Nawet nie wiem, jak zacząc:(
W głowie mam chyba gume do zucia:(
Spróbuje po kolei. Choć nawet nie wiem, gdzie jest początek:(
Doszło do ogromnej awantury, podczas której moj ojciec okropnie mnie zwyzywał (nie tylko mnie, pomine jak sie słownie oberwało mojej mamie i mojemu facetowi). W każdym razie dowiedziałam sie od "tatusia", że jestem kurwą, scierwem, juz nawet nie pamiętam, jak strasznie bluzgał. Potem jeszcze wezwał policję (zeby mnie usuneli z domu):(
No, policja mnie nie usunęła, bo to mo ojciec był pod wpływem alkoholu, a nie ja. To on dostał ostrzeżenie... W sumie mniejsza o to:(
Nie moge sobie poradzic z mieszanymi uczuciami- szoku, takiego dysonansu pozanwczego, strachu, uczucia krzywdy,
jak to? To mój tata, który nosił mnie na rekach, rozpuszczał, dawał mi wygrywac czasem w szachy, kiedy płaałam, że ciągle przegrywam... Nie mogę, po prostu nie mogę uwierzyć, że to jest ta sama osoba
Ja wiem, że to wóda, że gniew kiedyś wywietrzeje.
I tez nie o to chodzi, że nie potrafię odpuścić, czy przebaczyc.
Dręczy mnie coś takiego... takie poczucie zalu i litosci nad nim
że sam siedzi, że mu na pewno źle. A z drugiej strony- taki gniew- przecież tak nie wolno, nikomu tak nie wolno mówić!!! Nikomu
Gdyby potraktował tak obca osobe- sprawa napewno skończyłaby sie w sądzie
Zastanawiam się, czy coś nie robi mu sie w głowie jeśli tak jest... to gdzie jest miejsce na mój gniew? Jesli to choroba?
Tak strasznie mi przykro z powodu mamy Ok. ja mogę ograniczyc i nie pozwolić na zatruwanie mnie i mojego toksynami ojca... mogę sie wiecej z nim nie spotkac
Ale mama? Przeciez nic nie zawiniła
Mam jak jakis smierdzący szczur przyjeżdżać do mamy, kiedy jego nie ma w domu?
Dręczy mnie tez takie poczucie palacego wstydu- za niego, za to, że uczestniczyłam w takiej chamówie Ewka kiedys napisała, że kazdy kłotnik wypada z roli, kiedy nie ma się z kim kłócic... Mysle sobie, że gdybym sie nie odezwała, to moze by sie rozeszło Ale z jakiej racji miałam się nie odzywac? Przeciez na takie zachowanie, nie moze byc przyzwolenia Wolałabym chyba, żebym to ja zaczęła- mogłabym spróbowac naprawić, przeprosić A tutaj nie ma woli ze strony ojca naprawienia zła On nic przeciez- we własnym mniemaniu nie zrobił ani złego, ani niestosownego Jestem jego córka, więc ma prawo nazywać mnie, jak mu sie podoba Nawet kurwa i scierwem
SZacunek do ojca? MIłość? Jak??? Jak to zrobić?
Relatywizować? że tylko wtedy, kiedy zachowuje sie "poprawnie"? Jaki to ma w ogóle sens?
Chciałam sie wygadać....