Mam romans..

Problemy z partnerami.

Re: Mam romans..

Postprzez biscuit » 20 wrz 2011, o 00:16

a poza tym

skoro w wieku 25 masz takie dylematy
to co będzie za 10 lat

chłopie, jesteś młody
nic na siłę
wszystko młotkiem
nie ma sensu
kupować kredensu

miejże jaja jak ze stali
a nie certol się
nie knuj, nie oszukuj na lewo i prawo
cały posrany ze strachu...
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mam romans..

Postprzez Goszka » 20 wrz 2011, o 02:40

Witaj,
a ja uważam, że najlepiej byłoby potraktować sytuację w kwestii priorytetów: co jest dla Ciebie ważniejsze i spróbować też spojrzeć oczami Y - co dla niej może być priorytetem (wasz związek czy "projekt najważniejszy w życiu").
Tak trochę próbowałam wejść w jej skórę i powiem Ci szczerze, że gdyby mój partner mnie zdradzał, a ja byłabym w trakcie realizacji ważnego projektu, to mimo to wolałabym poznać prawdę przed jego zakończeniem. Czasem trzeba dostać obuchem w łeb na otrzeźwienie (piszę to w takim sensie, że być może zda sobie Ona wtedy sprawę z tego, że pewne wcześniej sygnalizowane przez Ciebie problemy stały się brzemienne w skutkach). Tym bardziej, że jeśli wyjedzie na te pół roku, to możesz zapomnieć że cokolwiek się naprawi. Nic "samo się" nie naprawia, trzeba działać a na odległość tak średnio to widzę. Jeśli nie porozmawiasz z nią teraz, to kiedyś może mieć żal do Ciebie, dlaczego przemilczałeś sprawę, nawet jeśli kierowała Tobą chęć oszczędzenia jej wstrząsu psychicznego w trudnym okresie w sferze życia zawodowego. Zresztą sam powinieneś to wiedzieć po 5 latach bycia razem. Jeśli czujesz, że jeszcze ją kochasz, to nie spuszczaj tego w kiblu, zobacz co da się zrobić, ale w pojedynkę niczego nie zdziałasz. Taki jest mój punkt widzenia. Punkt widzenia osoby, która zdradziła swojego partnera po 6 latach związku, po zaręczynach. Mnóstwo mądrych ludzi pisało mi tu i oceniało że "miłość skończyła się w momencie zdrady" i że nie ma czego odbudowywać (pamiętaj jednak, że każdy na tym portalu - nieważne jak wielka życzliwość nim kieruje - pisze przez pryzmat własnych doświadczeń czy urazów).
Na szczęście każdy ma swój rozum. Piszę świadomie słowo 'rozum'. Czasem trzeba wziąć wszystko na rozum - zwłaszcza, jeśli czujesz, że uczucia są zbyt sprzeczne i zagmatwane, aby wyciągać z nich konstruktywne wnioski. Sam czujesz to w środku, jestem tego pewna. Myślę, że warto próbować naprawiać błędy, jeśli tylko czujesz że to ma sens.
Ktoś napisał wyżej (nie pamiętam kto), że przed zakończeniem związku powstrzymuje strach i asekuranctwo. Czy ja wiem...Może jestem naiwna, ale wierzę bardziej w teorię, że to jakiś poważny kryzys. Kryzys nie musi niczego przesądzać. A asekuranctwo byłoby wtedy, gdybyś będąc w pełni świadomy, że z dawnej miłości nic już nie zostało, nadal mydlił Y oczy, a jechał na 2 fronty. Sam napisałeś, że masz wątpliwości, że uczucie jeszcze jest w Twoim sercu...Jeśli czujesz, że jest to wartościowe i na zgliszczach możesz odbudować nowy dom, to ratuj, walcz. WALCZCIE RAZEM. :)
Odwagi życzę i siły.

:kwiatek:

tutaj masz mój wątek o zdradzie, jeśli będziesz chciał poczytać viewtopic.php?f=6&t=5885 (sama nie chcę tam już zaglądać, bo blizny zbyt świeże, by znów rozdrapywać, nawet nie pamiętam za bardzo, co tam było, ale mam nadzieję, że przyda się komuś)

pozdrawiam :pocieszacz:

ps. a jeśli postanowisz że chcesz ratować związek, to mam nadzieję że zdajesz sobie sprawę, że znajomość z X będzie trzeba definitywnie zakończyć? Nici z naprawiania, kiedy obiekt pożądania będzie na wyciągnięcie ręki.
ps2. Freudem też radzę nie zaprzątać sobie głowy, myślę że to w tym momencie najmniej ważne ;)
Goszka
 

Re: Mam romans..

Postprzez Goszka » 20 wrz 2011, o 03:01

o i tu jeszcze coś znalazłam a propos kryzysu roku siódmego http://jejpsyche.pl/kryzys-roku-siodmego
Goszka
 

Re: Mam romans..

Postprzez biscuit » 20 wrz 2011, o 07:04

a ja po przeczytaniu tego co napisałaś Goszka
odnoszę wrażenie, że napisałaś to wszystko przede wszystkim do siebie
bo poruszył Cię ten wątek do żywego
żeby siebie desperacko przekonać
że stawiając na "rozum"
postąpiłaś dobrze

nie ważne, kogo nasz bohater wybierze
nie ważne kogo Ty wybrałaś Goszka
i inni
ważne, żeby wybrać siebie, być w zgodzie ze swoimi uczuciami
brutalnie wobec siebie szczerym
bo inaczej
każda próba manipulacji samym sobą
każda próba optymalnego umoszczenia się w sytuacji
kierowana czy to wygodą, czy strachem
czy to jawnym, czy to zawoalowanym w wartości moralne
obróci się kiedyś rykoszetem
albo trzeba się będzie zamrozić w środku na wieki i pozostać manekinem

wg mnie
priorytet to wybrać prawdę o sobie, własne pragnienia
własną melodię, czego się chce
NIE BAĆ SIĘ BYĆ SAMEMU
a nie tylko osiołkiem, któremu w żłoby dano
panią Y i panią X

szczególnie, gdy ma się 25 lat
przed Tobą czas prób i błędów
co się stanie, gdy się pomylisz?
masz do tego prawo, do próbowania w ogniu kim jesteś
jakie są Twoje uczucia
prawo do doświadczania strat
i wracania na kolanach z różą w zębach z prośbą o wybaczenie
ale BĄDŹ PRAWDZIWY w tym co czujesz i co robisz
bo na razie to jesteś małym tchórzykiem
który trzęsie się na myśl o tym, co mu w łapkach zostanie
czy coś wogóle
i biega spanikowany od iskrzącego orala do domowych pieleszy
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Re: Mam romans..

Postprzez woman » 20 wrz 2011, o 08:28

Bianka napisał(a):Woman i co zrobiłaś, że się skończyło? mąż się dowiedział? pytam z ciekawości, jak nie chcesz nie odpowiadaj:)


Tak, dowiedział się w momencie, kiedy teoretycznie sprawa była zakończona. Jak się później okazało, nie do końca. Poza tym dowiedział się, bo ja chyba chciałam zrzucić z siebie ciężar. Długo by opowiadać oj długo...


Biscuit, też myślałam nad tym X i Y . Ale to już tak jest, że nagle ta obca osoba staje się nr 1 z dnia na dzień.
Jest to lekko przestraszajace.
Avatar użytkownika
woman
 
Posty: 923
Dołączył(a): 26 sty 2009, o 21:12

Re: Mam romans..

Postprzez 7tzu9l » 20 wrz 2011, o 11:34

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i postaram się na wszystkie odpowiedzieć.

