ludolfina napisał(a):rowniez zycze powodzenia
Mam nadzieje ze w polowie listopada, moze ciut wczesniej bede mogl zerwac.
chociaz...
niepokojace jest to "bede mogl".. co ma ci to umozliwic? czy koniecznie musisz cpac aby to osiagnac?
chodzi o to, ze zadne wsparcie nie pomoze , gdy ta mozliwosc nie nastapi, zaden plan nie nastapi gdy nie nastanie "mozliwosc".
Widzisz... ciezko to zrozumiec jesli nie mialo sie stycznosci... Mozesz porownac ten stan nie moznosci do glebokiej depresji... Podobnie w tym przypadku, tu jest rowniez niezmiernie ciezko wykonac kazde zadanie...
Kiedys moglem i robilem wszystko "bez" i sprawialo mi robienie tego wszystkiego przyjemnosc... Niestety zepsulem sobie glowe - zaczelo sie juz na studiach. Nawet po latach abstynencji, i tak brakuje motywacji do wysilku... To sie nie naprawia... Da sie jednak jakos w tej abstynencji funkcjonowac, kiedy sie czlowiek wysila i zmusza do dzialania. Nadchodzi jednak czas gdy czujesz stawiane zadania zaczynaja cie przerastac... Wtedy najlatwiej jest siegnac po dopalacz i zalatwic sprawe. Bywa tez ze przeszlosc znowu zapuka do twych drzwi, gdy poznajesz nowa osobe a ona okazuje sie wkrecona i chetnie ci "pomoze" przypomniec sobie stare czasy - tak bylo u mnie... Przypomnialem sobie... A potem dostalem zadanie ponad swoje sily... I zapewne stwierdzicie ze poszedlem na latwizne, ale latwo oceniac czyjes zachowanie z zewnatrz - kiedy nie dotycza nas zadne rozterki ja targajace.
Widzisz, mowicie ze zadna praca nie jest wazniejsza niz zdrowie i wolnosc od nalogow, a ja jestem ciekawy czy faktycznie lekka reka poswiecilibyscie i kariere i zajecie przynoszace wam dziesiec srednich krajowych co miesiac... To wbrew pozorom nie sa latwe wybory...
Z drugiej strony wiem ze pozwalajac sobie przez dluzszy czas na prace na wspomagaczach, rowniez daze to zniszczenia kariery i utraty zajecia... Nie da sie tak dzialac na dluzsza mete. Wiem bo dzilalalem juz tak przez cale lata i na koncu stracilem wszystko - lacznie ze zwiazkiem. Bo ze wspomaganiem to jest tak:
poczatki super: "bez" mozesz duzo - "z" mozesz wszystko
po czasie: "bez" mozesz cos - "z" mozesz duzo (to jest najlepszy stan do ktorego moge wrocic - ten poczatkowy juz nigdy dla mnie nie bedzie dostepny, nadal tez jestem w tym stadium, tylko powoli przesuwam sie w kierunku nastepnego)
po dluszym czasie: "bez" nie zrobisz nic - "z" juz tylko cos.... (czyli i tak zawsze jest gorzej niz gdyby sie nigdy nie zaczelo)
konczy sie tak: "bez" nie zrobisz nic - "z" tylko bardzo niewiele...
To dlatego musze zakonczyc wszystkie trudne zadania "z", by potem miec ten miesiac (kiedy bede mogl robic tylko niewiele) na male zadania. Po miesiacu bede mogl ciagnac bez, choc niegdy tak efektywnie i produktywnie jak "z".... Pewnie nie zgodzicie sie ze mna. Nie musicie, ale ja tak to wlasnie widze.
Nie mam planu B na wypadek jak A nie zadziala. Plan A jest dopiero tworzony, mialem nadzieje na jakies pomocne pomysly, ale jak dotad zaden nie wydal mi sie interesujacy...
Zanim zaczne rzucac, podziele sie z wami moimi pomyslami na poradzenie sobie z tym. Poki co, kiedy jeszcze wciaz jestem w magicznym kregu, zaczynam zmniejszac dawki... Wiem, wiem... Co za roznica jaka dawka kiedy i tak bierzesz... Dla mnie jest roznica. Tak jak jest dla mnie roznica to, ze jade juz tylko na bomkach, a nie na kreskach jak wczesniej. Robie tak po to zeby zaspakajac juz jedynie potrzebe fizyczna organizmu(poki wciaz musze), a nie psychiczna chec by sobie zafukac.
Nie oczekuje zrozumienia... Ani poklepania po ramieniu za to co napisalem... Napisalem o tym wszystkim bardziej dla siebie niz dla was....