Związek z przeszłością

Problemy z partnerami.

Związek z przeszłością

Postprzez Melania » 21 gru 2007, o 01:45

Witam! Piszę tutaj pierwszy raz. Przeczytałam wiele Waszych postów na różne tematy dotyczące związków i widzę, że inni czasem też mają podobne problemy co ja.
Mam problem z chłopakiem, a po trochu z samą sobą. Mój związek jest trudny. Jesteśmy ze sobą łącznie ponad 5 lat. To moja pierwsza wielka miłość, on jest 2 lata starszy. Łącznie dlatego, bo po 4 latach związku chłopak mnie oszukał, okłamał – okazało się, że pisał dość pieprzne smsy z koleżanką, smsy zaczynające się od słów typu „Kotku”. Ja byłam wtedy taka zaślepiona miłością, taka naiwna, że mu wierzyłam w zapewnienia, że wszystko jest ok, bo wtedy czułam, że coś jest nie tak. Mimo bardzo chciałam mu wierzyć, ufałam mu wtedy bezgranicznie. Ale on mnie okłamywał. I wyszło na jaw, że nie był fair wobec mnie. I to był koniec związku. Przeżywałam to bardzo źle, nawet jego rodzina mnie wspierała, bo też czuli, że on zawiódł na całej linii. Nawet nie porozmawialiśmy, nie wytłumaczył mi niczego – bo ja głupia jeszcze chciałam z nim rozmawiać, prosiłam, płakałam… Po 2 miesiącach się zeszliśmy z powrotem – przepraszał mnie, mówił, że tamte smsy nic nie znaczyły. Ja chciałam z nim być, cieszyłam się, że jesteśmy razem. Ale nie długo byliśmy razem, bo był jakiś dziwny, chłodny, rachunki za telefon miał po 600 zł – mówił, że ktoś pożyczał od niego telefon, ale skąd miałam wiedzieć do kogo dzwonił? Miesiąc później poszliśmy na wesele – na którym ja złapałam welon, a on nie złapał muchy – no i ja tańczyłam z innym chłopakiem i dałam mu buzi – wiecie, jak to na weselach … gorzko gorzko… dałam małego całusa w usta. I stało się – mój chłopak stwierdził, że go zdradziłam, wybiegł z wesela do domu. I koniec związku. Na weselu płakałam w łazience, inne panie mnie pocieszały – wstyd mi zrobił. Na poprawiny poszłam sama… A jakiś czas potem gdy były już zdjęcia – to mi wypominał, że tańczyłam z innymi chłopakami na tych poprawinach… Oki, bo się rozpisałam. Wyjdzie, że z niego drań. On zawsze był o mnie za bardzo zazdrosny, wręcz chorobliwie. Ale wracając do historii związku – miesiąc po weselu znowu się zeszliśmy, po jakimś czasie znowu się rozpadło – nie pamiętam już powodów, bo to było 2 lata temu. Święta BN spędziłam sama. On mi nawet „cześć” na ulicy w Boże Narodzenie nie powiedział… Potrafi być chamski… Po nowym roku znowu wróciliśmy do siebie – ale na Wielkanoc się rozstaliśmy – poszło o kolejną dziewczynę. Nie wiem co ich łączyło, nie ważne już, puszczała mu sygnały, on twierdził, że to koleżanka, a tydzień później (po rozstaniu) pisał mi chamskie smsy, że sobie leży z nią w łóżku i oglądają video. No cóż. Przed wakacjami się zeszliśmy, ale znowu nie na długo. Było gorzej między nami, on jakoś nie spieszył się z rozwiązaniem problemu – a gdy w któryś dzień wybierałam się do koleżanki to żądał bym nie jechała, bo on akurat w ten dzień chciał ze mną rozmawiać. Wręcz kazał wybierać: albo on, albo koleżanka. Zrobił szopkę, aż nasze mamy interweniowały. Ale pojechałam, wręcz uciekłam bo nie chciał mnie z auta wypuścić gdy mnie wtedy podwoził na przystanek. Nazwał mnie brzydko, przeklinał, powiedział żebym jechała do swoich kochasiów… Zazdrość pomieszana ze złością… To był koniec. Na wakacje byłam sama, widziałam go z inną dziewczyną. Potem chciał wrócić, ale ja nie chciałam. Pojechałam na wakacje z koleżanką i kolegą. Ale gdy jechałam to myślałam o nim, jakoś tak tęskniłam… Po wakacjach wróciliśmy do siebie – były wielkie deklaracje, obietnice. I jesteśmy od tamtego czasu razem – czyli 15 miesięcy. Ale jakie były te miesiące? Różne. On dużo pracuje, jest zmęczony bo nie ma lekkiej pracy. Rzadko gdzieś wychodzimy. Wakacje