Ale zacznę od wyjaśnienia X i Y - otóż, doskonale wiem jak to wygląda, ale nie jest to związane z dziadkiem F. tylko z praktycyzmem.. Otóż, jak zacząłem pisać post to były inne literki, później stwierdziłem, że może lepiej napisać X i Y.. Rozpocząłem pisanie postu od literki, która kryła się pod Y., a myśl o zastąpieniu literek pojawiła się dopiero, gdy opisywałem sytuację z X, wiec naturalną rzeczą jest, że wtedy pierwsza przyszła do głowy litera X, a nie odwrócenie kolejności.. Szczerze - wiedziałem, że zwrócicie na to uwagę, bo sam to widziałem, ale po prostu nie chciało mi się drugi raz zmieniać wszystkich literek.. Bo dla mnie Y, mimo wszystko jest ważniejszy niż X. Jeśli miałbym wybierać, kogo uszczęśliwić, byłoby to Y.. Racjonalnie więcej dla mnie znaczy.. Abstrahując od uczuć, Y jest moim najlepszym przyjacielem, fakt, że z X dobrze nam się rozmawia, troszkę rozumiemy się bez słów, ale mimo wszystko Y wie dużo więcej o mnie i to Jej pierwszej pewnie bym powiedział, gdybym miał jakiś problem niezwiązany bezpośrednio z Nią.

Abssinth
Może po prostu mówiłem to złym tonem - gdybym powiedział: 'Y usiądź, musimy pogadać' i wtedy Jej powiedzieć, co mi się nie podoba, to miałoby to większy skutek..

Kurcze.. zawsze mi się wydawało, że nie należę do osób, którymi można manipulować.. Chociaż nie wiem, czy chęć dobra dla tej drugiej osoby i robienie czegoś dla Niej, żeby Ona była szczęśliwa, jest manipulacją czy najnormalniejszą w świecie miłością..

Ale z małpką, masz zdecydowaną rację. To jest najbardziej wkurzające, że nie potrafię pojąć męskiej decyzji.. ale nie potrafię jej podjąć, bo nie wiem jaką powinienem podjąć.. Stąd ten post, który już teraz daje mi sporo do myślenia..

A jeśli chodzi o powiedzeniu Y o wszystkim, to jeszcze nie wiem.. Sporo przeczytałem po Waszych odpowiedziach, innych postów, i nie wiem czy powinienem powiedzieć czy nie.. TO chyba kwestia na inną dyskusję. W każdym razie, rzeczywistość jest taka, że najpierw chcę sam się z tym uporać, a nie zrzucać ciężaru na Y. W momencie, gdy będę pewny swoich uczuć i będę chciał walczyć o ten związek, może powiem Jej.. Natomiast jeśli nie będę walczył o ten związek, nie powiem o zdradzie.. Nie dlatego, że się boję - bo akurat reakcji Y się nie boję, ale boję się, że Ją zranię.. że zostanie Jej uraz do facetów w dalszym życiu.. A na dodatek, kiedyś rozmawialiśmy o tym czy chciałaby wiedzieć czy nie i Y sama mi powiedziała, że nie chciałaby wiedzieć, bo pewnie to wszystko by zmieniło.. A z drugiej strony, jak będę pewny swoich uczuć to wiem, że będę potrafił żyć ze świadomością tej zdrady..

blanka77
Masz rację, Y spowszechniała, a X jest nowa, atrakcyjna, seksowna.. Nie umiem się oprzeć X, ale również potrafię spojrzeć z czułością na Y i chcieć, aby mnie przytuliła, dotknęła.. Ale również nie ukrywam, że zajście w sypialni z X było dużo przyjemniejsze niż większość podobnych sytuacji z Y.. Wynika to pewnie z tego, że X jest bardziej doświadczona.. ale z Y byliśmy swoimi jedynymi partnerami.. Można powiedzieć, że dalej jesteśmy, gdyż do faktycznej penetracji nie doszło z X...

ludolfina
Szansa jest tylko wtedy, gdy do czasu wyjazdu będę wiedział, że chcę zostać z Y..

Problem jest też taki, że nie wiem czy znajdziemy czas na spokojną rozmowę przed Jej wyjazdem.. Naprawdę, nie chcę żeby zawaliła ten projekt, bo moje rozterki mogą się skończyć za tydzień, dwa.. a ten projekt rzutuje na najbliższych kilka lat.. Po prostu, nie czuję żeby moje uczucia były tak ważne.. Zresztą oboje mamy jakieś tam 'kariery', które sprawiają, że w naszym związku było dobrze.. Bo nie tylko ja czerpałem przyjemność z mojej pracy, ale również czerpię przyjemność z sukcesów Y.. Zresztą tak samo jest w drugą stronę, wiem, że Y jest zadowolona gdy udaje mi się coś dobrze zrobić.. Do tego stopnia, że pyta się 'jak w pracy', pomimo iż ja nie przynoszę służbowych spraw do domu.. to i tak chce o tym rozmawiać.

Nie wiem, czy nastąpił rozpad.. na pewno osłabił się.. ale czy nastąpił? Gdyby nastąpił, to nie miałbym rozterek.. Oboje jesteśmy niezależni finansowo, mamy swoich znajomych, żadnych wspólnych zobowiązań.. Więc nie mam żadnych formalnych barier, żeby skończyć ten związek.. Jedyną barierą jest to, że wiem, iż uczucie jeszcze jest w Nas.. Tylko X daje mi to czego nie daje Y.. Takich rzeczy podstawowych, jak dużo uśmiechu, wspólnie spędzanie czasu, długie rozmowy.. No i to cholerne pożądanie.. Naprawdę nie sądziłem, ze tak to będzie wyglądać.. Zawsze wydawało mi się, że potrafię myśleć głową, a nie inną częścią ciała.. Nie oglądałem się za innymi kobietami, nie mam wygórowanych potrzeb seksualnych.. A tu takie coś.. Nie potrafiłem się opanować.. Zresztą samo pożądanie, nie byłoby wstanie wywołać czegoś takiego u mnie, dlatego napisałem, że pojawiło się jakieś uczucie do X..

Życie z X? Nie wiem.. po prostu nie wyobrażam sobie tego.. Chodzi o coś takiego, że nie mam wspólnej wizji życia za 10 lat z X.. Ale z Y na początku też tak było, dopiero później wszystko się wyklarowało i pojawiła się wizja.. wspólne plany.. dążenia do tego samego..

Zawsze miałem wszystko zaplanowane.. Wiedziałem czego chcę, postępowałem zgodnie z moim planem i dzięki temu czułem się pewny.. Teraz jest to trochę zaburzone, bo miałem plan żeby X została tylko koleżanką.. żeby nie dotykać X.. żeby nie całować... itd. Ale wszystko to szlak bierze, gdy się widzimy, gdy spojrzymy na siebie..
Kwestia zranienia X też jest ważna.. Nie chcę zrobić Jej krzywdy.. Zawsze starałem się, by dobro innych było ważniejsze od mojego, bo ja jestem szczęśliwy, więc niech inni mają odrobinę mniej przykrości.. ale z drugiej strony, zawsze starałem się być szczerym i mówiłem od początku że kogoś mam.. Nie obiecywałem, że zostawię Y.. Wiem, że by Ją bolało, bo w Niej uczucia też się pojawiły..

Bianka
Bo w tej sytuacji to ja jestem ten zły i wiem, że Y jest dobra osobą, tylko nie do końca zdaje sobie sprawę z tego że czasem przegina i mi to przeszkadza.. Wiem, że mnie kocha.. wiem, że spędziłem z nią mnóstwo wspaniałych chwil.. mało tego, gdy sięgnę pamięcią to przypominają mi się dobre chwile, a nie złe.. Jasne, są kłótnie, są jakieś pretensje, ale ogólnie to był dobry okres.. Więc nie mogę powiedzieć, że Y jest zła, nie! Jest dobra i było mi z nią dobrze.. Po prostu, gdzieś się pogubiłem.. pogubiliśmy.. Więc możliwe że masz rację z tym spowszechnieniem i rutyną..

Poruszyłaś kwestię, która coraz częściej chodzi mi po głowie.. A mianowicie, nie mówienie nic Y o moich rozterkach, pozwolenie na Jej wyjazd i poczekanie na to czy będzie mi Jej tak brakować, że nic innego nie będzie miało znaczenia.. Do tego czasu, chcę hamować się względem X.. Nie wiem czy będę umiał.. siedzimy prawie sami w tym samym pokoju (tak wyszło, decyzja ‘góry’), 2m od siebie.. widujemy się minimum 8h dziennie.. Nie wiem czy dam radę, jest to z pewnością trudne i bardzo ryzykowne.. Ale z drugiej strony, wydaje mi się, że jeśli powiem X że wybrałem Y to ona to uszanuje.. Pomimo iż warunki faktycznie są idealne, chyba chcę spróbować ich NIE wykorzystać.. Nie wiem czy to się uda.. czy dam radę, ale chcę spróbować..

