jak się zachować przy rozwodzie dobrych znajomych?

Problemy z partnerami.

Postprzez mahika » 13 sty 2008, o 13:53

A ja sobie myślę ze poprostu jesteś nie gotowa na jakiekolwiek rozmowy. Myślę że samo wyjdzie i poczujesz ze musisz, albo i nie. Ale chyba na razie sama jesteś w szoku i nie mozesz się z tym uporać.
Moze się mylę, nie wiem. Często się mylę....
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez Pytajaca » 13 sty 2008, o 15:33

A ja uwazam, ze to jes tich prywatna sprawa i nie powinnas pytac, oceniac, potepiac. Jesli nikt nie jest gotowy na rozmowe i jesli on sam nie chce Ci powiedziec, co jest przyczyna rozwodu, to powinnas sie wstrzymamc z wypytywaniemm, bo to zostanie odczytanie jako wscibskie weszenie i szukanie sensacji. Jestem pewna, ze on nie tego oczekuje od swych znajomych czy przyjaciol, nawet jesli popelnil duzy blad.

Poczekalabym na Twym miejscu az sam bedzie mowil, nie zaczynalabym rozmowy na ten temat sama. Jesli Ci ufa, sam zacznie mowic, a Ty mozesz dopiero wtedy "pociagnac temat dalej" w zadnym razie nie ocmeniajac i i nie potepiajac go. On sam musi dojsc do wnioskow, jakie krzywdy wyrzadzil.
Avatar użytkownika
Pytajaca
 
Posty: 690
Dołączył(a): 19 maja 2007, o 18:34

Postprzez mahika » 13 sty 2008, o 16:08

choć dzwonił do mnie (może poradzić się, czy wyżalić nie wiem, nie odebrałam tego telefonu).


A ja zrozumiałam ze on właśnie chce się spotkać z Echo....

A po drugie jak sie spotka z nim przypadkiem. A to przyjaciel długoletni!!
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez mariusz25 » 13 sty 2008, o 22:08

nie wtraca sie chyba, to ich zycie
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez echo » 14 sty 2008, o 21:22

no właśnie , telefonu można nie odebrać, ale gdy na siebie wpadniemy naprawdę nie wiem jak się zachowam. Może się zdarzyć na 90 % że mu nawrzucam, bo takie sytuacje wywołują u mnie przypływ agresji. I teraz sobie myślę, że właśnie będę sobą i będę prawdziwa gdy tak właśnie zrobię. Może właśnie przez to cackanie się z chamstwem jest tego tak dużo wokól nas.
Zdrada rozsiewa swe ziarna, a my nie "wyrywamy chwastów", udajemy że nie widzimy, przechodzimy obok i fajnie jest. Moim zdaniem to jest chore, a ja jestem przecież po tej mojej zdradzie nieco bardziej nerwowa i stanowczo mniej tolerancyjna.
Tu pojechałam oczywiście po bandzie (w teorii, bo jeszcze go nie widziałam i chodzę opłątkami, aby nie natknąć się) , ale czy bardziej niż on (w praktyce)?
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez mariusz25 » 14 sty 2008, o 21:26

a znasz prawde calkowita?
gdybys spotkala moja to pewnie ja bylbym najgorszym, co nie daje sie uderzyc, prowokuje itp.
uwazaj w osadach
mariusz25
 
Posty: 779
Dołączył(a): 8 maja 2007, o 18:22

Postprzez echo » 15 sty 2008, o 01:28

Nie ma prawdy całkowitej. W kazdym razie nikt z nas jej tu nie pozna.

ale jest coś takiego jak sumienie i dekalog.
A to co ja mogę osądzić to suche fakty:
smutne, rozdarte dzieci , załamana żona, a oni przytuleni, rozświergoleni ze swoją nową "miłością". Mdli mnie od tego. Dziwisz się?
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Postprzez ewka » 15 sty 2008, o 07:29

echo napisał(a):no właśnie , telefonu można nie odebrać, ale gdy na siebie wpadniemy naprawdę nie wiem jak się zachowam.

I czy musisz to dzisiaj wiedzieć, Echo Droga? Czy wpadniecie na siebie, czy zadzwoni... zareagujesz tak, jak czujesz - a jeśli on tego nie udźwignie, to już jego problem. Jesteś swoim doświadczeniem w jakiś sensie "naznaczona" i to jest oczywiste... myślę, że on sobie zdaje z tego sprawę.

Mam wrażenie, że rozdziera Cię dylemat tego, co dobre a co złe... a kumplem, który nawalił. Jeśli jest dobrym kumplem, to przetrzyma, jak mu wygarniesz. Jeśli nie przetrzyma... jego strata.