były takie puste. Nigdzie nie byliśmy. Na dyskoteki nie chodzimy, na pizzę rzadko. Ale najważniejszym problemem teraz dla mnie jest brak zaufania. Zawiódł mnie kilka razy, okłamał – to było już 2 lata temu, a ja wciąż do tego wracam. Nie chcę wracać, ale boję się. Jakieś 2 miesiące temu kłóciliśmy się, bo znowu się okazało, że rachunki za telefon ma na parę stów – bałam się, że znowu z kimś romansuje, albo wysyła smsy na seks-randki. Kiedyś tak robił, bo mu przychodziły jakieś smsy, ale twierdził, że nic nie wysyłał. Ale ostatnio coś napomniał, że kiedyś wysyłał, ale to było dawno. No to dobra, jestem to w stanie przełknąć. Kłóciliśmy się o to, że nie ma między nami zaufania, że ja przesadzam, że go chcę kontrolować, itd. Potem doszedł problem, bo zapisałam się na kurs tańca – solo, bez partnera – bo wiem, że on nie chce tańczyć, a byłby zazdrosny gdybym tańczyła z innym w parze. Ale też źle, kazał wybierać: albo on, albo kurs (powtórka z rozrywki sprzed 2 lat). Czytałam o tym – to manipulacja. Czułam się winna, że idę na kurs, godzinę tygodniowo, że mogę ten czas spędzić z nim – dodam, że widzimy się codziennie, codziennie do mnie przychodzi. Ale mówił mi, że kurs to strata pieniędzy (a on płaci rachuneczki – a to nie strata kasy?), że mi się nie przyda, że wymyślam. Ale poszłam na kurs, przeszło mu, widocznie bał się, że go zostawię, bo rozmyślałam nad tym. Ale ułożyło się. Staramy się teraz, na Mikołajki były prezenty, jest miło. Ale nadal mam problem z zaufanie. Dziś doszło do mnie, że się boję, że za bardzo się boję, że mnie znowu zrani. Boję się zaangażować w ten związek na 100 procent. On przywiózł do mnie swoją wieżę, pomalował mój pokój, że niby to ma być „nasz” pokój. Ale ja ciągle czuję strach przed zaangażowaniem. A może nie jestem pewna czy chcę z nim być? Koleżanki mi mówią, żebym z nim zerwała. Myślałam nad tym, ale kocham go, te wspólne parę lat – ciężko tak to zakończyć. Poza tym sfera łóżkowa – jest w porządku, ale być z kimś dlatego, bo jest dobrze w łóżku?? Bo on potrafi być miły, dobry, przyjeżdża po mnie na uczelnię, jest uprzejmy – nie chcę żeby to wyglądało, że on jest potworem. Mam problem. Z jednej strony chcę z nim być, kocham go, tęsknię gdy go nie ma – a z drugiej boję się mu zaufać, ciągle doszukuję się jakichś podtekstów, zastanawiam się czy mówi prawdę, gdy idzie ode mnie to zastanawiam się gdzie idzie, do kogo, wypytuję go, ostatnio moja obsesja osiągnęła szczyt – sprawdzałam mu telefon gdy go nie było w pobliżu. Nic tam nie znalazłam. Dopiero dziś znalazłam w nim jakieś panienki. Czułam się fatalnie, milion myśli na sekundę, co zrobić, co to znaczy. W końcu wyszło na jaw, że to widziałam. Powiedział, że kolega mu je przysłał, skasował to zanim wyszło na jaw, że wiem. I teraz jest problem, on jest zły, powiedział, że jestem chamska. Ja czuję się fatalnie. Teraz widzę, że za bardzo się boję o nasz związek, nie jestem pewna wspólnej przyszłości – on mówi o planach, a ja wtedy myślę „zobaczymy”. Mam obsesję, bo ciągle się zastanawiam czy on jest wierny, czy jest szczery, uczciwy – na dłuższą metę tak nie można. Już czuję, że się wypalam. Mam problem z pozytywnym myśleniem, ciągle się boję, myślę czy wszystko jest ok… Skomplikowana sprawa. Raz byłam u psychologa, choć jedna wizyta nic wielkiego nie da. Dodam, że on też mnie kocha, widzę po jego zachowaniu, przychodzi do mnie, jest dobry. Niedawno obiecaliśmy sobie wierność, szczerość i uczciwość, więc jakiś czas było dobrze, ale po sobie widzę, że powierzchownie… Czy ktoś może doradzić coś, podpowiedzieć jak odzyskać zaufanie, jak się nie bać, jak myśleć pozytywnie? Bo podobno „energia podąża za myślą…”
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez bunia » 21 gru 2007, o 02:20

