Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Problemy z partnerami.

Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Maui » 15 paź 2011, o 18:59

Wiecie co, chyba zaczynam czuć czym jest dorosłość. Niestety jej ciemniejsze strony i to, w jaki sposób wpływają na związek. Od 4 miesięcy mieszkam ze swoim facetem. Oboje jesteśmy młodzi (ja 22, on 25). Wcześniejsze nasze spotykania się - przyjazdy do siebie na weekendy (studiowaliśmy wcześniej w innych miastach) były dniami raczej odświętnymi - czas spędzaliśmy non stop razem. Spodziewaliśmy się, że tak nie będzie wiecznie i że kiedy zamieszkamy ze sobą, to będzie trzeba zajmować się codziennością. Ale ja mam wrażenie, że przez to oddalamy się od siebie. Dawniej, podczas sporadycznych spotkań rozmawialiśmy ze sobą ciągle, seks odbywał się nawet 3-4 razy dziennie, a teraz, kiedy wracamy do domu po zajęciach i po pracy to albo zajmujemy się domem, albo przygotowaniem na zajęcia na drugi dzień, albo pracą dorywczą (musimy dużo pracować, bo mamy problemy finansowe), albo po prostu padamy zmęczeni spać. Rozmawiamy ze sobą podczas wspólnej kolacji, śniadaniu lub przy kubku gorącej herbaty rano i tyle. Martwię się, że takie "dorosłe życie" zabije nam naszą miłość, że nasze kontakty się ochłodzą. W weekendy nadrabiamy zaległości z tygodnia, albo odsypiamy, więc też jest nam trudno mieć dla siebie tyle czasu, ile byśmy chcieli. Seks uprawiamy raz na tydzień, albo 2 razy w tygodniu, choć też z tym różnie, bo mój partner zaczął mieć problemy z erekcją, nie wiadomo dlaczego (co też jest powodem jego zmartwień). Nie chcemy, żeby tak było już zawsze. Choć może po prostu musimy się przyzwyczaić... Nie wiem, jak Wy dbacie o to, żeby Wasza miłość nie ostygła przez codzienne życie i zajmowanie się obowiązkami?
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez sikorka » 15 paź 2011, o 19:07

ja np. ide dzis z mezem do kina :) a potem na wspolne drinkowanie w knajpce :gites:
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Maui » 15 paź 2011, o 19:13

Nie chodzi mi o pomysły na to, jak spędzać czas - bo my mamy ich bardzo dużo ;) Tylko problem jest w tym, że po całym dniu/tygodniu czasem po prostu marzymy o tym, żeby iść spać, albo żeby po prostu siedzieć w domu (bo w ciągu tygodnia prawie nas w nim nie ma). Nie chcę pewnego dnia obudzić się i stwierdzić, że żyjemy obok siebie, a nie ze sobą. Jedyne co robimy razem, to jemy śniadania i kolacje, podczas których rozmawiamy o wszystkim. No i jak nie ma nas w domu na weekend, bo jedziemy do swoich rodziców to dzwonimy do siebie. Nie szczędzę mu codziennie ciepłych słów i gestów, oboje razem zajmujemy się ogarnianiem domu. Czasem do sklepu razem pójdziemy i skręcimy gdzieś w boczną uliczkę na spacer ;) Choć nie zawsze nam się chce. Jednak zmęczenie i problemy psychiczne robią swoje.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Płącząca Perła » 15 paź 2011, o 19:17

Witaj, niestety dobrze wiem po części o czym piszesz. Ja mam małe dziecko, pracuje i kończę studia. Czasu z mężem mamy bardzo niewiele. Też dość często mnie to irytuje szczególnie, że wolny czas, a raczej jego strzępki mąż dzieli jeszcze na swoją rodzinkę...Ale pocieszę Cię jest wiele par, które żyją bardzo podobnie i jakoś dają radę. Kwestia dobrej organizacji czasu wolnego i umiejętnego wykorzystania go. Pomyśl, że ten wyjątkowo intensywny czas kiedyś minie i tego czasu będzie dla Was więcej. Dużo daje też szczera rozmowa z partnerem o swoich lękach, smutkach. Trzymam kciuku, powodzenia!!!
Płącząca Perła
 
Posty: 84
Dołączył(a): 18 wrz 2009, o 20:40
Lokalizacja: Kraków

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Księżycowa » 15 paź 2011, o 19:24

Maui jak dobrze jesy mi znana codzienność o której piszesz... ale pocieszę Cię. Wszystko zalezy od Was... od tego czy dopuścicie do tego, żeby ta codzienność zabiła Wasze uczucie czy nie. Mieszkanie ze sobą to taki test, który wiele o Was nawzajen Wam powie.