Wspominasz też o "wyrywaniu chwastów"... teoretycznie się z Tobą zgadzam, ale na ile wolno nam ingerować w czyjeś wybory, to sama nie wiem. Jeśli Ty i on to dobre kumpelstwo (lub może przyjaźń), to ma się to iść gwizdać, bo nawalił? Nie Ciebie oszukał i nie Ciebie zranił... sama nie wiem...

A gdyby okazał się homoseksualistą?

Czy to "rozświergolenie" to jest takie na pewno całkiem, to ja mam wątpliwość... gdzieś tam w środku każdy (chyba?) czuje, że okazał się świnią.

Pozdrówka
:kwiatek2:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Nocna_ » 15 sty 2008, o 22:09

Echo może moja wypowiedź cos Ci pomoże.

W pracy gdzie pracuje juz 12 lat jest znaczna wiekszosc mężczyzn i wiadomo to jak się mowi od wieków znajomi i przyjaciele. Wszyscy przeszlismy przez chty wlasnych dzieci, komunie itd. I jak to obecnie się dzieje zdrada stala się tak powrzechna....ja nie wiem czy to jakis nowy styl życia czy większości facetom odbiło....więc i tutaj u mnie w pracy kolega zaczął od zwykłej rozmowy na blogu a skonczył wspólna konsumpcją w łóżku.

Znam bardzo dobrze jego, jego żonę oraz dzieciaki. Tylko ja wiem o tym co się stało bo zauważyłam jego szaleństwo. A sama będąc zdradzaną jestem wyczulona na pewne rzeczy. Domyslił się, że wiem i zaczął sie tłumaczyć, wysłuchałam go na spokojnie powiedziałam co ja o tym myśle i dlaczego mam takie zdanie.

Na marginesie wiedział, że ja wziełam rozwód własnie przez zdrady. Pracujemy nadal i mamy kontakt ze sobą codziennie....nie da się tego uniknąć....ale tylko na stopie zawodowej. Stopa przyjaźni niestety zamarła. Facet o którym miałam zawsze dobre zdanie wzbudził we mnie niechęć. Poprostu nie umiem inaczej do tego i do niego podejść jak tylko na stopie służbowej. Co do reszty nie wnikam juz ani nie rozmawiam z nim na ten temat.

A jak sądze skoro się tak dobrze znacie napewno wcześniej czy później będzie chciał albo próbował z Tobą porozmawiać. Próbując to tłumaczyć.
Masz prawo do własnej opini i nie musisz przed tym uciekać a tym bardziej udawać że nic się nie stało....bo stało się.....a on będzie wiedział dlaczego Twoje podejście do niego sie zmieniło. Że nie popierasz tego co zrobił ale to on sam dokonał wyboru a Ty jako jego przyjaciółka masz zgoła odmienne zdanie na ten temat.
Avatar użytkownika
Nocna_
 
Posty: 16
Dołączył(a): 4 sty 2008, o 21:31
Lokalizacja: Gliwice

Postprzez echo » 15 sty 2008, o 23:02

wiesz nocna, ja też miałam taką akcję w pracy, kolega z koleżanką na bezczela flirtowali ze sobą ale na ostro, typu ona siadała mu na biurku i to nie na rogu, albo na kolana i wypinała do niego głęboki dekolt. Na imprezach firmowych znikali gdzieś razem. Ja nie raz zwracałam im uwagę, ale chyba za delikatnie (to było przed moją traumą ze zdradą męża), warczałam na nią, z nim rozmawiałam tłumacząc bezsens (on miał żonę w ciąży, ona rycząca singielka). I nic sobie z tego nie robili.
Dodatkowo do pokoju wróciła koleżanka po operacji guza piersi, którą kiedyś mąż zdradził, pożenił się z inną, a ich dzieckiem specjalnie się nie przejmował. Więc żal mi było jej dodatkowo za tę sytuację. Teraz poszłabym do szefa gdyby uwagi nie pomogły. reszta ludzi w firmie udawała, że nic sie nie dzieje, tak z przyzwyczajenia, ja w końcu odeszłam stamtąd. Jakis koszmarny był ten pokój: ta koleżanka po operacji była po zdradzie, oni byli w trakcie, a ja przed. Normalnie załamka.

Do "mojego" już chyba ex-kumpla tracę coraz bardziej szacunek i pewnie znajomość też się urwie, bo coraz bardziej "nie chce mi się z nim gadać" na przyjacielskiej stopie. Znajomi opowiadali , że widzieli ich właśnie rozświergolonych i radosnych, więc nie wiem czy faktycznie czują , że zrobili świństwo. Przecież walczą o swoje szczęście. Może kiedyś zapłacą za to. Czas pokaże.
Tymczasem ja postanowiłam zgłosić się do jego żony, może przynajmniej jej w czymś pomogę, bo na głupotę tych dwojga egoistów nie mam siły.

dzięki Wam za posty
echo
 
Posty: 344
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 22:02

Poprzednia strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 362 gości

cron