Witaj Melanio....szczerze mowiac to Cie podziwiam ile masz sily....i w zasadzie po to aby sie zadreczac....odpowiedz sobie na pytanie jak dlugo zamierzasz tak zyc - w stresie i leku.
Moim zdaniem ten zwiazek powinien byc duzo wczesniej zakonczony....sadze,ze na sile chcesz go utrzymac chodz na prawde rozumiem - w imie milosci...?
Tylko czy tak wyobrazalas sobie zycie we dwoje?....milosc za wszelka cene - jaka cene?
Masz zawsze szanse cos w zyciu zmienic....na prawde uwierz w siebie,nie daj sie niszczyc nawet a przede wszystkim w imie milosci !!
Pozdrawiam Cie cieplo :wink:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Loki86 » 21 gru 2007, o 02:37

Jak to czytałem doszedłem do jednego wniosku... a mianowicie muszę zadać ci pytanie... zastanów się nad odpowiedzią.

Czy to co was łączy to na pewno miłość?? A może jednak zauroczenie ??

Odnoszę wrażenie że raczej przyzwyczajenie. Jesteś go szalenie nie pewna on jest o ciebie bardzo zazdrosny (na tyle by zabronić ci chodzić na kurs tańca ;/). Jak rodzi się zazdrość i nie pewność?? A no właśnie nie ufacie sobie i szybko nie zaufacie jeżeli w ogóle to nastąpi. I tutaj chciałbym stwierdzić że jest to troszkę toksyczny związek. Na pewno w ciągu 4 lat często szczerze rozmawialiście i znacie już swoje obawy względem tego związku??

Myślę że koleżanki dobrze ci radzą odstaw pana na jakiś czas po próbuj związku z kimś innym a może rozkwitniesz i przestaniesz mordować się tymi zmartwieniami. Skoro facet ma predyspozycje do flirtowania przez telefon to kto wie co będzie za rok za dwa albo po tym jak już zostaniecie zaobrączkowani.
Avatar użytkownika
Loki86
 
Posty: 556
Dołączył(a): 17 maja 2007, o 00:58
Lokalizacja: z tąd;d

Re: Związek z przeszłością

Postprzez ewka » 21 gru 2007, o 07:47

Melania napisał(a):Mam obsesję, bo ciągle się zastanawiam czy on jest wierny, czy jest szczery, uczciwy – na dłuższą metę tak nie można.

Zgadzam się, Melanio. Na dłuższą metę może być strasznie trudne... myślę, że aby z kimś być, to trzeba ufać i trzeba wierzyć nawet wbrew temu, co się dzieje. To daje siłę. Jeśli jednak są "znaki" i to zaufanie wystawiane jest co chwilę na ciężką próbę... to ja bym się mocno zastanowiła, czy temu podołam.

Nie musisz Melanio się szarpać... przecież możesz żyć inaczej.

Ściskam i życzę głębokich przemyśleń :pocieszacz:
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Melania » 21 gru 2007, o 14:39

Witam Was! Dziękuję Wam za odpowiedzi. Wiem, że to wszystko jest bardzo skomplikowane. Ciężko mi podjąć decyzję o zakończeniu tego związku. Ale on mieszka blisko mnie, mieszkamy w małej miejscowości, wszyscy wokół wiedzą, że jesteśmy razem, nasze rodziny się znają - to wszystko utrudnia podjęcie decyzji o zerwaniu. Bo gdy już rozważam taką ewentualność to wtedy przychodzą mi na myśl te dobre chwile, gdy jest miło i fajnie. Ale z drugiej strony sama w głębi duszy zadaję sobie pytanie: "skąd wiesz jak by to było spędzać czas z innym chłopakiem? dlaczego z góry zakładasz, że będzie gorzej?" Bo chyba boję się tego, że będę sama, że nikogo nie znajdę, że będzie mi brakowało tego obecnego chłopaka, że sobie nie poradzę. Problemem są też sprawy łóżkowe - boję się, czy z innym też będzie mi dobrze, czy będzie mi odpowiadał ktoś inny. A myśl, że on mógłby to robić z inną też jest dla mnie nieprzyjemna - jak to nazwać - zazdrością, miłością czy przyzwyczajeniem??
Zbyt wielką wagę przywiązuję do tego chłopaka - zauważyłam, że mój dobry humor zależy od jego humoru. Nie mam wielu znajomych dlatego, że kiedyś głównie koncentrowałam się na nim, nie spotykałam się z koleżankami, nie jeździłam na wycieczki klasowe - bo był zazdrosny, a ja zakochana i wpatrzona w niego. Teraz są tego efekty. Muszę postawić na siebie. Chciałabym przestać wciąż wszystko uzależniać od niego, od jego widzi-mi-się. Zauważyłam, że często robię różne rzeczy tylko dlatego, by "on sobie nie pomyślał, że np. jestem na niego zła, lub żeby się nie obraził". Za bardzo się przejmuję, podczas gdy on nie bardzo. Muszę to wszystko jakoś wypośrodkować, by było nie za dużo, ale i nie za mało. Często gdy się kłócimy to staram się odwrócić role, postawić się na jego miejscu i zrozumieć co on może czuć. I dochodzę do wniosku, że on chyba nie rozumie mojego (albo naszego) problemu, mianowicie nie rozumie tego jak ciężko jest odbudować zaufanie do drugiej osoby, gdy ona kiedyś zraniła. On wtedy mówi, że wracam do przeszłości, że jak będę myśleć o tym co było kiedyś to nie będzie dobrze. Wiem to, ale naprawdę ciężko tak zaufać, dać kredyt zaufania (kolejny raz), przez ten głupi strach, obawę o kolejne zranienie. Myślałam, że mi to przeszło, że mu wybaczyłam, zapomniałam, bo przykre zdarzenia miały miejsce przecież 2 lata temu - ale jednak widzę, że to wróciło, i wciąż rzuca cień na moje teraźniejsze życie z nim. Myślę nad wizytą u psychologa, może mnie naprowadzi na jakiś tor, może coś do mnie dotrze. Skomplikowane to wszystko, czasem żałuję, że go w ogóle poznałam albo że do niego wróciłam... I zastanawiam się, że gdy się chce z kimś być na całe życie to takie myśli nie powinny mi przychodzić do głowy...
Teraz mam trochę czasu na refleksję. Dziękuję za odpowiedzi, każdy z Was podsuwa mi inne aspekty do przemyślenia. Dziękuję :) Pozdrawiam :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez Abssinth » 21 gru 2007, o 16:03

