Nikt Ci nigdy nie mówił, że zniechęcasz do bliższego kontaktu? No trudno, jestem zatem pierwsza. Zniechęcenie bierze się z mojej sfery emocjonalnej, z intelektualnej strony jesteś dla mnie interesującym rozmówcą. Ale emocjonalnie wyczerpującym, co odczuwam jednoznacznie. I wielce prawdopodobne, że mi niedługo sfera emocjonalna nakaże wycofanie się z tej rozmowy, jako zbyt męczącej.
Miquelu, zgadzam się z Sansevierią. Nie widziałam Cię na oczy, nie wiem jak wyglądasz, a zniechęciłeś mnie tutaj do kontaktu z Tobą. Czytając ten wątek też miałam odczucie walenia głową w mur a w konsekwencji zmęczenia, czułam irytację i poczucie bezradności. Wycofałam się więc z wątku na jakiś czas. Tak więc Sans, jedyna nie jest. Jeśli podobnie rozmawia się z Tobą w realu, z pewnością działa to na tej samej zasadzie. Oczywiście, że masz w sobie dużo więcej cech niż jesteś wstanie pokazać na forum. Tutaj, widzimy Cię tylko od strony jakiegoś problemu. Ale w życiu również ma się problemy i to, jak sobie z nimi radzimy (czy panikujemy? Czy rozkładamy ręce w bezradności? A może szukamy możliwych rozwiązań, działamy? Albo też pracujemy nad akceptacją tego, czego nie możemy zmienić?) ma znaczenie. Dla mnie, jako kobiety, ogromne znaczenie ma to, jak facet reaguje w trudnych sytuacjach, czy podejmuje działanie właśnie. Nie musi być alfą i omegą ze wszystkiego, ale czy próbuje znaleźć rozwiązanie? Poczytać, dowiedzieć się? Nie wiem czy rozumiesz, do czego zmierzam, trochę to zamotałam. W każdym razie mnie zniechęciło do Ciebie to, jak trudno się z Tobą rozmawia. Bo nie czuję z Twojej strony nawet chęci rozważenia tego, co ludzie próbują Ci tutaj przekazać. To jest ta otwartość, o której wspominałam wcześniej. Tylko proszę Cię nie odbieraj tego jako ataku na siebie. Nie taki jest mój cel. Chcę Ci tylko dać informację zwrotną i mam nadzieję, że jakąś korzyść Ci to przyniesie.
Nie wiem co to znaczy "emocjonalnie wyczerpujący". Jeśli taki jestem, no to cóż....trudno, tego przecież nie zmienię. (…)
Z drugiej strony mogę być jakoś emocjonalnie upośledzony i wtedy sprawę można uznać za zamkniętą.
No właśnie. A dlaczego nie zmienisz? Moim zdaniem można to zmienić, jeśli się chce. To jest właśnie to, o czym mówię powyżej. Myślę też, ze właśnie takie podejście może być przyczyną niepowodzeń w Twoich terapiach.
Emocjonalnie upośledzony, czyli co? Masz jakieś zmiany neurologiczne (na wskutek urazu mózgu na przykład), które są powodem Twoich problemów w tej sferze? Bo jeśli nie masz, nie rozumiem dlaczego nie miałbyś z powodzeniem tego zmienić.
A można coś czuć w takiej wirtualnej rozmowie pomiędzy osobami które tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą?
A no można. Ja poczułam irytację, bezradność ale także współczucie i rezygnację i smutek.
Miquel, jeśli podczas terapii zachowywałeś się podobnie jak tutaj na forum, czyli wiedziałeś wszystko lepiej i nie poddawałeś w wątpliwość swoich przekonań (pomijając to, czy miałeś dobrych czy złych terapeutów), to nie dziwię się, że nie osiągnąłeś pozytywnych zmian.
Trzymaj się i nie poddawaj.