelniac go po raz drugi! Masakra... Jaki jestem zly na siebie! :evil:
Ale nie dopuszcze do tego! Nie ma bata - nie poddam sie! Bede walczyl do ostatniej kropli krwi jak rasowy Polak! I wiem ze Bog bedzie wtedy ze mna... Bo tylko z Jego pomoca wydostane sie z klopotow, w jakich sie teraz znalazlem... na wlasne zyczenie zreszta :(
x....
Avatar użytkownika
Forsaken
 
Posty: 596
Dołączył(a): 22 wrz 2008, o 02:26

Re: elo..

Postprzez pszyklejony » 15 lis 2011, o 04:07

Forsaken napisał(a): To ja, to ja zawinilem, to ja wymieklem i oddalem pola slabosciom... I wiem ze Bog bedzie wtedy ze mna... Bo tylko z Jego pomoca wydostane sie z klopotow, w jakich sie teraz znalazlem... na wlasne zyczenie zreszta :(
x....


Tylko to ostatnie zdanie jest prawdziwe. Niczemu nie zawiniłeś, nie wygrasz z psychiką. Trzeba próbować ją zmienić, ale to sprawa na dłuższą metę.
pszyklejony
 
Posty: 868
Dołączył(a): 7 paź 2008, o 21:56
Lokalizacja: warszawa

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Uzależnienia

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości