Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i postaram się na wszystkie odpowiedzieć.
Ale zacznę od wyjaśnienia X i Y - otóż, doskonale wiem jak to wygląda, ale nie jest to związane z dziadkiem F. tylko z praktycyzmem.. Otóż, jak zacząłem pisać post to były inne literki, później stwierdziłem, że może lepiej napisać X i Y.. Rozpocząłem pisanie postu od literki, która kryła się pod Y., a myśl o zastąpieniu literek pojawiła się dopiero, gdy opisywałem sytuację z X, wiec naturalną rzeczą jest, że wtedy pierwsza przyszła do głowy litera X, a nie odwrócenie kolejności.. Szczerze - wiedziałem, że zwrócicie na to uwagę, bo sam to widziałem, ale po prostu nie chciało mi się drugi raz zmieniać wszystkich literek.. Bo dla mnie Y, mimo wszystko jest ważniejszy niż X. Jeśli miałbym wybierać, kogo uszczęśliwić, byłoby to Y.. Racjonalnie więcej dla mnie znaczy.. Abstrahując od uczuć, Y jest moim najlepszym przyjacielem, fakt, że z X dobrze nam się rozmawia, troszkę rozumiemy się bez słów, ale mimo wszystko Y wie dużo więcej o mnie i to Jej pierwszej pewnie bym powiedział, gdybym miał jakiś problem niezwiązany bezpośrednio z Nią.
AbssinthMoże po prostu mówiłem to złym tonem - gdybym powiedział: 'Y usiądź, musimy pogadać' i wtedy Jej powiedzieć, co mi się nie podoba, to miałoby to większy skutek..
Kurcze.. zawsze mi się wydawało, że nie należę do osób, którymi można manipulować.. Chociaż nie wiem, czy chęć dobra dla tej drugiej osoby i robienie czegoś dla Niej, żeby Ona była szczęśliwa, jest manipulacją czy najnormalniejszą w świecie miłością..
Ale z małpką, masz zdecydowaną rację. To jest najbardziej wkurzające, że nie potrafię pojąć męskiej decyzji.. ale nie potrafię jej podjąć, bo nie wiem jaką powinienem podjąć.. Stąd ten post, który już teraz daje mi sporo do myślenia..
A jeśli chodzi o powiedzeniu Y o wszystkim, to jeszcze nie wiem.. Sporo przeczytałem po Waszych odpowiedziach, innych postów, i nie wiem czy powinienem powiedzieć czy nie.. TO chyba kwestia na inną dyskusję. W każdym razie, rzeczywistość jest taka, że najpierw chcę sam się z tym uporać, a nie zrzucać ciężaru na Y. W momencie, gdy będę pewny swoich uczuć i będę chciał walczyć o ten związek, może powiem Jej.. Natomiast jeśli nie będę walczył o ten związek, nie powiem o zdradzie.. Nie dlatego, że się boję - bo akurat reakcji Y się nie boję, ale boję się, że Ją zranię.. że zostanie Jej uraz do facetów w dalszym życiu.. A na dodatek, kiedyś rozmawialiśmy o tym czy chciałaby wiedzieć czy nie i Y sama mi powiedziała, że nie chciałaby wiedzieć, bo pewnie to wszystko by zmieniło.. A z drugiej strony, jak będę pewny swoich uczuć to wiem, że będę potrafił żyć ze świadomością tej zdrady..
blanka77Masz rację, Y spowszechniała, a X jest nowa, atrakcyjna, seksowna.. Nie umiem się oprzeć X, ale również potrafię spojrzeć z czułością na Y i chcieć, aby mnie przytuliła, dotknęła.. Ale również nie ukrywam, że zajście w sypialni z X było dużo przyjemniejsze niż większość podobnych sytuacji z Y.. Wynika to pewnie z tego, że X jest bardziej doświadczona.. ale z Y byliśmy swoimi jedynymi partnerami.. Można powiedzieć, że dalej jesteśmy, gdyż do faktycznej penetracji nie doszło z X...
ludolfinaSzansa jest tylko wtedy, gdy do czasu wyjazdu będę wiedział, że chcę zostać z Y..
Problem jest też taki, że nie wiem czy znajdziemy czas na spokojną rozmowę przed Jej wyjazdem.. Naprawdę, nie chcę żeby zawaliła ten projekt, bo moje rozterki mogą się skończyć za tydzień, dwa.. a ten projekt rzutuje na najbliższych kilka lat.. Po prostu, nie czuję żeby moje uczucia były tak ważne.. Zresztą oboje mamy jakieś tam 'kariery', które sprawiają, że w naszym związku było dobrze.. Bo nie tylko ja czerpałem przyjemność z mojej pracy, ale również czerpię przyjemność z sukcesów Y.. Zresztą tak samo jest w drugą stronę, wiem, że Y jest zadowolona gdy udaje mi się coś dobrze zrobić.. Do tego stopnia, że pyta się 'jak w pracy', pomimo iż ja nie przynoszę służbowych spraw do domu.. to i tak chce o tym rozmawiać.
