Sansevieria napisał(a):Skoro w Twoim domu była przemoc psychiczna to jest jasne, że miało to na Ciebie wpływ. Między innymi zapewne od najwczesniejszych lat uczyłeś się, że ujawnienie uczuc, które się komuś nie podobają (na przykład model "dobre dziecko nie powinno się złościć") grozi nad wyraz niemiłymi konsekwencjami. Przy czym zranienia słowem są bardzo bolesne, ale z punktu widzenia dziecka w ogóle nie są zranieniami. Jest to jego naturalne środowisko, uważa różne zachowania za normę, do której sie dostosowuje. Co nie znaczy, że nie czuje, przynajmniej na początku. Przemoc psychiczna jest albo gorąca (krzyk, bezpośrednie wyzwiska) albo chłodna ( ironia, sarkazm, "żarty" itpd), czasem oba rodzaje na raz. Ta chłodna daje obraz "dobrego domu, gdzie dziecku niczego do szczęścia nie brakuje i wszystko ma zapewnione" bardzo często.
Ciekawe ale obawiam się że wyglądało to nieco inaczej:) Ja byłem typem raczej rozpieszczonego dzieciaka, który w dodatku był mocno nieposłuszny. I z którym matka sobie kompletnie nie radziła. Więc nie było tak że ja się nie złościłem czy nie okazywałem innych uczuć bądź mocji. Wprost przeciwnie. Zresztą.......tego typu historie to nie na forum:)
Sansevieria napisał(a):Nie miałeś ojca - Miguel, miałeś. Niepokalane poczęcie było raz w historii, a i to tylko w koncepcji chrześcijańskiego postrzegania świata. Czyjś plemnik miał udział w Twoim zaistnieniu na tym świecie. Fakt, że kogoś nie ma zaś budzi emocje - od rozpaczy po ulgę. Natomiast ukrycie tych emocji mogło leżeć w Twoim najlepiej pojętym interesie. Jeśli była opcja "o tym panu się nie mówi" to cóż, nauczyłeś się, że "ten pan nie istnieje". A przecież zaistniał, jakiś związek z Twoją matką miał. Był kochankiem, mężem, gwałcicielem, anonimowym dawcą spermy. Nie zaistniał w Twoim życiu i dzieciństwie, bo porzucił, zmarł, odszedł do innej, poszedł siedzieć, nie miał zaistnieć w założeniu. Istnieje ktoś, czyje geny nosisz, do kogo jesteś podobny, czyje cechy odziedziczyłeś. Dyskusja sensowna się może zacząć wtedy, kiedy dopuścisz, że ojciec istniał i istnieje. Zapewne wbrew temu, co Ci przekazywano w domu rodzinnym.
Brak budzi emocje ale tylko wtedy gdy jest on wyraźnie dostrzegalny. Gdy ma się świadomość braku. Czyli - miałem ojca przez 10 lat i nagle wszystko się kończy bo ojciec znika z życia. Ja nie miałem go od samego początku. Więc trudno mi odczuwać w tym temacie jakiekolwiek emocje. Dla mnie to zupełnie obcy człowiek, który przez przypadek został dawcą plemników. I mamy połowę wspólnych genów. I co z tego? Czy fakt posiadania podobnych genów musi wywoływać emocje? Inny przykład - nigdy nie miałem samochodu. I nie umiem odpowiedzieć na pytanie jak to jest bez niego skoro nigdy go nie miałem. Dla mnie jest po prostu normalnie:)
Druga rzecz - nigdy nie było tak, że ów pan był tematem tabu. Wiedziałem że ktoś taki istnieje i nawet miałem go okazję poznać. Sądzisz że to wzbudziło we mnie większe emocje? Po prostu jakiś obcy facet. Na temat genetyki wówczas pojęcia nie miałem;)