po prostu jestes uzalezniona psychicznie...nie wyglada mi to na milosc, ani troche - i to z zadnej strony.

mysle, ze psycholog moze Ci pomoc. I oby tak sie stalo, zanim bedzie za pozno...

pozdrawiam
A.
Avatar użytkownika
Abssinth
 
Posty: 4410
Dołączył(a): 6 maja 2007, o 01:39
Lokalizacja: Londyn

Postprzez Melania » 27 gru 2007, o 00:52

Witajcie! Można powiedzieć, że Święta już za nami - mam nadzieję, że minęły Wam one miło i przyjemnie :)
Mam tylko jedno pytanie. W skrócie napiszę. Może czytaliście historię mojego związku. W każdym razie jestem z moim facetem. Przed świętami mieliśmy małe zgrzyty. Ale do Świąt jakoś się "rozeszło się po kościach". Ale znowu mam problem. Znowu zajrzałam chłopakowi do telefonu - chyba strach, obawa czy na pewno mogę mu wierzyć. Bo święta takie miłe były, było sympatycznie, wesoło... Ale wracając. On dostał smsa - powiedział mi, że to jakieś oferty gier mu przyszły. Gdy mu zajrzałam do tel. to okazało się, że to jakieś oferty towarzyskie kobiety i mężczyzny - ja też kiedyś dostałam coś takiego, nie wiem skąd mieli mój numer, po prostu przyszło. Chłopak to wtedy widział, bo nie miałam nic do ukrycia. No ale chodzi o to, że teraz mnie okłamał, nie powiedział, że to jakieś oferty, tylko gry. I teraz moje pytanie: proszę powiedzcie - czy warto się tym przejmować, że mi nie powiedział prawdy?? Nie może dać mi to spokoju. Kilka razy już mnie okłamał co do treści smsa, bądź ogólnie czy ktoś dzwonił czy nie (bo oglądam mu tel. czasem, to nie do końca fair, ale widać, że coś jest nie tak) - ale nie mogę mu powiedzieć, że wiem że mi nie mówi prawdy, bo wyjdzie że go kontroluję, więc nie mam argumentów. Ale wracając do pytania: czy przesadzam z tym martwieniem się o to, że czasem nie mówi mi prawdy o tych smsach? To takie niby-drobnostki. Tłumaczę sobie to tym, że może nie chce mnie martwić, bo boi się, że będę go podejrzewać o jakieś randki-sms czy coś takiego. Ale z drugiej strony - gdyby miał czyste sumienie to powiedziałby prawdę mimo wszystko, bo nie bałby się moich podejrzeń. Ale czy to reguła tak myśleć? Czy troska o mnie, o to żeby się nie martwiła, czy to wystarczający powód by nie mówić prawdy? Bardzo ciężko jest mi dać mu kredyt zaufania (po wielu naszych przejściach), zwłaszcza gdy wiem, że czasem nie jest do końca szczery... Bo ciągle się zastanawiam gdzie jest granica tego kłamstwa, na ile mówi mi prawdę, a na ile "pociska" takie małe kłamstewka. Ciężko zaufać i ciężko tworzyć coś razem... Czy taki związek ma podstawy?? A może na takie drobnostki nie zwracać uwagi, może to głupota się przejmować, tym że czasem mi jakiś małe kłamstewko powie o tym kto dzwonił, od kogo smsa dostał?? Czy przejść nad tym do porządku dziennego, uważać to za "normę"? Ale dlaczego skoro ja jestem wobec niego całkiem szczera, więc chyba mam prawo oczekiwać tego samego? Podpowiedzcie coś, bo po prostu się już gubię. Mam charakter skłonny do przesady, ale czy w tej sprawie przesadzam?
Pozdrawiam Was po-świątecznie i między-świątecznie :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez bunia » 27 gru 2007, o 01:23

