witam,
od paru miesięcy chodzę na terapię, wokół mnie był mur trudny do przebicia, ale ostatnio zaczęły sie w nim pojawić wyrwy. pojawiło się trochę więcej przyjaznych uczuć do świata, do ludzi może nie do końca ale do otaczającej mnie rzeczywistości. A najfajniejsze w tym jest, ze poczułam taką wewnętrzną siłę z bycia niewidzialnym dzieckiem w rodzinie alkoholowej. Do tej pory widziałam i odczuwałam same minusy tej roli: samotność, niewikłanie się w relacje interpersonalne, ciągłe stanie z boku. Jakoś ostatnio poczytałam trochę o tym i odkryłam, że jest wiecej osób takich jak ja nie tylko bohaterzy, maskotki itd i właśnie ta przynależność dała mi taką siłę, poczucie przynależności do grupy czego zawsze mi brakowało. Wiem, że się powtarzam z tym na forum ale chciałam się z tym podzielić. I w związku z tym mam parę pytań:
jak nie utracic miłości do samej siebie, którą niedawno odkryłam w sobie?
jak wykorzystać te pokłady miłości do świata, które są we mnie i sprawić by świat też mnie pokochał?
pytania są z deka infantylne ale są może ktoś ma jakieś pomysły z chęcią poczytam