Honest napisał(a):Spróbuj może jakis innych leków.
Ale oby nie było tak źle!!!
A jak pisanie pracy???
Nooo... dziś już lepiej.. jak na razie..
ale "najśmieszniejsze" jest to... że to wcale nie musiały być te moje słynne objawy przedokresowe.. w każdym razie JESZCZE nie wiem.. bo okresu jako takiego ani widu ani słychu.. dziwne..
Za to pewną możliwością jest GRYPA ŻOŁĄDKOWA!!!
Mojego brata wczoraj też bolał brzuch..
Ale nie.. może nie.. jako tako przecież siebie znam...
***
A praca...
No właśnie znów przysiadłam.. i już kryzys emocjonalny z rana..
To jutra najpóxniej powinnam skończyć i wysłać M. ale...
Zostało mi dużo w drugim, troche w trzecim, wstęp, zakończenie i pierdołki estetyczne... Niby nie dużo, ale moje mozliwosci są ograniczone... Pisanie idzie wolno.. bo materialy niekiedy trudne zo zrozumienia... - niekiedy materiału na dany temat mam mało i nie do końca opracowany - np. samowychowanie w filozofii wychowania czy socjologii wychowania... Ciężko...
a i ja co chwila poprawiam swoje wywody.. W wykonywaniu zadań - perfekcjonistyczna...
Jak sie nie ruszę to kicha,,.
Nie wiem...
Bardzo sie staram... W domu drą się na mnie i wyrzucają żalę.. ale odkręcam się i idę pisać.. Nie rozumieją nawet ile wysiłku w to wkładam.. Widzą natomiast, że siedzę cały dzień przed komputerem.. ehhh Gdzie tu wsparcie..?
A najbardziej denerwuje mnie to, że ja naprawdę się przygotowałam.. naprawdę mi zalezy... Zawsze przychodziłam na seminaria... Jak umiałam.. tak pracowałam.. Siedziałam godzinami w bibliotece i przepisywałam artykuły (bo oczywiscie kserowac nie mogłam) Tyle zarwanych nocy.. a teraz wypadam...
Wczoraj jeszcze myslałam, że krew mnie zaleje... bo nagle zaczęły pisać do mnie osoby z seminarium.. jak co robić? a najlepszy tekst - Podaj mi proszę maila do promotora...
Kurde... Po roku pracy nagle odżyli... a gdzie byli wcześniej??!
Motywacją dla mnie jest to, że naprawdę cięzko pracowałam i nie mogę tego zmarnować.. Nie mogę pokazać bliskim, że nie daje rady... Nie mogę zawieść osób, którym obiecałam...
Tak więc (z bólem brzucha... kołatającym serduchem ze stresu.. i piekącymi łoczętami..) piszę.. no piszę..