Tak bardzo mi przykro...
Znów uwikłałam się w nieszczęśliwy związek, ech...
On zakochany w cyferkach, przesiąkniety owa polską zaściankowością, rzucił mi "Nigdy nie będziemy razem"
A, ja płaczę po nocach, jak nastolatką - bo tęsknię, bo myślę, bo Go kocham.
Potrafił mnie całować, kochać się ze mną, mówić, że mu zależy, że tęskni, ale być ze mną, gdzie jasno jest określone, iż jesteśmy parą - już nie.
A, o cóż poszło? Jestem tuż po 30-tce, a on 7 lat młodszy. Bariera wieku, widocznie okazała się nie do pokonania! Czemuż nie skończyłam tego wcześniej?
A teraz , jakże czuję się ohydnie! Mam świadomość, iż nie mam prawa wymagać od każdego nonkormizmu, w kwestii podejścia do wieku partnerów w związku, ale zwyczajnie czuję się wykorzystana;(
Owe 7 lat nie miało znaczenia, gdy się ze mną kochał!
Ależ jestem rozgoryczona, a z drugiej strony ten natłok myśli czy słusznie zrobiłam mówiąc, iż to koniec?
I na cóż mi ta "rzekoma" siła, kiedy teraz płaczę?
Pustka...