Zapytaj sama siebie co dla Ciebie jest wazne w zwiazku.....to nie nam ma sie on podobac.....Twoim problemem jest lek,trzymasz sie rekami,nogami w co sama watpisz.....czyz nie tak?
:roll:
Avatar użytkownika
bunia
 
Posty: 3959
Dołączył(a): 5 maja 2007, o 09:19
Lokalizacja: z wyspy

Postprzez Iza66 » 27 gru 2007, o 01:53

Witam Melanio!
przeczytałam Twoją historię z wielkim zainteresowaniem...może dlatego, że byłam w podobnej sytuacji tak bardzo mnie zainteresowała.MOje zaufanie zostało nadwyrezne trzy razy podczas siedmiu lat zwiazku i wiem jak trudno jest zaufać.
Wiem tez ze łatwo jest radzić, natomiast gorzej gdy jakies emocje dotyczą bezpośrednio nas.
Napiszę tak: powinnas pomysleć o sobie!!! Co Ty masz z tego związku? Klilka miłych chwlil razem ...podczas których czesto zastanawiasz się czy oby sms który własnie przyszedł niejest od jakiejs panny.
Nie chcę twierdzic że to co was lączy to nie miłosc. Moim zdaniem powinnaś mu powiedziec ze mu nie ufasz, że Cię to meczy.
Może faktycznie powinas dac na pewien czas sobie z nim "spokój". Zrob coś dla siebie...tylko dla siebie.
Jeśli to co czuje do Ciebie jest miłością , czas który dasz sobie i jemu pozwoli wam ,a przede wszystkim jemu zrozumiec jak ma wygladać zdrowa relacja między dwojgiem ludzi.Jedno jest pewne to co teraz się dzieje miedzy wami do niczego nie prowadzi..może nie jestem najlepszym doradca, ale przeczyataj posty od innych... Oni mają rację...
Pozdrawiam goraco.
Iza66
 
Posty: 11
Dołączył(a): 18 gru 2007, o 13:42

Postprzez cosy » 28 gru 2007, o 00:52

Melania, w związku szczerosć to podstawa. Jezeli wyczuwasz jakies kłamstewko to moze powinnaś z nim porozmawiać nt szczerości?? Skoro On zdaje sobię sprawę ze Cie zawiódł to powinien być tez otwarty na tego typu rozmowy. Ale nie oskarzaj go ze kłamie i nie oceniaj z góry, czy coś takiego. Porozmawiaj z nim o tym ze jesteś z nim szczera i oczekujesz od niego tego samego. Lepiej juz teraz sobie wszystko powyjaśniać i budować w ten sposób solidne fundamenty Waszego zwiazku na przyszłość. Powinnaś mu powiedzieć o Twoich obawach i wątpliwościach, nawet tych najdrobniejszych. Tak myśle. Nie wolno Ci żyć w strachu. Moze wcale Cie nie okłamuje ale porozmawiac przecież nie zaszkodzi.

Pozdrawiam Cię cieplutko.
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez Ladybird » 28 gru 2007, o 09:15

---------- 08:13 28.12.2007 ----------

Macie racje dajmy im czas. my wszystkie Melania , Cosy no i ja. Niech zrozumieją co traca, albo niektórzy nie. Wtedy wyjaśni sie, czy to byla prawdziwa milośc.
Oni nas mają w d..., a my tylko w kólko o nich. Czy oni choć malą cząstkę z tego naszego czasu myslenia o nich, rozmawiania, analizowania, poświęcili na myśl o nas? Ciekawe?
Może przydalby się mężczyzna w tek dyskusji i męski punkt widzenia?
Nawiasem mówiąc, mój facet , ktory zerwal ze mną, bo za dużo chcialam wiedziec, za dużo ządań mu stawialam, juz następnego dnia się zreflektowal, ale wtedy ja odeszlam , bo mialam dość. Teraz jest spokój, emocje opadly, wsluchujemy się we wlasne serca.Wczoraj mialam leciec do niego na Sylwestra,bilet przepadl. Trochę smutno, ale nic na sile.
Moze niedlugo napiszę trochę o sobie.
Trzymaj sie ,Kochana i dbaj przede wszystkim o siebie.