Może faktycznie, X jest tak perfidna, że tak postępuje.. ALE nie wydaje mi się.. zawsze wyczuwałem ludzi, w ciągu kilku chwil oceniałem i z reguły dobrze.. Mało tego, gdy pierwszy raz się całowaliśmy i ja powiedziałem później, że koniec z dotykiem, to ja później uległem, a nie Ona. Ona była twarda, widziałem, że chciała się przytulić, ale trzymała fason.. Aczkolwiek, nie można wykluczyć Twojego scenariusza.. Tylko też nigdy nie mówiła/prosiła o to, abym zostawił Y.. Chociaż w głębi pewnie tak czuje..

Sansevieria
Może polecić jakąś sensowną pozycję książkową odnośnie tego kryzysu 7 roku.. Bo w necie są dość powierzchowne artykuły na ten temat..
Faktycznie, nasz związek zawsze wyprzedzał odpowiednie etapy związku, ale z drugiej strony, nigdy nie mieliśmy kryzysu roku drugiego..

woman
Coraz częściej wyraźna staje się wizja wyłącznie zauroczenia Y.. Tylko nigdy nie czułem takiego pożądania do kobiety.. śmiem twierdzić, ze do X nawet na początku nie czułem takiego pożądania.. Może wynika to też z faktu, iż wtedy była to fascynacja seksem jako seksem, a teraz jest to pożądanie kobiety.. No i chyba, też nie ma co ukrywać, ze Y jest lepsza niż X.. bardziej namiętna, podniecająca.. Ale nie przeszkadzało mi to, gdyż po 1. dotychczas nie znałem tego że może być lepiej, a po 2. seks nigdy nie był najważniejszy w moim związku, liczyła się ta druga osoba..

biscuit
Kolejność literek wytłumaczyłem wcześniej, więc chyba aż tak dużej roli bym temu nie przypisywał.. Bo chyba mimo wszystko Y jest ważniejsza niż X..
Masz rację, jestem posrany.. Ale dlatego, że mam rozterki.. Nie mam problemów z podejmowanie decyzji jeśli widzę w nich sensu.. Tutaj po prostu targają mnie emocje i rozum.. Rozum mówi, żebym przeczekał, nie robił nic powierzchownego, ale część mnie mówi, żeby spróbował czegoś innego.. Nie umiem podjąć decyzji, bo nie chcę popełnić błędu..

Goszka
Priorytety.. Hmmm.. nie umiem ich określić.. Po prostu w jednej chwili chcę jednego, a za 5 minut drugiego..
Podziwiam, że powiedziałaś.. Twój wątek przeczytałem, ale jeszcze nie do końca.. Wiesz co, różnica u mnie polega na tym, że z Y mamy różne zainteresowania, różne ambicje, jesteśmy trochę różni.. ALE interesujemy się nawzajem swoimi zainteresowaniami, popieramy w dążeniu do realizacji ambicji tej drugiej strony i jesteśmy bardzo podobni w planach na przyszłość.. Ja jestem strasznym cholerykiem, Y jest kłótliwa i strasznie dobra jest w argumentacji (tego wymaga jej zawód), ale razem szybko się godzimy.. Kiedyś, dawno temu potrafiliśmy się pokłócić i nie odzywać się do siebie godzinami/dniami.. Teraz tak naprawdę nie zdążymy się pokłócić do końca, a już się godzimy.. Jedno wyjdzie z pokoju, minie pół minuty, ochłoniemy i już rozmawiamy o tej kłótni i potrafimy się przeprosić.. Nie wyzywamy się w czasie kłótni, a tym bardziej nie używamy przemocy.. No i przede wszystkim, kłócimy się o to, że garnki są brudne, albo moje koszule rozwalone, a nie o to, że mamy różne plany czy ambicje..
Strasznie kłóci się z tym co napisałem wyżej, osoba X.. Której pragnę, z którą od dłuższego czasu mam świetny kontakt.. W wielu kwestiach mamy podobny pogląd na świat i naprawdę dobrze się rozumiemy..
Jak już wspomniałem wcześniej – ja już chyba wiem, co mam zrobić tylko obawiam się, że nie dam rady, że jak Y wyjedzie, padnę w ramiona X i faktycznie romans rozkwitnie.. Może być też tak, że zanim Y wróci, romans z X rozkwitnie, okaże się że to nie to, i przed powrotem Y będę chciał być z Y.. Ale chyba chciałbym umieć podjąć decyzję wcześniej, samodzielnie..
Problem z zakończeniem znajomości z X będzie polegał na tym, że razem pracujemy.. trudno będzie mi odejść, bo ta praca daje mi dużo przyjemności i dużo wynoszę z niej.. Zobaczymy, co da się w tej kwestii zrobić…

