Cześć Miguel,
Nie ma naturalnie prostej zależności, że jak "pomyślisz" o czymś pozytywnie, to na pewno efekt będzie pozytywny. Gdyby tak było, w Polsce każdy obywatel wygrałby już w Totka szóstkę, i to po dwa razy. Na pewno nie działa to w sferze faktów nazwijmy je sobie "obiektywnych". Nawet tam, gdzie mamy wpływ na przebieg zdarzeń, nasze pozytywny myśli
dotyczące świata nie zawsze się sprawdzają. Planowaliśmy podbić świat i pełni optymizmu ruszyliśmy w życiu, a tu niespodziewana wizyta u onkologa...
Na pewno jednak są sfery, w których pozytywne myślenie,
zwłaszcza o sobie samym, wiele zmienia. Jeżeli idziesz na rozmowę kwalifikacyjną i jesteś normalnie uśmiechniętym i pogodnym facetem, w większości przypadków (choć też nie zawsze!) budzisz sympatię i zwiększasz swoje szanse. Z urodą jest zresztą podobnie - tak, budzi sympatię, ale nie zawsze i nie wszędzie.
Ja np. jąkam się - teraz już mniej, kiedyś niezwykle mocno (nawet jakieś artykuły tutaj na Psychotekście na ten temat pisałem). Zaawansowane jąkanie jest straszne - każde pytanie o cokolwiek, np. o ziemniaki w warzywniaku albo szarego urzędnika o sposób załatwienia sprawy, to męka niewyobrażalna. Bicie serca, pot na czole, przerażenie i lęk w sercu. No i brak możliwości pełnego wyrażenia siebie. Ogromna samotność, realne szkody w realnym życiu. A teraz znakomicie sobie radzę i jestem wygadanym, a czasami nawet upierdliwym facetem.
Droga była dłuuuuuuga, obejmowała naturalnie także wiele ćwiczeń logopedycznych, ale ogromne znaczenie miała też zmiana nastawienia do swojego jąkania. Bardziej pozytywne podejście do możliwości poradzenia sobie z problemem oraz - co bardzo ważne - nierobienie z problemu wielkiej sprawy bardzo mi pomogło. To ostatnie polegało np. albo na ćwiczeniach odprężających i relaksacyjnych, albo na rozmowach w grupie o charakterze terapeutycznym, wskazujące, że na jąkaniu świat się nie kończy.
Jest zresztą kierunek terapii ludzi chorych (fizycznie, nie duchowo), stosowany bardzo często przy terapii nowotworów złośliwych. Nazywa się to metodą Simontona lub Racjonalną Terapią Zachowania. Poszukaj sobie informacji w necie (jakieś książki się nawet ukazywały). Nie jest to taka prostackie wbijanie do głowy optymizmu, raczej uczenie pozytywnego nastawienia do wszystkiego tego, co się wydarza, nawet spraw niefajnych. O dziwo, ludzie chorzy na raka, jeśli zamiast zrezygnowania i poddania się zdołają w sobie zbudować radość i postawę "zrobię wszystko co będzie możliwe, żeby walczyć o siebie, niezależnie od wyniku", chorują mniej boleśnie a ich organizmy lepiej reagują na leczenie. Naturalnie część z nich i tak umrze, ale wiesz co - przynajmniej ostatni etap swojego życia przeżywają z zupełnie inną jakością, niż gdyby wpadli w czarnowidztwo.
To tyle w dużym skrócie garść informacji o tzw. "pozytywnym myśleniu". Jak widzisz nie jest to takie proste, że jak będzie mocno myślał o tym, iż Tola Ci da (buzi naturalnie
...), to Tola na pewno wpadnie na ten piękny pomysł. Niemniej jednak, zmianą swojej postawy wiele można zmienić. Nie wszystko - ale dużo na pewno tak.
Wiem np. na pewno, że chętniej zwiążę się z kimś roześmianym i pozytywnie nastawionym do świata i do siebie, bo jak sam będę miał doła, będę mógł liczyć na wsparcie. Jeśli zwiążę się z totalnym "czarnowidzem", jeśli będę miał doła, dostanę tylko podwojenie doła w wykonaniu kogoś, na kogo liczyłem...
fajnego dnia, Miguel!
Maks