---------- 08:15 ----------

Nawet bardzo mi smutno...Więc nie jesteś sama...
Avatar użytkownika
Ladybird
 
Posty: 1115
Dołączył(a): 19 gru 2007, o 09:40

Postprzez Melania » 28 gru 2007, o 20:56

Witam!
Jestem po rozmowie z moim chłopakiem. A raczej pseudo-rozmowie. Postanowiłam z nim porozmawiać tak jak radziła Cosy, przygotowałam się do tej rozmowy, nawet się stresowałam. Powiedziałam mu, że mam problem, że chciałabym go rozwiązać z jego pomocą, że nie wiem czy mu mogę wierzyć w to co mówi, że wiem, że kiedyś przyłapałam go na małym kłamstwie. Powiedziałam mu, że 2 miesiące temu gdy mieliśmy problemy to wiem, że mnie okłamał. Bo wtedy zapytałam go czy ktoś do niego pisał bądź dzwonił, on odpowiedział, że "nie". A ja wiem, że miał jakieś smsy na telefonie, bo widziałam na wyświetlaczu, lecz nie wiem o jakiej treści, od jakiegoś niezapisanego numeru. A więc pocisnął mi kit, nie mam pojęcia dlaczego. Więc co miałam myśleć, jak miałam dalej wierzyć w jego słowa?? Czyżby wychodził z założenia, że jeżeli nie dowiem się czy mówi prawdę to może mi trochę kitu pocisnąć? Albo że nie muszę wszystkiego wiedzieć? Ale przecież to bez sensu kłamać, gdy ktoś nas o coś pyta, nawet jeśli ta osoba nie może sprawdzić czy mówimy prawdę - to nas przecież nie upoważnia do kłamstwa... Ja już naprawdę nie wiem czy dobrze, że przyczepiam się do takich rzeczy, czy to są błahostki, czy warto zwracać uwagę na takie małe kłamstewka... Ale przecież gdy ktoś mówi takie małe kłamstewka to chyba równie dobrze może skłamać w troszkę większej i wielkiej rzeczy...
Ale wracając do naszej "rozmowy". Gdy mu powiedziałam to wszystko z czym mam problem i dlaczego mi tak ciężko mu zaufać to on na to, że on nie ma o czym ze mną rozmawiać, że to chyba ja mam problem ze sobą, że mam sama rozwiązać ten problem, że on już nie ma ochoty na rozmawianie w kółko o tym samym.
Bo to wygląda tak, że jakieś dwa miesiące temu kłóciliśmy się - kazał mi wybierać pomiędzy nim a moim kursem tańca solo, w ogóle pytałam o jego rachunki za telefon dlaczego są po 300-500 zł, mówił wtedy, że telefon to jest jego sprawa, ma mnie nie interesować co w nim ma, mówiłam mu wtedy, że mam problem z odzyskaniem zaufania do niego przez to wszystko - więc teraz po 2 miesiącach znowu pojawił się problem związany z brakiem zaufania, z jego telefonem, czyli w sumie wychodzi, że te problemy nadal są nierozwiązane. I on właśnie wymawia się tym, że ciągle się powtarzam. Powiedział, żebym poszła się leczyć, bo chyba mam problem sama ze sobą, i mam to sama rozwiązać. Dodał, że on ma w pracy dość problemów i nie ma ochoty zajmować się moimi problemami. Tłumaczyłam mu, że to dotyczy nas obojga, naszego związku, bo gdyby on był cały czas w porządku wobec mnie to ja nie straciłabym do niego zaufania.
I nie porozmawiał ze mną, nie pomogły moje tłumaczenia, łzy, on nawet nie chciał mnie wysłuchać, bo oglądał telewizję... Ręce mi opadają, nie wiem co nim kieruje, że potrafi być taki nieprzyjemny. Mam wrażenie, że dopóki jest w porządku w naszym związku, dopóki ja nie mam z niczym problemu, jest łóżko od czasu do czasu, nie odzywam się, niczego nie wymagam - to on jest dobry i kochany; ale gdy tylko ja mam jakiś problem, z czymś sobie nie mogę poradzić - głównie to chodzi wtedy o sprawy między mną a nim - to wtedy on stwierdza, że się powtarzam, że on nie ma ze mną o czym rozmawiać, nie słucha mnie, nie zapyta nawet "dlaczego mnie to tak męczy", o nic nie pyta, mówi żebym sobie sama poradziła. Wtedy zastanawiam się czy może ja faktycznie przesadzam, że widzę problem tam gdzie go nie ma, że wymyślam, że przecież wszystko jest dobrze - skoro on mi tak mówi... I wtedy nie dość, że mam problem ten główny męczący mnie to jeszcze dochodzą do tego wyrzuty sumienia, zastanawianie się "o co w ogóle mi chodzi, co ja on mojego chłopaka chcę"...
On jest dobrym chłopakiem, przychodzi do mnie często, oglądamy telewizję, pijemy kawę, albo u mnie albo u niego. Chociaż inaczej czasu nie spędzamy, od roku w kinie nie byłam z nim, na disco byliśmy ponad rok temu, nigdzie mnie nie zaprasza, ani na pizzę, ani na piwo, lody... Ale gdy przychodzi do mnie to spędzamy raczej miło czas, przed telewizorem. Hmm...
Chciałam dziś z nim porozmawiać tak jak radziła mi Cosy, napisałam sobie co mu chcę powiedzieć, połknęłam nawet tabletkę na uspokojenie by się bardzo nie denerwować, bo od dwóch dni mam strasznie podły nastrój, jakby dołek, bo nic mnie nie cieszy - ale nici z rozmowy, on albo milczał, albo mówił, że to ja mam problem, albo podnosił głos... Powiedział nawet, że to czy on jest mi wierny to jest jego sprawa - co Wy na takie stwierdzenie? Co to może znaczyć? Zapytałam go czy to oznacza, że go nie interesuje moja wierność, ale nie odpowiedział. A gdy zapytałam jakie miał ostatnio rachunki za telefon (nie pytałam go o to od czasu ostatniej kłótni) to bardzo wyskoczył, że to nie moja sprawa, że on mnie nie pyta o moje rachunki - powiedziałam mu, że kiedyś przez jego rachunki mieliśmy problemy (bo dzwonił chyba do jakiejś byłej dziewczyny, albo pisał na sex-randki - a mi powiedział, że to kolega z pracy dzwonił z jego telefonu, chociaż coś zbyt często jego tłumaczenia dotyczą pracy, ostatnio też mówił, że to kolega z pracy wysłał mu zdjęcia gołej babki... hmm...). Więc nie wiem co dalej, jak takie jego zachowanie rokuje na przyszłość. Czy mogę liczyć na takiego faceta na całe życie, gdy założę z nim rodzinę, dzieci i pojawią się dużo większe problemy?
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez cosy » 30 gru 2007, o 20:56