Dziękuję Wam wszystkim za Wasze słowa!

P.s. heh.. gratulację, dla osób, które dobrnęły do końca.. ;)
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mam romans..

Postprzez Goszka » 20 wrz 2011, o 12:00

biscuit napisał(a):a ja po przeczytaniu tego co napisałaś Goszka
odnoszę wrażenie, że napisałaś to wszystko przede wszystkim do siebie
bo poruszył Cię ten wątek do żywego
żeby siebie desperacko przekonać
że stawiając na "rozum"
postąpiłaś dobrze


Biscuit, bardzo uprzejmie proszę, z łaski swojej nie komentuj tego czego nie napisałam do Ciebie. Nie pisałam nawet do siebie jak mi zarzucasz, bo wiem co przeżyłam a Tobie nie będę się z tego tłumaczyć. Pisałam do autora tematu, by podzielić się SWOIM doświadczeniem.
Co to, jakiś konkurs kto mądrzejszy? To nie wątek dyskusyjny aby roztrząsać co i jak napisałam. Też mogłabym przyczepić się upierdliwie do tego co napisałaś dwa posty temu a jednak tego nie zrobiłam.
Btw na szczęście nie jesteś dla mnie autorytetem ani w zakresie psychologii, ani w czymkolwiek innym, więc to co napisałaś łaskawie puszczam mimo uszu. Dziękuję. Do widzenia.
EOT.
Goszka
 

Re: Mam romans..

Postprzez ludolfina » 20 wrz 2011, o 12:11

podoba mi sie ze tak obszernie odpisujesz na posty , to mile

mam pare mysli, oto one:
oczywiscie ani ty ani nikt z nas nie wie co sie wydarzy
a jednoczesnie bardzo wyraznie widac przewage X w tym momencie - angazuje cie emocjonalnie, jest dostepna, czujesz sie z nia lepiej, lgniesz do niej.
po "stronie" Y jest przeszlosc, jakies lata ktore was laczyly, obecne niedopowiedzenie, "jej" uczucie, twoje wyrzuty sumienia i na dodatek rozląka

nijak nie wynika z tego abys mial sie sklaniac ku Y

jednoczesnie przebakujesz, jakoby X miala byc "na chwile", prawde mowiac nie jest to specjalnie fair w moich oczach, bo jesli tak czujesz, to tym bardziej "nie ryzykujesz" romansem podczas nieobecnosci Y, zaspokoisz sie X, uspokoisz i potulnie wrocisz do Y. moze to tak wygladac z pewnej perspektywy

ja bym zadala sobie pytanie, co tak na prawde DA tobie romans z X, do ktorego w sposob badzo konsekwentny zmierzasz, podsycajac namietnosc "zakazem" i aura "nie wolno nam"


jest w Tobie bowiem taka potrzeba, ktora X zaspokaja, a jesli w romansie z nia nie upatrujesz "mozliwosci" bycia z nia na stale, to powiedz sobie jasno, ze pragniesz ja miec na jakis czas. czyms to jest spowodowane.
czy w jakis sposob X nie ma byc wyrzutem i pretensja wobec Y _ "zobacz, do czego mnie doprowadzilas".


pozdrawiam
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Mam romans..

