mialysmy jeszcze akcje szczepionki (kolejne plus nowe), umowiona bylam jak najwczesniej na 7.45, myslalam, ze zdaze do pracy, bo mimo, ze w 2 miejscach, ale wszedzie bylam umowiona na konkretna godzine, pierwsza, pani doktor dotarla, spozniona 20 minut!wytlumaczyla, sie ZE BYLA KOLEJKA PO MIESO!! myslalam, ze wyjde z siebie, potem 70 letnia Pani doktor, uczyla sie obslugiwac kompa i mruczala pod nosem, ze nie wie, czemu nie dziala to ja znow
wreszcie powiedzialam, ze ja musze na 9 do pracy i zeby sie pospieszyla (jeszcze w miedzy czasie wyszla do kogos dostarczyc miecho), tlumaczac, ze nie jezdzi autem, a to ciezkie.
o 8.30 mala postanowila, ze ma dosc, rozebrala sie do naga, za nic nie chciala sie ubrac i wywiozla krzesla z gabinetu
aa przeczytala jeszcze ksiazki medyczne, wreszcie szczepionka, a potem biegiem do innej przychodni na druga szczepionke, a tam Panie przez 20 minut szukaly karty malej, az mnie trafilo i powiedzialam, ze potem sobie znajda i zapisza, bo ja MUSZE DO PRACY, w miedzyczasie mala obkleila siebie i caly gabinet naklejkami typu "najdzielniejsze dziecko" i cos tam jeszcze, olalam, bo juz obie mialysmy dosc, wpadlam do firmy o 9.45 (dobrze, ze uprzedzilam, ze moge sie spoznic) ale i tak szefowa miala wzdecie polikow pol dnia!