jak wcześniej pisałam cały czas mamy kontakt ze sobą, do wczoraj esemesowy bo wczoraj pierwszy raz zadzwonił, serce mi tak waliło jak z nim rozmawiałam ze myślałam ze zaraz wyskoczy, miedzy nami stosunki są dość poprawne. wraca do kraju w marcu, chce być bliżej córki. Powiedziałam mu wczoraj o moich wątpliwościach ale on powiedział ze jego dziecko nigdy więcej nie będzie przez niego cierpiało. Ze jej nie skrzywdzi. No cóż ja uważam ze już ja skrzywdził bo będzie sie wychowywać bez niego ale nie zabronię mu kontaktów z dzieckiem.
problem polega na tym ze zdałam sobie sprawę jaka on ma jeszcze nade mną władze, zauważyłam ze ja strasznie ważę słowa jak do niego pisze czy jak wczoraj z nim rozmawiałam, żeby go nie zniechęcić, nie urazić. Przecież to chore bo to on mnie skrzywdził wiec nie powinnam być taka uległa. Mam wyrzuty sumienia jak coś robie nie po jego myśli zupełnie jak za dawnych czasów.
Nie potrafię powiedzieć mu nic ostro i zdecydowanie tylko cackam sie z nim jak z jajkiem. Jak ja mam sie od niego uwolnić w sensie emocjonalnym. I dlaczego ja to ciągle robie? Czy to znaczy ze ja go ciągle kocham czy po prostu sie uzależniłam, nie wiem, może jak ktoś spojrzy z boku to będzie mi mógł pomoc.