Postprzez Abssinth » 20 wrz 2011, o 12:13

hej 7-tzu :)

widzisz, dla mnie najwazniejsze jest zawsze, by byc uczciwym wobec siebie.

w tym momencie zauroczyles sie w kims i zdradziles swoja partnerke. I takie tam opowiastki, ze nie doszlo do pelnego seksu mnie srednio przekonuja...czy, gdyby sytuacja byla odwrotna (Twoja partnerka robiaca dokladnie to samo z innym facetem) uwazalbys to za zdrade fizyczna czy nie?

i w tym momencie czas na to, zeby sie zastanowic, co to wszystko dla Ciebie znaczy.

oboje jestescie mlodzi, oboje macie przed soba cale zycie i czas na ulozenie sobie zycia, jesli ten zwiazek nie wypali.

jak dla mnie zwiazek, w ktorym jestes, nie do konca ma sens.
po pierwsze to, co juz powiedzialam - jakos mnie nie przekonuje sytuacja, w ktorej wszystko jest wina jednej osoby
po drugie, jesli pojawia sie zauroczenie inna osoba, to dla mnie jest znak, ze w stalym zwiazku jest cos bardzo nie tak

i nie ma dla mnie sensu ciagnac czegos, co nie jest na tyle silne, by powstrzymac mnie przed pojsciem do lozka z kims innym niz moj partner, bez jego wiedzy.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Re: Mam romans..

Postprzez blanka77 » 20 wrz 2011, o 12:15

Weź jeszcze jedną rzecz pod uwagę. Załóżmy, że romans z X rozkwitnie, ale potem okaże się, że jednak to nie to co chcesz. Powiesz X, że to koniec, a ona tego nie przyjmie do wiadomości. I zacznie się jazda. nigdy nie wiesz do czego ktoś jest zdolny w sytuacjach patowych.

Jak sobie poradzisz, gdy X nie da za wygraną i zacznie mieszać w Twoim obecnym (jeszcze) związku? Stracisz wtedy i jedną i drugą kobietę.

Bo sytuacja przypomina klasyczny romans. Każda ze stron wie o swoich zobowiązaniach, wyznacza się granice, a potem są one przekraczane i zaczynają się mega problemy.
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: Mam romans..

Postprzez 7tzu9l » 20 wrz 2011, o 13:06

ludolfina
Wy mi dajecie swój czas, więc nie chciałbym, aby ktokolwiek pomyślał, że nie liczę się z Jego opinią.

Dobrze podsumowałaś moje relacje z X i Y.. Ze swojej strony, mogę dodać tylko tyle, że do Y jest 'gasnąca' miłość, a do X 'rodząca się' miłość..

Zdecydowanie nie myślę o X w kategoriach na chwilę. Po prostu nie wiem, czy będziemy wstanie stworzyć poważny związek - wiadomo, że na początku zawsze jest dobrze, ale z czasem wiele rzeczy się zmienia.. staje się trudniejsze.. Ale na pewno nie myślę o X w kategoriach, że ewentualne związanie sie to droga prowadząca do wyjścia ze związku z Y.. Mało tego, najchętniej gdybym odszedł od Y, to z nikim bym się nie wiązał, ale z drugiej strony, gdyby nie X to z pewnością nie zdecydowałbym się wyjść ze związku z Y..

Nie wiem co mi da/dałby ten romans.. Tak naprawdę, chciałbym nigdy nie poznać X.. Nie myślę w kategoriach korzyści.. Raczej ulegam chwili..

Zwróciłaś uwagę na jedną rzecz, że faktycznie zakazany owoc najbardziej kręci i zupełnie nieświadomie podsysałem te relacje.. Ale faktycznie to muszę zmienić, żeby nie było takiej aury.. Ale bardzo cenna uwaga! M.in. dlatego napisałem na tym forum, bo czasami taka 'burza mózgów' jest najlepsza..

