Witam! Piszę tutaj pierwszy raz. Przeczytałam wiele Waszych postów na różne tematy dotyczące związków i widzę, że inni czasem też mają podobne problemy co ja.
Mam problem z chłopakiem, a po trochu z samą sobą. Mój związek jest trudny. Jesteśmy ze sobą łącznie ponad 5 lat. To moja pierwsza wielka miłość, on jest 2 lata starszy. Łącznie dlatego, bo po 4 latach związku chłopak mnie oszukał, okłamał – okazało się, że pisał dość pieprzne smsy z koleżanką, smsy zaczynające się od słów typu „Kotku”. Ja byłam wtedy taka zaślepiona miłością, taka naiwna, że mu wierzyłam w zapewnienia, że wszystko jest ok, bo wtedy czułam, że coś jest nie tak. Mimo bardzo chciałam mu wierzyć, ufałam mu wtedy bezgranicznie. Ale on mnie okłamywał. I wyszło na jaw, że nie był fair wobec mnie. I to był koniec związku. Przeżywałam to bardzo źle, nawet jego rodzina mnie wspierała, bo też czuli, że on zawiódł na całej linii. Nawet nie porozmawialiśmy, nie wytłumaczył mi niczego – bo ja głupia jeszcze chciałam z nim rozmawiać, prosiłam, płakałam… Po 2 miesiącach się zeszliśmy z powrotem – przepraszał mnie, mówił, że tamte smsy nic nie znaczyły. Ja chciałam z nim być, cieszyłam się, że jesteśmy razem. Ale nie długo byliśmy razem, bo był jakiś dziwny, chłodny, rachunki za telefon miał po 600 zł – mówił, że ktoś pożyczał od niego telefon, ale skąd miałam wiedzieć do kogo dzwonił? Miesiąc później poszliśmy na wesele – na którym ja złapałam welon, a on nie złapał muchy – no i ja tańczyłam z innym chłopakiem i dałam mu buzi – wiecie, jak to na weselach … gorzko gorzko… dałam małego całusa w usta. I stało się – mój chłopak stwierdził, że go zdradziłam, wybiegł z wesela do domu. I koniec związku. Na weselu płakałam w łazience, inne panie mnie pocieszały – wstyd mi zrobił. Na poprawiny poszłam sama… A jakiś czas potem gdy były już zdjęcia – to mi wypominał, że tańczyłam z innymi chłopakami na tych poprawinach… Oki, bo się rozpisałam. Wyjdzie, że z niego drań. On zawsze był o mnie za bardzo zazdrosny, wręcz chorobliwie. Ale wracając do historii związku – miesiąc po weselu znowu się zeszliśmy, po jakimś czasie znowu się rozpadło – nie pamiętam już powodów, bo to było 2 lata temu. Święta BN spędziłam sama. On mi nawet „cześć” na ulicy w Boże Narodzenie nie powiedział… Potrafi być chamski… Po nowym roku znowu wróciliśmy do siebie – ale na Wielkanoc się rozstaliśmy – poszło o kolejną dziewczynę. Nie wiem co ich łączyło, nie ważne już, puszczała mu sygnały, on twierdził, że to koleżanka, a tydzień później (po rozstaniu) pisał mi chamskie smsy, że sobie leży z nią w łóżku i oglądają video. No cóż. Przed wakacjami się zeszliśmy, ale znowu nie na długo. Było gorzej między nami, on jakoś nie spieszył się z rozwiązaniem problemu – a gdy w któryś dzień wybierałam się do koleżanki to żądał bym nie jechała, bo on akurat w ten dzień chciał ze mną rozmawiać. Wręcz kazał wybierać: albo on, albo koleżanka. Zrobił szopkę, aż nasze mamy interweniowały. Ale pojechałam, wręcz uciekłam bo nie chciał mnie z auta wypuścić gdy mnie wtedy podwoził na przystanek. Nazwał mnie brzydko, przeklinał, powiedział żebym jechała do swoich kochasiów… Zazdrość pomieszana ze złością… To był koniec. Na wakacje byłam sama, widziałam go z inną dziewczyną. Potem chciał wrócić, ale ja nie chciałam. Pojechałam na wakacje z koleżanką i kolegą. Ale gdy jechałam to myślałam o nim, jakoś tak tęskniłam… Po wakacjach wróciliśmy do siebie – były wielkie deklaracje, obietnice. I jesteśmy od tamtego czasu razem – czyli 15 miesięcy. Ale jakie były te miesiące? Różne. On dużo pracuje, jest zmęczony bo nie ma lekkiej pracy. Rzadko gdzieś wychodzimy. Wakacje były takie