Ja rok czasu mieszkałam ze swoim chłopakiem... było to samo... ja do pracy on z pracy i odwrotnie. Kasy mało i problemy, żeby starczyło od miesiąca do miesiąca...
BYły kryzysy i u nas akurat to podziałało wzmacniająco. Przezylismy razem trochę za nim zamieszkalismy i już mieszkając - choroba, zamieszania uczuciowe.,..

Ja teraz wiem, że mimo zgrzytów codzienności i mimo tego, ze druga osoba ,,nie zawsze czytam nam w myslach", nie zawsze umie być bliska jak powinna, to jest to normalne... nie zawsze da się odnaleźć w problemach codziennosci... nie znaczy, że ktos nas nie kocha...

Niestety mankamentem wspónego mieszkania jest więcej obowiązków i na przyjemności jest mniej czasu, bo to zmęczenie... więc seks też niestety wypada pewnie rzadziej :x Padanie ze zmeczenia też znam. Zupełnie jakbym czytała o sobie :wink:

Nas bardzo zmieniło samodzielne zycie, spoważnieliśmy trochę... nabralismy więcej odpowiedzialności. Od wczoraj jeszteśmy razem u moich rodziców, bo z powodów zdrowotnych własnie mój Ł nie dał by rady dodatkowo pracować, więc bylismy zmuszeni... Mamy nadzieję, ze ten czas szybkio minie...

Trzymaj się ! Będzie dobrze :ok:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Księżycowa » 15 paź 2011, o 19:30

Seks uprawiamy raz na tydzień, albo 2 razy w tygodniu, choć też z tym różnie, bo mój partner zaczął mieć problemy z erekcją, nie wiadomo dlaczego (co też jest powodem jego zmartwień). Nie chcemy, żeby tak było już zawsze.


To pewnie objaw stresu... poczatki samodzielności takie bywają... zadbaj p nastrój, oboje zadbajcie... jakąs kolacja przy weekendzie miły wieczorek i spróbujcie nie mysleć o tym co trzeba zrobić albo ile Wam zabraknie... Fajnie jest sobie powiedzieć, że... teraz chwila dla nas, bo nam się nalezy a od zmartwiania problemy nie znikną, więc nie warto niszczyć sobie innych swer zycia... wiem, że to nien jest proste, ale warto tak próbować... wiem coś o tym...

I bardzo fajnie napisałaś ,,Nie chcemy...". To już macie połowę drogi do dukcesu, bo najwazniejsze, że Wy nie chcecie, żeby było gorzej, żeby to dorosłe zycie Was osłabiło... Wy RAZEM nie chcecie... to ważne, ze jesteście RAZEM w tych zamiarach...

Rozmowa jest przede wszystkim... sprawienie sobie przyjemności nazzajem nie spodziewanie... okazywanie sobie uczuć... wierzę, że dacie radę :cmok:
Avatar użytkownika
Księżycowa
 
Posty: 6236
Dołączył(a): 23 paź 2009, o 11:36
Lokalizacja: Warszawa, Mazowieckie

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez andrzej83 » 15 paź 2011, o 20:04

Maui napisał(a): Od 4 miesięcy mieszkam ze swoim facetem. Oboje jesteśmy młodzi (ja 22, on 25). Wcześniejsze nasze spotykania się - przyjazdy do siebie na weekendy (studiowaliśmy wcześniej w innych miastach) były dniami raczej odświętnymi - czas spędzaliśmy non stop razem. Spodziewaliśmy się, że tak nie będzie wiecznie i że kiedy zamieszkamy ze sobą, to będzie trzeba zajmować się codziennością. Ale ja mam wrażenie, że przez to oddalamy się od siebie.


Witam Maui.
Bez urazy oczywiście, może kiepsko wyjdzie mi początek, ale bardzo szybko od zamieszkania razem dobiegliście do rutyny, można rzec życiowy sprint.

