moje głośne milczenie...

Problemy związane z depresją.

moje głośne milczenie...

Postprzez aleksia » 24 paź 2011, o 11:28

Moje życie to rollercoaster. Tu i teraz, od rana do wieczora,działam tak strasznie automatycznie. Zaliczam różne sprawy, to co trzeba, nawet to, co lubię, a w gruncie rzeczy czuję się jak jakiś pionek w grze. Brak słońca też wpływa na mnie strasznie depresyjnie, mimo, że staram się temu nie dać i sprawiać sobie różne przyjemności. Mogłabym cały dzień chodzić w piżamie. Zwyczajnie w niczym nie widzę sensu, choć to taki oklepany tekst. Wiem, że ten sens gdzieś tam jest, no musi być, ale ja go po prostu nie dostrzegam. Czuję wstręt do życia,wszystko mnie dobija. Najwięcej energii kosztuje mnie kontrolowanie siebie samej, żeby nic sobie nie zrobić. Czasami sobie to wyobrażam i to mnie na chwilę uspokaja. Nie lubię marudzić, nie lubię narzekać, ale jest tak bardzo źle, ten przeraźliwy smutek i niemoc odczuwam niemal fizycznie. Antydepresanty właśnie odstawiam, bo nie przynosiły odczuwalnych korzyści, tak więc mogę liczyć tylko na siebie. Jestem zbyt wrażliwa, nie pasuję do tego świata. Chciałabym to wszystko dzisiaj skończyć, jednym ruchem, wypisać się po prostu. :(
Avatar użytkownika
aleksia
 
Posty: 97
Dołączył(a): 21 mar 2011, o 22:17

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez mahika » 24 paź 2011, o 20:06

Aleksia, moze to jesienna deprecha...
Przytulam póki co do mej pierwsi ;) :pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez aleksia » 25 paź 2011, o 10:44

Mahika :cmok:

Właśnie jestem na etapie odstawiania leków antydepresyjnych, tak więc teraz mogę liczyć tylko na siebie..
Avatar użytkownika
aleksia
 
Posty: 97
Dołączył(a): 21 mar 2011, o 22:17

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez andrzej83 » 25 paź 2011, o 11:22

aleksia napisał(a):Mahika :cmok:

Właśnie jestem na etapie odstawiania leków antydepresyjnych, tak więc teraz mogę liczyć tylko na siebie..


A czego tylko na siebie, tutaj na pewno się ktoś znajdzie co można na niego liczyć. Z nie którymi się nie źle znacie :kwiatek:
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez ambrela » 25 paź 2011, o 17:39

Wypisać się po prostu... też o tym ostatnio myślę. Nie to, żebym miała deprechę, czy coś. No nie wiem sama... niby nie jestem jakoś smutna strasznie, bywało naprawdę gorzej... Ale po prostu zgubiłam gdzieś sens. Na prawdę... Jakkolwiek dziwnie to brzmi, to po prostu nie wiem, co dalej- po co w ogóle żyć, skoro nie da się tego zatrzymać i i tak umrzemy? Co za bullshit. Wspieram Cię w odnajdywaniu sensu <przytul>
Avatar użytkownika
ambrela
 
Posty: 177
Dołączył(a): 4 wrz 2011, o 20:39

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez mahika » 25 paź 2011, o 17:57

odwieczna zagwostka :)
|po co życ, przecież i tak umrzemy :)
Chyba każdy indywidualnie musi odnaleśc sens.
Dla niektórych sens nadają doznania.
nie tylko te pozytywne, ale wszystkie.
Chęc zobaczenia co jest za zakrętem...
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez aleksia » 25 paź 2011, o 22:39

eh właśnie w takich momentach, kiedy życie wisi na włosku takie subiektywne poczucie sensu jest niemożliwe, choćbym nie wiadomo jak starała się coś naciągnąć, podkoloryzować, spojrzeć pod innym kątem.. to tak bardzo boli.. to nawet nie jest kwestia myślenia, ale kwestia "czucia"..
Avatar użytkownika
aleksia
 
Posty: 97
Dołączył(a): 21 mar 2011, o 22:17

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez Sinusoida » 26 paź 2011, o 15:09

