dziewczyny mam zgryz. Moi dobrzy znajomi jak to ostatnio często bywa rozstają się. Jakaś zaraza z tymi zdradami. Co krok to kwas.
To mój kolega ze studiów i żona, którą bardzo polubiłam. Po 9 latach małżeństwa jemu niestety chyba odbiło i poznał jakąś pannę w pracy, po czym romans rozkwitł, żona się dowiedziała, wybuchła wielka awantura, no i teraz rozwód.
On najpierw był w szoku, bo nie chciał tego rozwodu, ale teraz chyba zrezygnował i jest mu na rękę. Mają dwoje dzieci ,a ta nowa pannica też ma dziecko. Bardzo mi żal żony mojego kumpla, ale co mam zrobić z nim? Ja sie zachować? Kiedyś bardzo go lubiłam i ceniłam, teraz unikam kontaktu, choć dzwonił do mnie (może poradzić się, czy wyżalić nie wiem, nie odebrałam tego telefonu).
Kurczę nie mogę go zrozumieć, wszystko było Ok ,a jemu tak nagle odbiło. Ja sama jestem zdradzoną żoną i nóż mi się w kieszeni otwiera, naprawdę mam wielką ochotę wyrzucić mu to co o nim myślę prosto w twarz i zerwać kontakt. Z drugiej strony żal mi tych wspomnień, taki był sensowny gość, może jeszcze kiedyś otrzeźwieje. Nie wiem co robić gdy go spotkam przypadkiem /(a to się często zdradza, bo mieszkamy blisko siebie)
co robić ? wtrącać się i umoralniać faceta (co oczywiście najchętniej bym zrobiła ) czy raczej dać spokój, czas i poczekac na rozwój sytuacji.
co zrobiłybyście na moim miejscu?