przez Melania » 15 sty 2008, o 14:25
Kochane KATKA i Abssinth,
Wybaczałam wiele razy wierząc, że on się poprawi, bo to obiecywał. Jesteśmy razem ponad rok. Rocznicy nawet nie uczciliśmy choćby winem, bo on stwierdził, że rocznice obchodzi się dopiero po ślubie. I tyle. Podczas tego roku były spięcia, jemu zdarzyło się nie powiedzieć prawdy, nigdzie nie byliśmy na wakacjach (żadnego wyjazdu choćby 2-dniowego w góry), ani nigdzie nie wychodziliśmy razem (kino było rok temu, dyskoteka 16 miesięcy temu, pizza kiedyś w sierpniu), no i kilka m-cy temu zrobił wojnę, bo zapisałam się na kurs tańca solo, miałam wybierać albo on albo taniec. Ale poszłam na taniec – po raz pierwszy się mu postawiłam – no i w końcu pogodził się z tym. Ale potrafi być dobry, dostałam prezent na mikołajki, przyniósł kwiaty i prezent na urodziny, takie drobne rzeczy mi z pracy przynosi, spędza u mnie prawie każdą wolną chwilę - co prawda siedzimy przed tv, śpimy, albo robimy inne rzeczy w łóżku – te trzy rzeczy wychodzą nam najlepiej, ale cóż poza tym? Dlatego czuję się rozdarta. Jestem o niego zazdrosna, on o mnie też, ale tłumaczę mu by zastanowił się co on czułby na moim miejscu, gdyby do mnie pisał jakiś chłopak z którym kiedyś kręciłam – ale nic to nie daje. Mam takie wahania nastrojów, raz myślę, że jest ok., a raz nachodzą mnie ogromne wątpliwości. Czy mam prawo wiedzieć do kogo pisze albo kto dzwonił? Ostatnio zapytałam go o to czy dzwonił kiedyś na seks-telefon, bo dostał niedawno smsa z tego typu serwisu, ale odpowiedział: „czemu miałbym dzwonić” i przestał się odzywać, stracił humor, był niemiły. Dlatego nie bardzo mogę z nim porozmawiać. To takie dziwne koło, bo gdy ja mam wątpliwość to on się wtedy denerwuje, bo uważa, że go o coś podejrzewam, wkurza się, obraża, wtedy ja mam poczucie winy, bo skoro on tak reaguje to może faktycznie przesadzam, może on jest fair wobec mnie a ja wymyślam problemy, więc zaczynam się przymilać do niego by się przestał gniewać. To takie dziwne, błędne koło. I ogarnia mnie strach - że jeśli nadal będę taka nieufna to on się wkurzy i faktycznie może mnie zdradzić, boję się wywołać przysłowiowego wilka z lasu. Chyba zbyt dużo rzeczy jest w sferze domysłów, zamiast konkretnych rozmów.
Najgorszy był początek roku. Przed sylwestrem byliśmy trochę pokłóceni, ale mnie przeprosił. Nowy rok spędziliśmy w łóżku. Czułam się dziwnie. Zamiast cieszyć się nowym rozpoczętym rokiem to byłam przybita przez trzy następne dni. Gdy on czwartego dnia zapytał mnie co mi jest to powiedziałam, że od paru dni mam taki dziwny nastrój, że nie wiem do końca dlaczego. Wtedy on się zdenerwował, bo chciał wiedzieć konkretny powód, a ja nie potrafiłam ująć w słowa moich myśli. Trochę się popłakałam (bo przez te dni głównie płakałam) no i on wtedy wstał, powiedział brzydkie słowo, powiedział żebym następnym razem napisała, że mam taki humor to on wtedy nie przyjdzie i wyszedł. Dobił mnie totalnie. Na drugi dzień powiedział, że już nie chce ze mną o tym rozmawiać, bo on chciał rozmawiać dzień wcześniej ale ja nie umiałam wtedy słowa z siebie wydusić, a więc on już nie chce słyszeć słowa na ten temat. Na szczęście jakoś sobie poradziłam z moim fatalnym nastrojem, nadszedł weekend i moje studia, więc musiałam wziąć się w garść, obecność koleżanek mi pomogła. Potem było fajnie przez tydzień, bo nie wspominałam o niczym, nie rozmawialiśmy na ten temat, ja miałam dobry humor, więc było ok. Ale gdy tylko dopadają mnie wątpliwości, jakieś podejrzenia, przemyślenia to chłopak to od razu zauważa i się denerwuje, mówi, że znowu mi odbija. Ostatnio mi nawet powiedział, żebym poszła się leczyć… Fajna pomoc ze strony bliskiej osoby… A przecież problem dotyczy nas, więc gdzie mam szukać pomocy jak nie poprzez rozmowę z chłopakiem… Teraz znowu się gniewa, bo wczoraj pisała do niego ta dziewczyna, z którą kręcił. Może faktycznie przesadzam, ale dlaczego zamiast otoczyć mnie troskliwym ramieniem, zapewnić o wierności, uspokoić mnie - to on się obraża, jest niemiły, nie uśmiecha się? Może za dużo wymagam? Może on już też jest zmęczony takimi huśtawkami nastrojów, ale przecież można i wręcz należy o tym porozmawiać, a nam tak ciężko te rozmowy wychodzą... Nie sztuka przemilczeć problem. Ostatnio obiecaliśmy sobie szczerość i wierność, widocznie on uważa, że na tym koniec rozmów na te tematy...
Poza tym jest jeszcze inna sprawa - mam kolegę, jest w wojsku. Kilka razy był u mnie pomóc mi przy nowym komputerze. Kiedyś pytał czy mam chłopaka, pewnie jest trochę mną zainteresowany, skoro pisze do mnie smski. Mnie on również trochę intryguje. Ale nie chcę go skrzywdzić, dawać fałszywych nadziei, a z drugiej strony nie chcę stracić z nim kontaktu. Kolejny powód rozdarcia. Ehh... Chyba czas na terapię.
Przepraszam, że tak się rozpisałam, zbyt dużo tego wszystkiego we mnie jest.
Pozdrawiam Was.