---------- 13:12 30.12.2007 ----------
Przemysle to o czym napisała Agik.
Na razie źle sie czuje..i fizycznie (chora) i psychicznie.
Czas tu jest potrzebny...ale mam tego czasu coraz mniej ...
Jak coś wymysle to Wam napisze.
Pozdrawiam.
---------- 16:05 ----------
No juz jestem. Do południa było naparwde źle, ale postanowiłam ze wyjde z tego łózka, ubiore sie..moze pójde tez na spacer??
Wracajac do tematu.
Miałam żal do siebie przez długi czas po śmierci, że za mało sie starałam, za mało okazałam że kocham i moze dlatego On nie chciał byc ze mną. Dlatego co jakiś czas nabierałam sił, i mówiłam spróbuje jeszcze raz, pokaże ze kocham, ze warto o nas walczyć.. Bo czułam że to co nas łączy to coś wyjątkowego, mimo róznic cos nas do siebie ciagnęło i ciągnęło tez po rozstaniu (kolezanka z pracy - ta jego kuzynka - tez to zauwazyła) lecz tutaj juz jego zdrowy rozsądek brał góre a uczucia były odłożone na bok (mówił: to co czujemy do siebie nie ma znaczenia, w naszej sytuacji liczy sie tylko zdrowy rozsądek). Czyli cos w stylu obecnej sytuacji , mimo ze ja chciałabym to nie zdecyduje sie na prace tam, bo tak mówi mój zdrowy rozsądek.
D. to była pierwsza moja wielka miłośc. Z nikim tak dobrze sie nie czułam, nikomu nie pozwoliłam byc tak blisko jak jemu. Z nikim tak dobrze mi sie nie rozmawiało. Wiem ze dla niego ja tez byławm ważną osobą w życiu, ale ..chyba nie na tyle ważna by nadal wiązac ze mną przyszłosc.
Nie wiem jakie to ma znaczenie..ale często jak były jakies nieporozumienia, spiecia, kłótnie to mówił 'a moze nie powinnismy byc ze sobą? ' - ja tego nie przyjmowałam do wiadomosci, było mi z nim dobrze a problemy tłumaczyłam tym ze są wszędzie i trzeba je zwyczajnie rozwiązywac.
Kiedys tez mi powiedział mnie wiecej w połowie naszego związku że powinnam byc z kims innym , że on mi nie da szcześcia, że zasługuje na kogos lepszego, a On nie zasługuje na mnie - oczywiscie tez wtedy nie przyjmowałam tego, płakałam gdy mi tak mówił i jednoczesnie byłam zła ze tak mówi - jezeli mnie kocha to da mi szczęście (myslałam).
Jak widac dawał mi duzo znaków mówiacych NIE POWINNISMY BYC RAZEM.
Co nim kierowało ze był nadal ze mną?? Moze tylko słabosc do mnie.
Aż w końcu stało sie coś czego mi i sobie nie mógł wybaczyc.
Po rozstaniu też cierpiał ale jemu (jak sam póżniej potwierdził) było łatwiej bo spotykał sie z kims, miał z kim spedzac czas. A ja byłam sama i nie chciałam miec nikogo. Nie potrafiłam byc z kims innym.
Nie umiem i nie chce zyc w niezgodzie z innymi osobami (tymbardziej tak mi bliskimi)..dlatego chciałabym sie spotkac, spedzic czas na spokojnie, porozmawiac i moze usłyszec że przeprasza, że wybacza. Tego mi chyba brakuje by spokojnie móc zacząc inne życie, zycie bez niego.
Co do listu...mam nawet kilka takich listów do niego, leżą w szufladzie. Pomagają ale jak widać na krótką mete pomogły.
Nie da sie tak jednym listem wszystkiego zapomniec, zamknąc. To jest pewnego rodzaju proces. Ja zawsze stawiałam na rozmowy i moze dlatego teraz bliższa jest mi rozmowa z nim niż napisanie kolejnego listu...choc moze to nie jest głupi pomysł..
Już nie napadam na niego smsami. Potrafie już powstrzymac sie by do niego nie pisac (wczesniej tego nie umiałam). A przez ostatnie 2 mies (po tej 3miesiecznej przerwie) pisałam do niego sporadycznie, tak...by nie pozwolic by czuł sie nimi zmęczony..
---------- 19:21 ----------
Chciałam dodać że postanowiłam nie kontaktować sie już z nim.
Jutro zamierzam powiedziec prezesowi że nie zatrudnie sie u niego.
Cykam sie troche. Ale trzeba to zrobić. Im wcześniej tym lepiej.
Pozdrawiam Was
---------- 17:17 02.01.2008 ----------
No i stało się.
Dziś poinformowałam byłego szefa ze nie przyjme jego propzycji. Przyjął to do wiadomosci..Nie pytał dlaczego..
Troche kamien z serca że juz mam to za sobą.
To jest dobra decyzja...i jeszcze raz Wam bardzo dziękuje, za to że ..'potrząśliście' mną co przyczyniło sie że pomyślałam także o realnych konsekwencjach w przypadku powrotu tam do pracy.
Ps. Odezwał sie do mnie mój...nie wiem jak go nazwać..były chłopak?? (ten po D.) Właściwie to nie było oficjalnego zerwania - On zwyczajnie przestal sie odzywać a pózniej wyjechał - o wyjeździe -ze ma być wiedziałam. Tak wiec nie miałam od niego żadnego znaku życia od mniej więcej początku listopada. Po tym jak przestał sie odzywać i po wszelkich moich próbach nawiązania z nim kontaktu wysłałam mu informację, gdzie napisałam co o tym wszystkim mysle i ze nie chce miec już z nim kontaktu (cosik takiego). Mimo tego odezwał sie nie dawno i widać że ponownie próbuje 'odzyskać' moje serce. Sceptycznie podchodze do tej znajomości ale czuje ze jesli sie bedzie starał to odzyska to moje serduszko (bo ja do niego tez wciaz cos kiedys poczułam i nadal czuje). Musze dodać że chłopak jest ode mnie 5 lat młodszy (i to mnie troche zniecheca) ale ponoć wiek w miłości nie ma znaczenia..
Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam 100 buziaków:)