ambrela napisał(a):Dokładnie, nie pomożesz jej, jeśli ona tego nie będzie chciała. A gwarantuję Ci, że ona nie chce znać teraz tej prawdy- i nic z tym nie zrobisz. Ja też byłam swego czasu totalnie głucha na dobitne sugestie koleżanki, na temat jej ex, a mojego przyszłego. I skończyłam w 2 letnim neverending story z powrotami i odejściami, z bujaniem się to w górę, to w dół, motylkami w brzuchu i kamieniem w gardle. I tyle nerwów sobie tym napsułam i tyle czasu straciłam. Żałuję, że wtedy nie posłuchałam, ale wiem, że nie posłuchałabym wtedy nikogo, bo już miałam o nim swoje zdanie, którego nikt nie był w stanie zmienić.
Możesz spróbować, jeśli masz z nią dobry kontakt, ale nie bierz sobie tego za punkt honoru, bo obstawiam, że nie wyjdzie.
I na prawdę- tylko jej współczuć, jeśli ona mu wybaczy, nie ma czego zazdrościć. Bo widać, że to nie jest ten typ, co to się pogubił, tylko zwykły dupek, który robi to co robi, bez żadnych skrupułów.
tak...będzie ją musiał chyba zdradzić jeszcze wiele razy...albo zwyczajnie odejśc sam. Tez tak myślę. Ja uchronienia jej przed nim nie biorę chyba jako punk honoru..zaczęłam się zastanawiać, czy ja tez aby nie jestem trochę wyrachowana....bo tak naprawdę ona jest jedynym łącznikiem teraz miedzy nim a mną. Tylko dzięki niej wiem co się dzieje.
Wiecie czytam, tę książkę...pochłonęłam mnie niesamowicie i przeczytałam coś takiego:
Obsesyjne przywiązanie do mężczyzny pozwala uniknąć wewnętrznej pustki; pozwala
oddalić nudę, gniew, trwogę, zmartwienie. „Zażywamy" kogoś, bo nie chcemy zostać same z
sobą. I im więcej ów ktoś przysparza nam cierpień, tym bardziej nas odrywa od smętnej
rzeczywistości. Związek katastrofalny działa w istocie niczym silny środek oszałamiający.
Bez dręczyciela czujemy się jak narkoman po „odstawieniu". Mamy nawet podobne objawy:
biegunkę, nudności, poty, gorączkę, drżenie, powolny chód, natrętne myśli, depresję,
bezsenność, napady lęku. Nie zaznamy ulgi, dopóki nie wrócimy do ostatnigo partnera lub
nie znajdziemy sobie nowego.
Ja zawsze tak miałam....dla mnie związek bez dramatów był nudą i szybko go kończyłam. Może dlatego teraz za nim tęsknie....zamiast nienawidzić i dziękować, ze odszedł, a jak by to tak podsumować to mam nawet objawy wymienione w tekście...sądziłąm, zawsze ze ja jednak jestem silna i odporna na takie "tragedie" a tu....cóż za zaskoczenie