Życie to spirala wlotów i upadków, szczę¶cia i smutku, dobrego i złego samopoczucia. Taki dwuskładnikowy klej. Tylko kurcze od jakiego¶ czasu brnę coraz niżej w tej spirali w ciemn± stronę życia czyli w smutek, upadek itd. Czuje to człowiek całym ciałem, czasami tylko znajda się jakie¶ pozytywne aspekty co trzymaj± ton±cego na powierzchni, ratuj± od pełnego marazmu. Kiedy¶ była taka osoba co to szarpała mnie za uszy w takich chwilach wyławiaj±c z tej zniżkowej tendencji doj±c to przyjemne poczucie jakiego¶ sensu nie tylko w samej egzystencji ale też sensu czynów i zmian które zachodziły.
Teraz każde spotkanie z t± osob± działa na odwrót jakby łapała mnie za stopy i wci±gała na same dno. Z syreny zrobił się topielec (a może zawsze tak było wszak syreny nęciły pięknym ¶piewem żeglarzy którzy pod ich wpływem rozbijali statki o rafy lub grzęzły na mieliĽnie).
Wydaje mi się że po tym rozstaniu nałapałem jeszcze więcej kompleksów i dosłownie nie wieże w siebie. Do tego stopnia że nie widzę sensu obarczać inne kobiety moj± osob± bo przecież i tak nic dobrego do ich życia nie wniosę. Człowiek w takim stanie czuje się cholernie mało atrakcyjny interesuj±cy czuje się po prostu jak pi±te koło u wozu. Już podchodz±c do jakie¶ ładnej dziewczyny która emanuję czym¶ przyjemnym słyszysz głos nie trudĽ się nie jeste¶ zbyt interesuj±c± osob± i co jej powiesz a nawet jak ci się uda za interesować to co z tego najwyżej jak na ogół to bywa zostaniesz jej przyjacielem.
Ma kto¶ co¶ takiego a jak tak to jak się tego za przeproszeniem cholerstwa pozbyć jak stać się potencjalnym facetem a nie potencjalnym tylko przyjacielem Człowiek czyta różne ksi±żki i dochodzi do wniosku że co¶ chyba jednak jest z nim nie tak może mam zbyt wiele uprzejmej dobrodusznej kobiety w sobie niż ostrego faceta.
z góry przepraszam jeżeli czytaj±c to okaże się że tekst ten jest bełkotem jest już póĽno a ja muszę wylać z siebie troszkę goryczy ostatnich dni