Boli mnie jak cholera kiedy piszę te słowa...
Po prostu powoli we mnie coś pęka...
Moja partnerka jest w trakcie terapi dla ofiar molestowania...
Jest ciężko..starałem się dotychczas ją wspierać,zawsze byłem
kiedy było ciężko,starałem się być dla niej oparciem...ona stosowała
parę razy w stosunku do mnie agresję-potem przepraszała tłumacząc
to tym że nas soba nie panuje..Od pewnego czasu na terapi jest
ciężko..ona zamyka się...zamyka się na ludzi..nie potrafi mówić o
tym co się wtedy stało..nie potrafi mówić o tym..dzisiaj chciałem
z nią szczerze porozmawiać..tak zwyczajnie..ostatnio ona jest
albo zmeczona..albo nie chce rozmawiac..od chwili kiedy
gdziekolwiek byliśmy razm gdzieś mineło wiele czasu..rozmawiałem
z nią i one nie chce nigdzie iść..chciałęm poruszyc temat że ona musi
zacząć o tym rozmawaić..ona zareagowła agresją..powiedziała zebym
przestał bo ją dręczę i ranię....wyrzuciła mnie dzisiaj...po prostu
człowiek tez czuje...byłem u niej dzień wcześniej,przyszedłem
niezapowiedziany-zaregowała zlością i kazała mi wyjść....
Po prostu coś we mnie powoli pęka i powoli mam dosyć..bo ona
rani..i nawet tego nie dostrzega....kiedy chce ją pocałować to twierdzi
że nie ma na to ochoty i nie chce..po prostu zwyczajnie brakuje
mi już sił.....starałem się byc zawsze kiedy jest cięko,być dla niej
oparciem...brakuje mi już sił....brakuje mi takich zwyczajnych
rozmów..wyjścia gdziekowliek..do knajpki..wspólnych zakupów...
....................................