Więc moje pytanie, rozmawialiście o tym co dzieje się z waszym związkiem?.
Wiesz, gdy rzadko się widzimy, jest wspaniale, ciągle wielka miłość a to nie zawsze wiemy wszystko o partnerze, choć nam wydaje się że wiemy o nim wszystko. Może on nie do końca wie czy tego chce.

Maui napisał(a): Dawniej, podczas sporadycznych spotkań rozmawialiśmy ze sobą ciągle, seks odbywał się nawet 3-4 razy dziennie, a teraz, kiedy wracamy do domu po zajęciach i po pracy to albo zajmujemy się domem,


Nawet przy tych obowiązkach można się rozluźnić, najwyżej później spać pójdziecie, czy to tak wiele problemu?.
Może on nie chce ci przeszkadzać, a może powinnaś go jakoś prowokować, nie macie takich zachowań?. Może warto o tym pomyśleć i spróbować.

Maui napisał(a): W weekendy nadrabiamy zaległości z tygodnia, albo odsypiamy, więc też jest nam trudno mieć dla siebie tyle czasu, ile byśmy chcieli. Seks uprawiamy raz na tydzień, albo 2 razy w tygodniu, choć też z tym różnie, bo mój partner zaczął mieć problemy z erekcją, nie wiadomo dlaczego (co też jest powodem jego zmartwień). Nie chcemy, żeby tak było już zawsze. Choć może po prostu musimy się przyzwyczaić... Nie wiem, jak Wy dbacie o to, żeby Wasza miłość nie ostygła przez codzienne życie i zajmowanie się obowiązkami?


Porozmawiajcie o tym wszystkim, bo problemy życiowe jak i ze związkiem to też wpływają na erekcję, duszenie w sobie emocji, nie radzenie sobie z niczym a czasem drobnostki.
Być może że nawet porada u specjalistów w razie poważniejszych problemów jest wskazana.

I nigdy się nie próbujcie do tego przyzwyczaić bo zabijecie samych siebie, zaczniecie się na wzajem drażnić i będzie coraz gorzej.
Walczcie o związek i rozmawiajcie o tym, bo jedna osoba nic nie wskóra, do tego trzeba dwojga.
Same chęci nie wystarczą, Bez graniczenie walka o miłość, bo jak jej zabraknie to ..............

Ps. Nie raz pracowałem ponad siły ludzkie i wiem co to zmęczenie, ale zapomnieć o przyległościach. Wybacz.
Życie to nie tylko praca.
Powodzenia.
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez andrzej83 » 15 paź 2011, o 20:06

Widzę że kasiorek po części mnie ubiegł, ale długo pisałem.......... :haha: :haha: :haha:
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Maui » 15 paź 2011, o 20:12

Nie chcemy - dużo o tym rozmawiamy. Oboje chcemy teraz uzbierać jak najwięcej pieniędzy, bo chcemy wziąć po studiach ślub, a niestety nikt nam tego nie zasponsoruje... a jeść też za coś trzeba... Musimy jakoś wszystko ogarnąć. Na szczęście nadal w miarę możliwości dużo rozmawiamy i dzielimy się wszystkim ze sobą. Sprawę komplikuje niestety fakt mieszkania... Mieszkamy jeszcze z jego bratem. Dzielimy 2 pokoje, z tym że my zajmujemy salon z aneksem kuchennym. Niestety ten salon nie ma drzwi, więc tak średnio z nasza prywatnością i seks gra rolę tylko w nocy, kiedy jego brat śpi, albo gdy go nie ma (ew. w łazience, ale to na szybko i średnio przyjemnie). Teraz z tym jego bratem są problemy, nie chce włączać się w obowiązki domowe, a wyprowadzić się nie możemy od siebie, bo nie damy radę finansowo - musimy razem płacić za mieszkanie.
Cieszy mnie tylko to, że RAZEM BUDUJEMY swoją przyszłość. I że będziemy mieć satysfakcję, jak nam się uda... Jestem bardzo wzruszona, kiedy on mi mówi, że teraz chce zarabiać na naszą przyszłą rodzinę, którą chce ze mną założyć - żeby móc zapewnić warunki do życia mnie i naszemu dziecku, które mamy nadzieję kiedyś mieć. Cieszę się, że jest odpowiedzialny. Ale nie chcę żebyśmy popadli w drugą skrajność. Bo potem się okaże, ze nie mamy już co budować.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez mahika » 15 paź 2011, o 20:18

maui, prawdziwej miłości nic nie jest w stanie zabić :)

4 miesiące to króciutko, wszystko się ułoży i wyklaruje.
Wiesz, to takie fajne co napisałaś o wspólnych posiłkach.
Bardzo ważne.

