Może niektórzy pamiętają moją historię. Prawie 5 lata związku na chwilę obecną. Zaręczyny, zerwanie, znów zaręczyny, zerwanie. Generalnie ciągłe rozstania-on zrywał i moje błagania by wracał. Ostatnio zerwał ze mną i po raz pierwszy nie pobiegłam za nim. Po tygodniu zaczął mówić o powrocie ale stawiał mi warunki. Nie rozumiałam tego, bo to on zerwał, to on powinien się starać. Ale w końcu wróciliśmy do siebie. Nie mogłam się otworzyć.
Byłam przekonana,że za chwilę znów ze mną zerwanie, więc po co się angażować. Kiedy w kóncu otworzyłam swoje serce, on ze mną znowu zerwał.Wpadłam w wielką rozpacz.Histeria. Nie minęły dwa tygonie od poprzedniego razu. Czuję się jakby mnie skopał, poczekał aż trochę zagoją się rany i znowu skopał,ale mocniej.