Cześć Dorku,
1. Dodam coś, co tutaj nie padło - tamte 25 lat nadal gdzieś w Tobie ISTNIEJE, działa, jest częścią Ciebie, dawało Ci wiele dobrych i potrzebnych uczuć gdy się działy - i nic już tego nie zmieni. To tak dla porządku, bo ludzie mają skłonność do deptania pamięci o dobrych chwilach, gdy zaczynają się te gorsze - a szkoda.
2. Jak dobrze wiesz byłem w dość podobnej sytuacji. Długoletnia bardzo silna przyjaźń (męsko-męska, proszę nie mylić z relacją związkowo-erotyczną, wszystko było dla nas jasne, hehehehe). Każdy coś dostał - on ogromne wsparcie takie życiowe jak miał ciężko (jak miał straszną biedę, to np. transporty konserw, hehehe), a ja dłuuuuugie rozmowy na istotne dla mnie tematy oraz przez pewien czas dobre wsparcie.
Wyjechał do innego miasta, póki pakowałem dupę w samochód i jechałem 250 km w jedną stronę było OK., jak mi się odechciało, to jego podróży w drugim kierunku nie było.
Jak było mu trudno - to byłem najlepszym kumplem, jak mi było trudno - to miałem "męczące oczekiwania" (to cytat z wypowiedzi mojego kolegi). Coś ewidentnie siadło.
Myślę po latach, że są ludzie, którzy jak znajdą się w całkowicie innym życiu, zostawiają bardzo gwałtownie to, co było wcześniej. Nie rozumiem tego i sam taki nie jestem - pielęgnuję związki z ludźmi - ale inni mają inne charaktery. Jak są w nowym miejscu w życiu, dość szybko organizują sobie nowy świat i olewają stary.
Przecierpiałem bardzo, dużo mocniej niż Ty (przynajmniej tak mi się wydaje), bo dostałem kopa w dupę podczas mojej mocno rozgrzebanej, bardzo bolesnej psychoterapii. Niemniej jednak poradziłem sobie - co se miałem kurna chata nie poradzić?
3. Co jest teraz? Hm, żeby nie dekonspirować za bardzo człowieka napiszę oględnie, że łączą nas stosunki zawodowe. Zaakceptowałem fakt, że Wielkiej Przyjaźni już nie ma, i spokojnie pogodziłem się, że jest to co jest. Ciągnę kasę, dobrze życzę, nie widziałem gościa face to face od półtora roku (Internet to cudo!) i tak jest OK.
Czy żałuję tamtych lat i czy gdybym mógł cofnąć się w przeszłość zmieniłbym cokolwiek? Nieee! To był dobry czas, który wiele mi dał, i którego pamięć będę chronił.
Niemniej jednak w teraźniejszości, tu i teraz, poczułem się wolny, jak zadałem sobie pytanie - takie bardzo głęboko w sercu - "czy ja chcę bliskiej przyjaźni z tym mężczyzną?" i wyszło mi wielkie, stanowcze i nieodwracalne "NIE".
Zrozumiałem wtedy, że wykonałem swój wewnętrzny ruch w odpowiedzi na Jego wewnętrzny ruch - i że przyjaźni owszem szkoda, ale znowu wszystko jest na swoim miejscu.
Długo nie odpisywałem, ale trawiłem ten temat Dorku....
A decyzje? Jesteś bardzo mądrą kobietą, poradzisz sobie.
uściski!
Maks