Fajne jest też żeby nauczyć sie wspólnie odpoczywać.
kto powiedział ze sobotni wieczór to musi być jakieś szaleństwo? (no czasami :P )
Byczenie sie wspólnie z michą popkornu przy fajnym filmie po cieżkim dniu, tygodniu pracy też jest fajne.
Różne ciekawe rzeczy wtedy mogą wię wydarzyć :P

Mogli byście też wspólnie jeździc do Waszych rodziców, raz do jednych, raz do drugich.
Mieli byście więcej czasu dla siebie.

Chyba najważniejsze żeby nie martwić się na zapas, nie spinać, tylko podejść do wspólnego życia na luzie.
To Wy układacie zasady na jakich będziecie żyli, nie inni i nie trzeba sie sugerować tym np(!) ze u kogoś tam sex jest co dziennie.

myślę ze nie jest źle ;)
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez Maui » 15 paź 2011, o 20:23

Andrzej, pewnie to jest rutyna, ale my teraz walczymy o swoją przyszłość. Nikt nam nie daje pieniędzy na utrzymanie ,a pogodzenie studiów i pracy żeby móc się utrzymać graniczy teraz u nas z cudem. Bardzo duzo rozmawiamy ze sobą, jesteśmy swoimi przyjaciółmi. Wcześniej z erekcją nie było problemów - ostatnio są. On miał ciężki ostatni rok, miał urlop zdrowotny przez swoją depresję, prawie go wywalili ze studiów przez zaburzenia lękowe, teraz będzie zaczynał terapię. Ja sama zbieram się znowu do terapii DDA. Problemy finansowe - on się martwi tym, że skończymy pod mostem, problemy domowe z jego bratem, który jest nierobem, jego wiecznie krytykująca mama... cięzko jest. My się czasem sprzeczamy, ale wyjaśniamy wszystko na bieżąco. Trochę się wystraszyłam tym, co napisałeś. Boję się rutyny. A z tym seksem to próbujemy, to nie jest tak że nie chcemy. Czasem kładziemy się później spać, ale to jest wtedy druga w nocy... a rano potem zasypiamy na zajęcia albo jesteśmy nieprzytomni. Nawet jak nie wyjdzie nic przez jego brak erekcji to i tak tkwimy w bliskości, pieścimy się. Przerwy między zajęciami spędzamy też razem, wracamy raz w tygodniu razem do domu. To jest pewnie mało, bardzo mało, ale to nie jest tak, ze sobie olaliśmy sprawę. Czasem tylko nie mamy możliwości, albo siły. I chcielibyśmy to zmienić - mamy dużo planów. Ale nie mamy pieniędzy. Studia też musimy skończyć. I to są nasze problemy, z którymi jeszcze nie umiemy sobie poradzić.

Mahika, co do jeżdżenia do rodziców, to oboje pochodzimy z jednego miasta, więc zazwyczaj rozjeżdżamy się. Ale widzimy się i tak wtedy, idziemy na jakiś spacer, on przychodzi do mnie na obiad. Chociaż to też jest średnio miłe - moi rodzice są alkoholikami, mam brudno w domu, a jego mama znowu jest osobą, która ciągle się go o coś czepia, ciągle mu mówi jaki jest głupi, jak sobie z życiem nie może poradzić. Ale mój ojciec jest chory, więc wracamy do domu, jego mama też go często prosi o pomoc przy jej sprawach. Chcemy skrócić te wyjazdy, żeby trwały krócej - żeby np. niedzielę ZAWSZE mieć tylko dla siebie.
Maui
 
Posty: 200
Dołączył(a): 27 lip 2007, o 17:12

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez andrzej83 » 15 paź 2011, o 20:25

Skoro oboje walczycie oboje, to tak jak mahika napisała

mahika napisał(a):maui, prawdziwej miłości nic nie jest w stanie zabić :)


Chyba najważniejsze żeby nie martwić się na zapas, nie spinać, tylko podejść do wspólnego życia na luzie.
To Wy układacie zasady na jakich będziecie żyli, nie inni i nie trzeba sie sugerować tym np(!) ze u kogoś tam sex jest co dziennie.

