przez felicity » 6 kwi 2011, o 22:30
Hejka!
Pisze w sprawie znanej większości społeczeństwa kredyt na 30 lat i 2 etaty czy wynajem, roczek tu dwa w innym miejscu, kasa do cudzej kieszeni, a człowiek ciągle jest goły i wesoły.
Kurcze jak trzeba się szarpać i natrudzić aby godnie żyć.
Wałkuję ten temat od dłuższego czasu. I taka kalkulacja, przymiarki, oglądanie mieszkań, nie wiem czy mnie to tak wykańcza czy moja odporność spada czy sam fakt, że muszę się wyprowadzić w mieszkania w którym wynajmowałam 4 lata pokój i było mi tutaj dobrze.
Kurcze jak Wy sobie radzicie w tych kwestiach?
Jestem już po 30 i ciągle na tych walizach, a pensja taka, że jak zdecyduje się na kredyt to trzeba będzie zacisnąć pasa albo szukać drugiej pracy.
Wiem, ze ktoś z Was napisze, że się użalam, ale momentami jak pomyślę jakim kosztem ludzie młodzi walczą o swoje M2 to mam poczucie zniechęcenia. Najgorsze,że nie ma innej opcji.
i najgorsze jet to, że sama muszę sobie z tym poradzić w dobie "singielstwa" zapomina się o tym, że moje rachunki, wyjazdy, opłaty są większa odpowiedzialnością niż pary, nie mówiąc o tym, że niby miał być projekt ustawy "Singiel na swoim" i ani słychu ani widu.
I fajnie, że mam pracę, bo to chyba jedyny miernik dzisiejszego mojego statusu społecznego. Martwi mnie to ile czasu pochłania ta przyziemność.
I ogólnie czuję się podłamana.
FAjnie jak ktoś przeczytał i poświęcił swój czas w dobie pośpiechu, bo jakoś widzę jak ludzie się zatracają.