Nie wiem, czy nastąpił rozpad.. na pewno osłabił się.. ale czy nastąpił? Gdyby nastąpił, to nie miałbym rozterek.. Oboje jesteśmy niezależni finansowo, mamy swoich znajomych, żadnych wspólnych zobowiązań.. Więc nie mam żadnych formalnych barier, żeby skończyć ten związek.. Jedyną barierą jest to, że wiem, iż uczucie jeszcze jest w Nas.. Tylko X daje mi to czego nie daje Y.. Takich rzeczy podstawowych, jak dużo uśmiechu, wspólnie spędzanie czasu, długie rozmowy.. No i to cholerne pożądanie.. Naprawdę nie sądziłem, ze tak to będzie wyglądać.. Zawsze wydawało mi się, że potrafię myśleć głową, a nie inną częścią ciała.. Nie oglądałem się za innymi kobietami, nie mam wygórowanych potrzeb seksualnych.. A tu takie coś.. Nie potrafiłem się opanować.. Zresztą samo pożądanie, nie byłoby wstanie wywołać czegoś takiego u mnie, dlatego napisałem, że pojawiło się jakieś uczucie do X..
Życie z X? Nie wiem.. po prostu nie wyobrażam sobie tego.. Chodzi o coś takiego, że nie mam wspólnej wizji życia za 10 lat z X.. Ale z Y na początku też tak było, dopiero później wszystko się wyklarowało i pojawiła się wizja.. wspólne plany.. dążenia do tego samego..
Zawsze miałem wszystko zaplanowane.. Wiedziałem czego chcę, postępowałem zgodnie z moim planem i dzięki temu czułem się pewny.. Teraz jest to trochę zaburzone, bo miałem plan żeby X została tylko koleżanką.. żeby nie dotykać X.. żeby nie całować... itd. Ale wszystko to szlak bierze, gdy się widzimy, gdy spojrzymy na siebie..
Kwestia zranienia X też jest ważna.. Nie chcę zrobić Jej krzywdy.. Zawsze starałem się, by dobro innych było ważniejsze od mojego, bo ja jestem szczęśliwy, więc niech inni mają odrobinę mniej przykrości.. ale z drugiej strony, zawsze starałem się być szczerym i mówiłem od początku że kogoś mam.. Nie obiecywałem, że zostawię Y.. Wiem, że by Ją bolało, bo w Niej uczucia też się pojawiły..
BiankaBo w tej sytuacji to ja jestem ten zły i wiem, że Y jest dobra osobą, tylko nie do końca zdaje sobie sprawę z tego że czasem przegina i mi to przeszkadza.. Wiem, że mnie kocha.. wiem, że spędziłem z nią mnóstwo wspaniałych chwil.. mało tego, gdy sięgnę pamięcią to przypominają mi się dobre chwile, a nie złe.. Jasne, są kłótnie, są jakieś pretensje, ale ogólnie to był dobry okres.. Więc nie mogę powiedzieć, że Y jest zła, nie! Jest dobra i było mi z nią dobrze.. Po prostu, gdzieś się pogubiłem.. pogubiliśmy.. Więc możliwe że masz rację z tym spowszechnieniem i rutyną..
Poruszyłaś kwestię, która coraz częściej chodzi mi po głowie.. A mianowicie, nie mówienie nic Y o moich rozterkach, pozwolenie na Jej wyjazd i poczekanie na to czy będzie mi Jej tak brakować, że nic innego nie będzie miało znaczenia.. Do tego czasu, chcę hamować się względem X.. Nie wiem czy będę umiał.. siedzimy prawie sami w tym samym pokoju (tak wyszło, decyzja ‘góry’), 2m od siebie.. widujemy się minimum 8h dziennie.. Nie wiem czy dam radę, jest to z pewnością trudne i bardzo ryzykowne.. Ale z drugiej strony, wydaje mi się, że jeśli powiem X że wybrałem Y to ona to uszanuje.. Pomimo iż warunki faktycznie są idealne, chyba chcę spróbować ich NIE wykorzystać.. Nie wiem czy to się uda.. czy dam radę, ale chcę spróbować..