myślę ze nie jest źle ;)


całkowicie się z tym zgodzę. Obyście nie zapomnieli o rozmowie, to jest najważniejsze. A czas pokaże efekty.
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez mahika » 15 paź 2011, o 20:31

a, no to pewnie, skrócić, albo jechać tylko na niedziele.
Pamiętaj, to Wy jesteście kreatorami Waszego życia.
Róbcie tak żeby było Wam dobrze i wygodnie.
Po swojemu.
Najgorsze co można zrobić to oglądać sie na innych,
jak inni czy większość żyją i dążyć do tego na siłę.
To moze zabić każdego z Was indywidualnie.
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez andrzej83 » 15 paź 2011, o 20:38

Maui napisał(a):Andrzej, pewnie to jest rutyna, ale my teraz walczymy o swoją przyszłość. Nikt nam nie daje pieniędzy na utrzymanie ,a pogodzenie studiów i pracy żeby móc się utrzymać graniczy teraz u nas z cudem. Bardzo duzo rozmawiamy ze sobą, jesteśmy swoimi przyjaciółmi. Wcześniej z erekcją nie było problemów - ostatnio są. On miał ciężki ostatni rok, miał urlop zdrowotny przez swoją depresję, prawie go wywalili ze studiów przez zaburzenia lękowe, teraz będzie zaczynał terapię. Ja sama zbieram się znowu do terapii DDA. Problemy finansowe - on się martwi tym, że skończymy pod mostem, problemy domowe z jego bratem, który jest nierobem, jego wiecznie krytykująca mama... cięzko jest. My się czasem sprzeczamy, ale wyjaśniamy wszystko na bieżąco. Trochę się wystraszyłam tym, co napisałeś. Boję się rutyny. A z tym seksem to próbujemy, to nie jest tak że nie chcemy. Czasem kładziemy się później spać, ale to jest wtedy druga w nocy... a rano potem zasypiamy na zajęcia albo jesteśmy nieprzytomni. Nawet jak nie wyjdzie nic przez jego brak erekcji to i tak tkwimy w bliskości, pieścimy się. Przerwy między zajęciami spędzamy też razem, wracamy raz w tygodniu razem do domu. To jest pewnie mało, bardzo mało, ale to nie jest tak, ze sobie olaliśmy sprawę. Czasem tylko nie mamy możliwości, albo siły. I chcielibyśmy to zmienić - mamy dużo planów. Ale nie mamy pieniędzy. Studia też musimy skończyć. I to są nasze problemy, z którymi jeszcze nie umiemy sobie poradzić.




U mnie bywało że na chleb nie miałem i potrafiłem pracować fizycznie do 16 godz. na dobę. Myślisz że ja tego nie znam. Ja już dawno się od matki wyprowadziłem i nawet już nie chcę jej pomocy, nawet wolę sam święta spędzić jeżeli będzie taka konieczność. A z miasta rodzinnego wyjechałem bez biletu powrotnego, kąta, miałem tylko pracę. Życie.
Problemy osobiste, wpływają na erekcję więc się nie martw, skoro sobie radzicie inaczej, obrobicie się na spokojnie z problemami, to wszystko wróci do normy.

Przepraszam że cię przestraszyłem, ale jak ze sobą rozmawiacie na bieżąco, to nie widzę problemu.
Dajcie sobie czas aż uporacie się z problemami i będzie ok. Ja w to wierzę. Tylko nie zapomnijcie o rozmowie.
Avatar użytkownika
andrzej83
 
Posty: 1248
Dołączył(a): 30 wrz 2011, o 13:35
Lokalizacja: Warszawa

Re: Żeby codzienność nie zabiła miłości...

Postprzez marie89 » 16 paź 2011, o 00:37

A ja myślę, że trzeba docenić te Wasze wspólne.. naprawdę wspólne chwile w codzienności..

Wspólne posiłki.. herbata... Rozmowy. Poczucie wsparcia... To bardzo ważne. Z tego co piszesz..macie to. To niezwykle ważne.

Może emocje nie są tak intensywne jak na początku... Wy już nie tak spontaniczni rzucający się co chwila na siebie.. ale to nie musi oznaczać czegoś złego.. jakiegoś kryzysu..

Po prostu Wasz związek ewoluuje...

Tak myślę...
marie89
 

Następna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 318 gości