Tak Aleksio, masz rację. To jest kwestia czucia. Nie marudzisz i nie narzekasz. Piszesz to, co czujesz. I choć trudno w to uwierzyć Ci teraz,na ten moment im bardziej pozwolisz sobie na wyrażenie tych przykrych emocji, tak po prostu, bez wyrzutów sumienia, bez mówienia do samej siebie: "ale marudzę" itd., tym jest większa szansa, że choć troszkę lepiej się poczujesz.
Piszesz, że odstawiasz antydepresanty. Jak długo je brałaś? Z tego, co wiem niektóre leki zaczynają działaś dopiero po pewnym czasie. Sprawdź może w ulotce tę informację. Druga kwestia, skoro bierzesz leki ktoś musiał Ci je zapisać. Czy lekarz nie skierował Cię na psychoterapię? Osobiście uważam, że leczenie depresji najlepiej "idzie" jeśli nie ogranicza się go tylko to farmakoterapii ale również do psychoterapii. Wiesz, jest taka teoria, która mówi że depresja jest wywołana tłumieniem negatywnych emocji, na przykład złości. Na to tłumienie zużywamy tyle energii, że już jej nam brakuje na normalną aktywność życiową... Oczywiście nie wiem czy tak jest w Twoim wypadku ale może rozważ wizytę u terapeuty.
Tymczasem polecam Ci książkę Frankla: "Człowiek z poszukiwaniu sensu". Może Cię zainspiruje. Ściskam :pocieszacz:
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez aleksia » 26 paź 2011, o 18:13

Sin :kwiatek:

Ja jestem beznadziejnym przypadkiem, biorę antydepresanty od lat, experymentowałam już chyba prawie ze wszystkim i raczej nic na mnie nie działa, no przynajmniej nie za bardzo, raczej uzależniłam się od nich psychicznie. Razem z doktorką postanowiłyśmy odstawić leki, no jedynie doraźne uspokajacze i nasenne muszę mieć, co by zupełnie nie oszaleć.
Sin, do psychologa chodzę, raz częściej, raz rzadziej, ale chodzę, chociaż teraz to już sama nie wiem, czego potrzebuję :bezradny:
Avatar użytkownika
aleksia
 
Posty: 97
Dołączył(a): 21 mar 2011, o 22:17

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez Sinusoida » 26 paź 2011, o 18:57

Psycholog i psychoterapeuta to nie to samo. Z całym szacunkiem dla psychologów, przy głębszych problemach najlepiej iść do psychoterapeuty. Poza tym, co to znaczy: "raz częściej, raz rzadziej ale chodzę"? To każe mi przypuszczać, że nie jesteś w terapii z prawdziwego zdarzenia. Może otrzymujesz jakieś wsparcie ale ja mam na myśli terapię jako proces, nie okazjonalne wizyty u psychologa. "Nie od razu Rzym zbudowano" i potrzeba troszkę czasu, a przede wszystkim regularności spotkań, by odczuć efekty terapii. Jest tu wiele osób, które nie raz pisały, że terapia im bardzo pomogła. I jeśli czujesz się paskudnie od dawna, to co masz właściwie do stracenia? Może więc oswajaj się pomalutku z taką właśnie myślą?
Tymczasem, jeśli chodzi o Twoje ostatnie zdanie, wydaje mi się, że potrzebujesz bliskości drugiego człowieka i zrozumienia. Wprawdzie prawdziwej bliskości nie mogę Ci teraz dać ale myślę o Tobie ciepło i przesyłam wirtualnego przytulasa :pocieszacz: :usmiech2:
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez aleksia » 27 paź 2011, o 09:38

Sin, masz rację, wiem, że psycholog psychoterapeucie nie równy, ale na psychoterapię z prawdziwego zdarzenia mnie nie stać. Jakiś czas temu byłam na kilku sesjach, ale w czasie terapii cały czas myślałam o tym, że to tylko godzinka i że kiedyś zbankrutuję, nie mogłam się w pełni skupić i oddać terapii :wink:
Avatar użytkownika
aleksia
 
Posty: 97
Dołączył(a): 21 mar 2011, o 22:17

Re: moje głośne milczenie...

Postprzez Sinusoida » 27 paź 2011, o 10:29

Może byłoby łatwiej gdybyś spróbowała myśleć: "robię coś dobrego dla siebie bo na to zasługuję. Kosztuje to wiele ale może poprawić moją jakoś życia i w tym kontekście są to wydane pieniądze, których nie ma co żałować. Męczę się już tak bardzo i tak długo, że tak naprawdę nie mam nic do stracenia..."
Avatar użytkownika
Sinusoida
 
Posty: 1225
Dołączył(a): 25 sie 2009, o 19:59


Powrót do Depresja

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 341 gości