---------- 20:55 28.12.2007 ----------

Melania napisał(a):Ja już naprawdę nie wiem czy dobrze, że przyczepiam się do takich rzeczy, czy to są błahostki, czy warto zwracać uwagę na takie małe kłamstewka... Ale przecież gdy ktoś mówi takie małe kłamstewka to chyba równie dobrze może skłamać w troszkę większej i wielkiej rzeczy...

Uważam że trafnie stwierdziłas
Melania napisał(a):kazał mi wybierać pomiędzy nim a moim kursem tańca solo
Według mnie to absurdalne ze postawił Ci taki warunek!

Mówi Ci że chyba masz problem ze sobą, ze powinnaś go sama rozwiązać - co za brak szacunku dla Ciebie i dla Twoich uczuć ! Ok. Nie chce byc non stop kontrolowany ale moim zdaniem powinien inaczej spojrzeć na Waszą sytuacje, bo problem, tak jak mu powiedziałaś, nie tyczy się tylko Ciebie. Przecież jego tez! Związek polega takze na partnerstwie a tutaj tego nie widzę.
Melania napisał(a):Powiedział nawet, że to czy on jest mi wierny to jest jego sprawa
Nie wiem. Nigdy tak nie usłyszałam od faceta. Ale myśle że tak jak partner powinien zapewnić komfort psychiczny, takze to ze Ciebie kocha, tak samo i to ze jest Ci wierny - Tobie nawet nie powinno przyjsc do głowy że On nie jest Tobie wierny. Ale przyszło bo ciagle jakieś dziwne smy On dostaje albo te wysokie rachunki za tel.

Moim zdaniem jeżeli On już teraz Tobą tak szasta to Ty będziesz cały czas żyła w emocjonalnej rozterce. Jesteś młodą, mądra i wartosciową dziewczyną, i zasługujesz na mężczyzne który będzie Ciebie kochał i szanował!

Melania - odpowiedz sobie na pytanie czy Ty jestes szczęśliwa w tym związku?? Czy chcesz by Twoje i Wasze życie tak wyglądało?? (bo na zmiany na lepsze sie jakos nie zanosi - do tego potrzeba dwojga a nie tylko jednej osoby) Co jest dla Ciebie ważne w związku?? Czy Ty wzrastasz i rozwijasz sie bedac z nim??

Odpowiedz na te pytania i przemyśl sugestie innych forumowiczów (bo pewnie i takie bedą) i myslę że po tym juz sama będziesz wiedziała co z tym związkiem dalej robić.