I też nie chciałem nigdy 'utrzeć nosa' Y.. Tak po prostu wyszło.. Moje chęci do związku z Y osłabły i pojawiło się mniejce dla X.. Miejsce, którego nie powinno być i pewnie którego by nie było.. ale jednak się znalazło..

Abssinth
Oczywiście, że to zdrada i romans. Nie twierdzę, że to nie zdrada. Poza tym, zdrada to nie tylko fizyczność.. przynajmniej jak dla mnie..

Wiesz co, tylko że ja też nigdy nawet nie wspominałem Y, że Jej zachowanie może doprowadzić do tego, że się rozstaniemy.. Więc nie wiem, czy to nie byłby zbyt radykalny krok - od razu rzucić i nie dać szansy na zmianę.. [tylko głośno myślę]
Natomiast w kwestii zauroczenia.. wydaje mi się, że fascynacja nową osobą jeszcze nie ejst tragedią, ale jakiekolwiek uczucie do nowej osoby już jest problemem.. Niestety u mnie chyba pojawiło się cos więcej niż tylo pożadanie względem osoby Y...

blanka77
Tak, masz rację. Jest taka możliwość.. Ale nikt nigdy nic na mnie szantażem nie wymógł.. Więc owszem, moze straciłbym obie, ale z Y nic by mnie nie łączyło.. miałbym wtedy o Niej najgorsze zdanie, a o X walczyłbym.. Pewnie by się nie udało, ale nie trzymałbym się Y, tylko dlatego że straciłem X. Nie mam lęku przed byciem samemu - w końcu, młody jeszcze jestem.. może trochę głupiutki, ale młody..

Dziękuję za Wasze odpowiedzi.
7tzu9l
 
Posty: 70
Dołączył(a): 6 lut 2010, o 23:40

Re: Mam romans..

Postprzez blanka77 » 20 wrz 2011, o 13:22

Chyba w ostatnim poście pomyliłeś X z Y. Uważaj w reality show :twisted:
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: Mam romans..

Postprzez ludolfina » 20 wrz 2011, o 13:25

piszesz:
nie chciałem nigdy 'utrzeć nosa' Y.. Tak po prostu wyszło.. Moje chęci do związku z Y osłabły i pojawiło się mniejce dla X..

wyczuwalam pewien zal do Y w twoim pierwszym poscie, ze Y nie daje ci tego co X. bo "gdyby" to dawala, nie bylo by "miejsca" dla X>
jednak nie zauwazylam abys domagal sie tego od Y, walczyl o to aby cie rozumiala i respektowala takie potrzeby twoje. raczej niechec do rozmawiania z nia o uczuciach i potrzebach jakas. byc moze mylne wrazenie
Avatar użytkownika
ludolfina
 
Posty: 689
Dołączył(a): 13 lip 2010, o 22:09

Re: Mam romans..

Postprzez blanka77 » 20 wrz 2011, o 13:34

Pisałes też, że X jest bardziej doświadczona w łóżku od Y. A może to Ci się podoba? A nie możesz czegoś nowego zaproponować Y zamiast robić ranking, która jest lepsza? Przecież Ty też w tym łóżku bywasz i nie jest powiedziane, że inicjatywa ma wychodzić tylko z jej strony.

A tak w ogóle to w grę wchodzą jeszcze inne rzecz - higieniczne i zdrowotne. Czy chciałbyś być nieświadomym tego, że Twoja kobieta Cię zdradza i możesz być tym drugim w kolejce zaraz po.... Chciałbyś być świadomy i mieć prawo wyboru w takiej sytuacji czy chciałbyś być narażony na np. rózne choroby przenoszone drogą płciową i nie tylko?
Avatar użytkownika
blanka77
 
Posty: 3210
Dołączył(a): 1 wrz 2010, o 12:38

Re: Mam romans..

Postprzez sikorka » 20 wrz 2011, o 14:03

http://demotywatory.pl/szukaj?q=wybierz ... &sort=date

jakis czas temu to zdj dalo mi do myslenia - moze i Tobie da, bo jak dla mnie to sytuacja jest juz rozwiazana.
Avatar użytkownika
sikorka
 
Posty: 3431
Dołączył(a): 8 gru 2010, o 20:04

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 191 gości

cron