puste. Nigdzie nie byliśmy. Na dyskoteki nie chodzimy, na pizzę rzadko. Ale najważniejszym problemem teraz dla mnie jest brak zaufania. Zawiódł mnie kilka razy, okłamał – to było już 2 lata temu, a ja wciąż do tego wracam. Nie chcę wracać, ale boję się. Jakieś 2 miesiące temu kłóciliśmy się, bo znowu się okazało, że rachunki za telefon ma na parę stów – bałam się, że znowu z kimś romansuje, albo wysyła smsy na seks-randki. Kiedyś tak robił, bo mu przychodziły jakieś smsy, ale twierdził, że nic nie wysyłał. Ale ostatnio coś napomniał, że kiedyś wysyłał, ale to było dawno. No to dobra, jestem to w stanie przełknąć. Kłóciliśmy się o to, że nie ma między nami zaufania, że ja przesadzam, że go chcę kontrolować, itd. Potem doszedł problem, bo zapisałam się na kurs tańca – solo, bez partnera – bo wiem, że on nie chce tańczyć, a byłby zazdrosny gdybym tańczyła z innym w parze. Ale też źle, kazał wybierać: albo on, albo kurs (powtórka z rozrywki sprzed 2 lat). Czytałam o tym – to manipulacja. Czułam się winna, że idę na kurs, godzinę tygodniowo, że mogę ten czas spędzić z nim – dodam, że widzimy się codziennie, codziennie do mnie przychodzi. Ale mówił mi, że kurs to strata pieniędzy (a on płaci rachuneczki – a to nie strata kasy?), że mi się nie przyda, że wymyślam. Ale poszłam na kurs, przeszło mu, widocznie bał się, że go zostawię, bo rozmyślałam nad tym. Ale ułożyło się. Staramy się teraz, na Mikołajki były prezenty, jest miło. Ale nadal mam problem z zaufanie. Dziś doszło do mnie, że się boję, że za bardzo się boję, że mnie znowu zrani. Boję się zaangażować w ten związek na 100 procent. On przywiózł do mnie swoją wieżę, pomalował mój pokój, że niby to ma być „nasz” pokój. Ale ja ciągle czuję strach przed zaangażowaniem. A może nie jestem pewna czy chcę z nim być? Koleżanki mi mówią, żebym z nim zerwała. Myślałam nad tym, ale kocham go, te wspólne parę lat – ciężko tak to zakończyć. Poza tym sfera łóżkowa – jest w porządku, ale być z kimś dlatego, bo jest dobrze w łóżku?? Bo on potrafi być miły, dobry, przyjeżdża po mnie na uczelnię, jest uprzejmy – nie chcę żeby to wyglądało, że on jest potworem. Mam problem. Z jednej strony chcę z nim być, kocham go, tęsknię gdy go nie ma – a z drugiej boję się mu zaufać, ciągle doszukuję się jakichś podtekstów, zastanawiam się czy mówi prawdę, gdy idzie ode mnie to zastanawiam się gdzie idzie, do kogo, wypytuję go, ostatnio moja obsesja osiągnęła szczyt – sprawdzałam mu telefon gdy go nie było w pobliżu. Nic tam nie znalazłam. Dopiero dziś znalazłam w nim jakieś panienki. Czułam się fatalnie, milion myśli na sekundę, co zrobić, co to znaczy. W końcu wyszło na jaw, że to widziałam. Powiedział, że kolega mu je przysłał, skasował to zanim wyszło na jaw, że wiem. I teraz jest problem, on jest zły, powiedział, że jestem chamska. Ja czuję się fatalnie. Teraz widzę, że za bardzo się boję o nasz związek, nie jestem pewna wspólnej przyszłości – on mówi o planach, a ja wtedy myślę „zobaczymy”. Mam obsesję, bo ciągle się zastanawiam czy on jest wierny, czy jest szczery, uczciwy – na dłuższą metę tak nie można. Już czuję, że się wypalam. Mam problem z pozytywnym myśleniem, ciągle się boję, myślę czy wszystko jest ok… Skomplikowana sprawa. Raz byłam u psychologa, choć jedna wizyta nic wielkiego nie da. Dodam, że on też mnie kocha, widzę po jego zachowaniu, przychodzi do mnie, jest dobry. Niedawno obiecaliśmy sobie wierność, szczerość i uczciwość, więc jakiś czas było dobrze, ale po sobie widzę, że powierzchownie… Czy ktoś może doradzić coś, podpowiedzieć jak odzyskać zaufanie, jak się nie bać, jak myśleć pozytywnie? Bo podobno „energia podąża za myślą…”