"żaden facet nigdy mnie nie kochał, bo gdyby kochał to nie byłabym teraz nieszczę¶liwa"
Nie da się opisać tego jak straszne jest takie przekonanie - wielu z was tu trafia z powodu jaki¶ swoich życiowych problemów, ale w±tpię czy ktokolwiek aż tak pesymistycznie postrzega siebie, swoje dalsze życie i ludzi dookoła. Ja to widzę na prawdę w okropnych barwach..."
Niestety, jedziemy na tym samym wózku. Ja jestem już oczko wyżej, udaję gieroja sama przed sob±, skupiam się mocno nawet na tycich sprawach w moim życiu, na wszystkim - byle zapomnieć, nie czuć, nie my¶leć. Nie poddaję się, czas działa na moj± korzy¶ć, to na pewno. Minęło już sporo czasu. Ale to, o czym piszesz wci±ż we mnie jest. To moja puszka Pandory. Potrafię już z tym żyć, potrafię nie wyć gdy ona się otwiera. Czy się z tym pogodziłam? Na pewno nie. Bo jak się pogodzić z tak bolesn± prawd±?Ale instynkt samozachowawczy kazał mi to wszystko popakować do puszki, powiedzieć TRUDNO i kazać w to wierzyć. I isć dalej, do przodu. Zacz±ć wreszcie żyć, nie wegetować.No bo co innego mi pozostało? Okrutnik poranił mnie mocno w zwi±zku, ale już po po prostu wyrwał mi serce. NIe mam przeszło¶ci. On na ni± po prostu narzygał, przepraszam za słowo, ale tak jest. Nie wiem czemu nie zasłużyłam sobie na jego miło¶ć, szacunek.Mam w sobie ogromny lęk, że nie nadaję się do bycia kochan±, szanowan±, do bycia traktowan± dobrze.
Bardzo chciałabym mieć wył±czno¶ć na taki ból, taki cierpienie. Boli mnie, że kto¶ też tak czuje. Odarty z najważniejszego. Z podeptan± przeszło¶ci±, niepewn± przyszło¶ci±, ledwie żywy z bólu dzi¶.
Rozumiem Cię Olu, doskonale, niestety.
Cały czas próbowałam jako¶ podtrzymać w Tobie t± chęć walki o Was, Tym bardziej, że jak mówiła¶, że on się stara naprawić zło, które wyrz±dził.
Je¶li widzę jakie¶ najmniejsze chęci ratowania zwi±zku staram się namawiać. Wierz mi takie życie jak moje jest strasznie trudne, niemal codziennie zdarza mi się jaka¶ wielka bolesna klucha, któr± muszę przełkn±ć i udawać , że nic mnie to nie obchodzi, że jest ok. Takiego życia nie życzę nikomu.
Ale może być też tak, że walka przerasta nasze możliwo¶ci, a cierpienie staje się nie do zniesienia. Przekraczamy swój próg bólu i próbuj±c ratować resztki jakiego¶ nas, tracimy siebie. NIE jeste¶my w stanie wszystkiego znie¶ć. Każdy ma jakie¶ swoje granice. NIe ma sensu walczyć kosztem siebie. Bo to się nie uda, albo uda się na chwilę, a potem obróci przeciwko nam.
Martwię się o Ciebie, Olu. ¬le to wygl±da, rzeczywi¶cie. Duż± nadzieję pokładam w Twojej terapii. Twoja operacja na otwartym sercu wci±ż trwa.
Popatrz na te przepływaj±ce, wypływaj±ce z Ciebie uczucia z boku. Zdystansuj się. Stań i patrz. Let go. Nie analizuj, pozwól im płyn±ć. W tej chwili nie jeste¶ w stanie nic zrobić, racjonalnie my¶leć, bo cierpienie przesłania Ci wszystko.
Taki stan, ten "wylew" nie będzie trwać wiecznie. To taki trudny czas, ale to etap przej¶ciowy.
Gdy już wszystkie bóle wypłyn±, gdy nie zostanie już nic - zastanowisz się na chłodno, podejmiesz decyzję.Najlepsz± dla Oli (dla dziecka najważniejszy jest szczę¶liwy, spokojny dom - niezależnie od tego czy wychowuje się w pełnej czy niepełnej rodzinie). Albo będziesz potrafiła pogodzić się z tym, co sie stało i żyć dalej w tym zwi±zku albo pogodzisz się z tym co się stało, ale uznasz, że co¶ się bezpowrotnie skończyło i nie ma sensu w tym tkwić. I spokojnie odejdziesz w swoj± stronę.
Zastanawiam się, czy nie warto czy nie lepiej dla Was byłoby rozstać się na jaki¶ czas. Zbliżaj± się wakacje, to taki czas chaosu, naturalnej dezorganizacji - córeczkę mogłaby¶ zawieĽć do dziadków na lato, by odsun±ć j± od problemu, lub wyjechać z ni± - byle sama. Pob±dĽ trochę SAMA. POtrzebujesz czasu, dystansu - a tego nie masz. próbujesz wyrzucić negatywne emocje wobec niego na terapii - a potem wracasz do domu w którym jest on i pozornie poprawny dom, normalna rozmowa. My¶lę, że to strasznie duże, zbyt duże obci±żenie psychicznie.
Pomy¶l nad tym, Olusia, zatroszcz się o swój spokój.
Trzymaj sie cieplutko, dobrej, pogodnej nocy Ci życzę. PA