znów

Problemy z partnerami.

znów

Postprzez sarna » 21 gru 2007, o 16:25

Może niektórzy pamiętają moją historię. Prawie 5 lata związku na chwilę obecną. Zaręczyny, zerwanie, znów zaręczyny, zerwanie. Generalnie ciągłe rozstania-on zrywał i moje błagania by wracał. Ostatnio zerwał ze mną i po raz pierwszy nie pobiegłam za nim. Po tygodniu zaczął mówić o powrocie ale stawiał mi warunki. Nie rozumiałam tego, bo to on zerwał, to on powinien się starać. Ale w końcu wróciliśmy do siebie. Nie mogłam się otworzyć.
Byłam przekonana,że za chwilę znów ze mną zerwanie, więc po co się angażować. Kiedy w kóncu otworzyłam swoje serce, on ze mną znowu zerwał.Wpadłam w wielką rozpacz.Histeria. Nie minęły dwa tygonie od poprzedniego razu. Czuję się jakby mnie skopał, poczekał aż trochę zagoją się rany i znowu skopał,ale mocniej.
sarna
 
Posty: 16
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:04

Postprzez mahika » 21 gru 2007, o 16:51

Sarna, a czemu te powroty, dlaczego dajesz sie kopać i to jak!!!

Co zamierzasz dalej, nie uważasz ze kolejny powrót to będzie znów wejście w role worka treningowego??

:pocieszacz:
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez sarna » 21 gru 2007, o 17:00

za każdym razem wierzę że bedzie już dobrze. Jak się ostatnio schodziliśmy to mówił że chce stworzyć coś pięknego, trwałego,że mu zależy. Piszę to i wyję.
sarna
 
Posty: 16
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:04

Postprzez Abssinth » 21 gru 2007, o 17:07

po pierwsze - przytulam.

po drugie - w wiekszosci przypadkow ludzie moga nas zranic tylko na tyle, na ile sobie sami pozwolimy. Tylko i wylacznie na tyle. Niestety, pozwolilas sobie na bardzo, bardzo duzo z jego strony - i to, kurcze, znajac goscia od wielu lat i wiedzac , jak to sie moze skonczyc.

Po trzecie - przytulam jeszcze raz.

Po czwarte - mam nadzieje, ze z tego razu wyciagniesz wniosek taki, ze NIE mozesz mu pozwolic nigdy wiecej na cos takiego. Moze przemyslisz sprawe, pomyslisz, kiedy on pokazywal, ze nie mozna mu ufac, co na to wskazywalo, ze on taki jest - i dlaczego zignorowalas te pierwsze znaki, ze nie bedzie z nim dobrze (to pewnie bedzie proste - zwyczajnie bylas zakochana).

po piate - przytulam bardzo, bardzo mocno. Jeszcze bedziesz plakac, dzisiaj, moze jutro, moze za tydzien tez. Ale wyjdziesz z tego - i to wyjdziesz silniejsza, madrzejsza i , miejmy nadzieje, zdrowsza.

Na poczatek polecam lekture 'kobiety, ktore kochaja za bardzo' Robin Norwood - pewnie zobaczysz tam siebie i byc moze od tej ksiazki zaczniesz wspaniala przygode w odkrywaniu i kochaniu siebie - czego Ci z calego serca zycze.

xxx
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 21 gru 2007, o 17:14

jedno mówią drugie robią.......czasem nie ma szansy na lepsze......czasem nie warto się szarpać....ale czesem jest nie łatwo :(
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez sarna » 21 gru 2007, o 17:15

ja myślę tylko o tym, co mu powiedzieć, żeby nie odchodził.
Książkę czytałam już 3 lata temu.
sarna
 
Posty: 16
Dołączył(a): 9 maja 2007, o 18:04

Postprzez Abssinth » 21 gru 2007, o 18:34

'co mu powiedziec, zeby nie odchodzil' ? czy ja dobrze slysze?

idz z namiotem pod jego mieszkanie i rozbij oboz na wycieraczce. Za kazdym razem, kiedy on bedzie przechodzil, zanos sie glosnym placzem. Jesli to nie poskutkuje, to biegaj nago pod jego oknami, moze sie skusi na Twoje cialo i wroci.

to bylo zartem. Moze dosc brutalnym, ale zartem. A teraz na powaznie - brak mi slow w tym momencie. To sie nazywa zero szacunku dla samej siebie. Chcesz mu pozwalac na wszystko, na zabawe Toba, na traktowanie Ciebie jak przygodnej szmaty,z ktora mozna zrobic wszystko, za przeproszeniem - prosze bardzo. Ale ja Ci w tym nie pomoge.

a z ksiazki, widze, niewiele wynioslas........

pozdrawiam.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez KATKA » 21 gru 2007, o 18:58

doskonale wiem jak sie czujesz...ale uwierz da się żyć....powaznie...na początku nie jest lekko...u mnie minąl tydzien dopiero...nadal cierpie...ale jest juz inaczej...otwieraja mi sie slipka powolutku...tesknie...placze...rozpaczam ale żyje...i wierze...ze bedzie dobrze...jeszcze nie wiem jak ale bedzie.....nie chce juz cierpiec.....
KATKA
 
Posty: 3593
Dołączył(a): 23 maja 2007, o 20:00
Lokalizacja: Poznań

Postprzez mahika » 21 gru 2007, o 19:21

Katka jesteś wielka :wink:

Sarna, czyli byś chciała recepte pt. co zrobić żeby do Ciebie wrócił??
Avatar użytkownika
mahika
 
Posty: 13346
Dołączył(a): 7 maja 2007, o 16:07

Postprzez roses_rain » 21 gru 2007, o 21:57

hej
ciagle rozstania i powroty... to tak jakby rozpętala sie burza, w czasie której połamano gałęzie, ale później nastała cisza, ukojenie spokojem i zasłonięcie oczu. Zobacz, ze ta burza zniszczyla drzewo, ono stracilo swoja zielen i kształt. NIE POZWOL MU ZNISZCZYC SIEBIE i idz za rada. Odejscia sa trudne, wszystko sie zawala pod Toba, ale z czasem zgieta w pół, rozprostujesz nogi <przytul>
roses_rain
 


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości

cron