jestem tu nowa... nie jestem dda...jest nim kotos kogo bardzo kocham...potrzebuję pomocy...
Bylismy razem 8 lat. Były wzoty i upadki nawet roztania ...wiedziałam jakie mial dzieciństwo..ojciec pił, mama zmarła na raka kiedy miał 15 lat... chciąłam mu to wynagrodzić... od kąd się poznalismy nie widziąłam świata poza nim... on po za mna... Tonormalne że przychodziły trudne chwile...radziliśmy sobie z nimi jak potrafilismy ale zauważyłam, że on zacząl się oddalać ode mnie.Częste spotkania z kolegami, gdzei pojawiał się w dużych ilościach alkohol i co gorsze narkotyki... nie potrafiłam tego zaakceptować..Oddalil się jeszcze bardziej mówiąc że w ten sposób uciekał ode mnie..że ptrzebował tego na chwilę..ma bardzo trudny charakter(ja się jego nauczyłam, znam jego wady i kocham go tez za nie) tak wiec koledzy zmieniali się jak w kalejdoskopie,ale zawsze byłam ja.. po takich libacjach przychodził do mnie i wiem że wtedy byłam dla niego najważniejsza na świecie.. wtedy on mówił że wie że tylko ja potrafię go zrozumieć...
Roztawaliśmy..zawsze była to jego decyzja...nie nalegałam,nie narzucałam się... za kazdym razem z przekonaniem mówil że już nic do mnie nie czuje..wracał...nie dając mi szansy zacząć czegoś nowego...
dwa i pol miesiąca temu się pokłociliśmy o jego palenie(trawy)roztaliśmy się, bo jak on twierdził nie kocha mnie, bo zniszczyłam jego miłosć do mnie swoja miląścią. Po dwu tygodniach kiedy dowiedział się że jest ktoś mną bardzo zainteresowany zaczął się horror..sms z wyrzutami ..czytał że to moja wina , że on chciał tylko odpocząc ode mnie a ja jestem zdrajcą fałszywcem, że nigdy go tak naprwde nie kochałam.. dwa mieisące szarpaniny.Kiedy tylko uświadamiałam mu że to on jest najważniejszy dla mnie oddalał się żeby w chwili zagrożenia znowu mnie zaatakować. To było męczące dla mnie. Niejednokrotnie oczekiwałam jednoznacznej odpowiedzi czeo on tak naprawde chce ode mnie bo jeśl nic to ja chce poukładac sobie życie.Mówiłam mu wprost że go kocham ale nie mogę tak żyć bo sparwia miból i jeślinic nie on nie chce ode mnie ja musze o nim zapomnieć. Nic nie dawało. Dostałam propozycje wyjazdu za granice.. mamy wspolnych najomych-dowiedział się. Ze łzami w oczach( nie jest skory do płaczu) wyznał że chce zacząc wszystko od nowa i prosił żebym została. Że musimy zapomniec o przeszłości i zacząć z czystą kartą.Przystałam na jego warunki. potem milczenie z jego strony.. zapropnowałam spotkanie...odmówił...zaproponowłąm kolejne spotkanie odmowa...zdenerwowałm się i powiedziałam że tak to ja nie chcę.Obraził się i zdenerwował na mnie. Za dwa dni oświadczył mi że to nie ma sensu. Pznal inną dziewczynę, starszą 4 lata...po rozwodzie... i że on musi zapomniec o mnie i ona mu w tym pomoże...
nie rozumiem tak bardzo nie rozumiem tego zachowania. Jak można skreślić wszytsko dla kogoś kogo zna się tydzień( nie przesadzam tyle ją zna)Doznałam szoku.. wjedną bezsseną noc przypomniałam sobie że kiedyś coś wspomniał o artykule własnie o dda.. że czytał że było tam sporo o nim. zaczęlam szukać..czytać ..zrozumiałam wiele jego zachowan...Trafiłam tu.. bo nie wiem co mam zrobić... Moi bliscy twierdzą że on do mnie wróci..( ta dziewczyna...to nikt porządny)..mnie boli to co zrobił...Myślę że to już koniec i to mnie cieszy bo dam sobie radę pozbieram się ...pomału ..ale mówią mi żebym się przygotowała że on przyjdzie do mnie...czy to możliwe..co wtedy? MAm ochotę posłac go do diabla, a z drugiej strony po tym czego dowiedziłam się o dda...kocham go i chciąłbym mu pomóc.... Proszę napiszcie co myślicie..
przepraszam za tego długiego posta!!! starałm się jak najkrócej...
pozdrawiam