Może faktycznie, X jest tak perfidna, że tak postępuje.. ALE nie wydaje mi się.. zawsze wyczuwałem ludzi, w ciągu kilku chwil oceniałem i z reguły dobrze.. Mało tego, gdy pierwszy raz się całowaliśmy i ja powiedziałem później, że koniec z dotykiem, to ja później uległem, a nie Ona. Ona była twarda, widziałem, że chciała się przytulić, ale trzymała fason.. Aczkolwiek, nie można wykluczyć Twojego scenariusza.. Tylko też nigdy nie mówiła/prosiła o to, abym zostawił Y.. Chociaż w głębi pewnie tak czuje..
SansevieriaMoże polecić jakąś sensowną pozycję książkową odnośnie tego kryzysu 7 roku.. Bo w necie są dość powierzchowne artykuły na ten temat..
Faktycznie, nasz związek zawsze wyprzedzał odpowiednie etapy związku, ale z drugiej strony, nigdy nie mieliśmy kryzysu roku drugiego..
womanCoraz częściej wyraźna staje się wizja wyłącznie zauroczenia Y.. Tylko nigdy nie czułem takiego pożądania do kobiety.. śmiem twierdzić, ze do X nawet na początku nie czułem takiego pożądania.. Może wynika to też z faktu, iż wtedy była to fascynacja seksem jako seksem, a teraz jest to pożądanie kobiety.. No i chyba, też nie ma co ukrywać, ze Y jest lepsza niż X.. bardziej namiętna, podniecająca.. Ale nie przeszkadzało mi to, gdyż po 1. dotychczas nie znałem tego że może być lepiej, a po 2. seks nigdy nie był najważniejszy w moim związku, liczyła się ta druga osoba..
biscuitKolejność literek wytłumaczyłem wcześniej, więc chyba aż tak dużej roli bym temu nie przypisywał.. Bo chyba mimo wszystko Y jest ważniejsza niż X..
Masz rację, jestem posrany.. Ale dlatego, że mam rozterki.. Nie mam problemów z podejmowanie decyzji jeśli widzę w nich sensu.. Tutaj po prostu targają mnie emocje i rozum.. Rozum mówi, żebym przeczekał, nie robił nic powierzchownego, ale część mnie mówi, żeby spróbował czegoś innego.. Nie umiem podjąć decyzji, bo nie chcę popełnić błędu..
GoszkaPriorytety.. Hmmm.. nie umiem ich określić.. Po prostu w jednej chwili chcę jednego, a za 5 minut drugiego..
Podziwiam, że powiedziałaś.. Twój wątek przeczytałem, ale jeszcze nie do końca.. Wiesz co, różnica u mnie polega na tym, że z Y mamy różne zainteresowania, różne ambicje, jesteśmy trochę różni.. ALE interesujemy się nawzajem swoimi zainteresowaniami, popieramy w dążeniu do realizacji ambicji tej drugiej strony i jesteśmy bardzo podobni w planach na przyszłość.. Ja jestem strasznym cholerykiem, Y jest kłótliwa i strasznie dobra jest w argumentacji (tego wymaga jej zawód), ale razem szybko się godzimy.. Kiedyś, dawno temu potrafiliśmy się pokłócić i nie odzywać się do siebie godzinami/dniami.. Teraz tak naprawdę nie zdążymy się pokłócić do końca, a już się godzimy.. Jedno wyjdzie z pokoju, minie pół minuty, ochłoniemy i już rozmawiamy o tej kłótni i potrafimy się przeprosić.. Nie wyzywamy się w czasie kłótni, a tym bardziej nie używamy przemocy.. No i przede wszystkim, kłócimy się o to, że garnki są brudne, albo moje koszule rozwalone, a nie o to, że mamy różne plany czy ambicje..
Strasznie kłóci się z tym co napisałem wyżej, osoba X.. Której pragnę, z którą od dłuższego czasu mam świetny kontakt.. W wielu kwestiach mamy podobny pogląd na świat i naprawdę dobrze się rozumiemy..
Jak już wspomniałem wcześniej – ja już chyba wiem, co mam zrobić tylko obawiam się, że nie dam rady, że jak Y wyjedzie, padnę w ramiona X i faktycznie romans rozkwitnie.. Może być też tak, że zanim Y wróci, romans z X rozkwitnie, okaże się że to nie to, i przed powrotem Y będę chciał być z Y.. Ale chyba chciałbym umieć podjąć decyzję wcześniej, samodzielnie..
Problem z zakończeniem znajomości z X będzie polegał na tym, że razem pracujemy.. trudno będzie mi odejść, bo ta praca daje mi dużo przyjemności i dużo wynoszę z niej.. Zobaczymy, co da się w tej kwestii zrobić…
Dziękuję Wam wszystkim za Wasze słowa!
P.s. heh.. gratulację, dla osób, które dobrnęły do końca..