Pozdrawiam Ciebie cieplutko. 3maj sie. Jestem z Tobą ! :)

---------- 19:56 30.12.2007 ----------

Melania, co u Ciebie? Jak sie czujesz?

Pozdrawiam :)
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59

Postprzez Melania » 30 gru 2007, o 22:17

Witam!
Cosy dziękuję, że napisałaś :)
Ja nadal jestem w tym samym miejscu co w piątek, wtedy gdy próbowałam rozmawiać z chłopakiem. Napisałam mu później smsa, z zapytaniem od jak dawna wyznaje tą zasadę, o której mi powiedział (że to czy on jest mi wierny to jego sprawa), w ogóle napisałam, że nie podobało mi się to, że nawet mnie nie wysłuchał, że nie uszanował moich uczuć, że nie próbuje mi pomóc, bo jeśli ja mam problem dotyczący związku to ten problem nie zniknie jeśli go przemilczymy. Ale oczywiście ani nie odpisał, ani nawet nie wspomniał nic następnego dnia. Przychodzi na kawę do mnie, był wczoraj i dziś. Ale gdy cokolwiek się pytałam to odpowiadał mi nieprzyjemnie, z taką pretensją w głosie, jakby był zły, że w ogóle się odzywałam. No więc sama już też niewiele do niego mówiłam, bo nie chcę by takim tonem mi odpowiadał.
Mama mówi mi, że przesadzam - że to są głupoty, błahostki przez które się kłócimy - czyli to, że mój chłopak mi czasem nie powie prawdy kto pisał do niego. Więc ja już nie wiem czy to faktycznie bzdury, ale jest tyle rzeczy, na które musiałabym przymykać oko: te wysokie rachunki za tel. (o które mam go nawet nie pytać, bo on robi awanturę, że się wtrącam), o to że kilka razy mi trochę skłamał mówiąc od kogo był sms, o to że zrobił awanturę gdy chciałam iść na kurs tańca solo, że miał pretensje że raz przyjechałam samochodem z koleżanką z pracy a nie zadzwoniłam po niego (że wolę koleżankę), że wierność to jego sprawa... Parę miesięcy temu byliśmy w hipermarkecie, chłopak kupował sobie buty, bluzę itp. Po zakupach kupił nam lody. Gdy zjedliśmy to zapytałam czy moglibyśmy wyjść lewym wyjściem, bo tam jest kwiaciarnia i śliczne czerwone różyczki (kiedyś, kiedyś mi kupował 1 różyczkę jak byliśmy gdzieś na mieście), i co mi wtedy odpowiedział: że nie dość, że loda mi kupił to ja jeszcze kwiatka chcę... Ależ mi się przykro zrobiło, o mało nie zaczęłam płakać, pochlipywałam ukradkiem w drodze powrotnej. Kupił tą różę, ale jaką ona miała wartość po takich słowach... Ciężko tak zapomnieć, uznać że to normalne, żyć dalej i wierzyć, że się nic z tego się nie powtórzy. A jak to się będzie powtarzało? Cosy pisałaś, żebym sobie odpowiedziała na pytanie czy jestem szczęśliwa w tym związku, czy się w nim rozwijam... Już kilka razy nad tym myślałam i raczej nie jestem szczęśliwa, bo szczęśliwe osoby nie płaczą, nie piją kropli uspokajających, nie jedzą tabletek na uspokojenie, nie myślą o tym, że inni mają fajnie, że chodzą z chłopakiem do kina, na piwo, na wycieczki, do znajomych... Po Nowym Roku zapisałam się na wizytę u psychologa, raz już byłam we wrześniu. Może mi coś poradzi jak się uwolnić z tego, co zrobić. Boję się samotności, boję się, że będę zazdrosna o chłopaka gdy będzie się z innymi spotykał, że będę tęsknić. Może da się to ratować? Ale sama nic nie zdziałam. Targają mną sprzeczne uczucia i trochę mnie to męczy. Mam nadzieję, że psycholog mnie na coś naprowadzi...
Pozdrawiam :)
Melania
 
Posty: 36
Dołączył(a): 4 paź 2007, o 21:13

Postprzez cosy » 31 gru 2007, o 14:38

Melania,

bardzo dobrze że postanowiłas pójsc do specjalisty :)
Cóz Ci moge powiedziec..myśle ze jezeli nie czujesz sie szczęsliwa to powinnaś odejsc od niego. Gdyby On chciał byc z Tobą , tak po partnersku, to by było lepiej, bo zawsze jest to nadzieja ze bedzie lepiej,..a skoro On omija temat i denerwuje sie gdy poruszasz...to niestety nie widzę światełka dle Waszego bycia razem.

Trzymaj się. Przytulam. :)
Avatar użytkownika
cosy
 
Posty: 245
Dołączył(a): 27 gru 2007, o 16:59


Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 92 gości