kryzys w związku, DDA - chęć uratowania związku

Problemy z partnerami.

Postprzez Malgoś » 19 lip 2011, o 19:51

na początek wszystkim dziękuję za wpisy ktore dodają mi siły :-) byłam dzis na terapii indywidualnej po zagłębieniu się w sprawy nasze psycholog dała mi kolejną instrukcję. Mianowici koniec z wymuszaniem. Chociaż mieszkamy oddzielnie to kilka pochopnych kroków zrobiłam nie potrzebnie, ktore on odczytywał jednoznacznie określ się chłopie! Słuchajcie nie chce podejmować pochopnych decyzji bo chociaż przychodzą chwilę słabosci i mam tego dosyc to z tyłu głowy jest zawsze ta sama mysl - chce zbudowac związek od podstaw z moim mężem. Podsumowując nuws moj mąż był dziś u mojej psycholog. Efektow nieznam ale może jest w szoku i musi przemyśleć. Jutro mam zajęcia w grupie wsparcia może da mi chociaż mały sygnał psycholog jak wygląda to wszystko z perspektywy męża
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez biscuit » 19 lip 2011, o 20:05

[quote="sikorka"] :shock: a to Ty wierzysz w takowe?[/quote]

nie użyłabym słowa "wiara"
no ale
myślę, że istnieją szczęśliwe małżeństwa, niemałżeństwa również

choć tak naprawdę, nie mam możliwości wiedzieć tego na pewno
nie siedzę bowiem pod łóżkiem żadnej z par
:D
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez moniaw-w » 19 lip 2011, o 21:13

[quote="Malgoś"]Podsumowując nuws moj mąż był dziś u mojej psycholog. Efektow nieznam ale może jest w szoku i musi przemyśleć. Jutro mam zajęcia w grupie wsparcia może da mi chociaż mały sygnał psycholog jak wygląda to wszystko z perspektywy męża[/quote]
nie orientuję sie, ale psychologa w takim wypadku nie obejmuje tajemnica zawodowa czy coś takiego? bo przecież poszliście tam osobno, a nie jako para...

trochę mnie zastanawia, że spośród wszystkich psychologów on poszedł do tej "Twojej" :)
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez Malgoś » 19 lip 2011, o 21:15

ja wierze w to że są pary formalne i nie formalne szęśliwe jednak ponieważ ani świat ani ludzie nie jest/są idealni to pojawiają się kryzysy. I wszystko ładnie i pięknie jest do momentu kiedy oczekiwania są takie same. Ja sobie nie radzę z tym gorszym scenariuszem. Bo w różny sposob jednak wiercę dziure mojemu mężowi a wina leży po obu stronach
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez biscuit » 19 lip 2011, o 21:28

Małgoś, właśnie
też mnie to zastanawia

dlaczego mieliście sesje oboje u tego samego psychologa?
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez moniaw-w » 19 lip 2011, o 22:00

[quote="Malgoś"]ja wierze w to że są pary formalne i nie formalne szęśliwe jednak ponieważ ani świat ani ludzie nie jest/są idealni to pojawiają się kryzysy[/quote]

pojawiają się, prawie wszędzie, większe lub mniejsze
mnie najbardziej bawi, kiedy np. koleżanka, która sama dwa tygodnie temu pisała mi, że nie chce być z mężem, że nic do niego nie czuje, że czeka na moment, kiedy się rozejdą a ona będzie mogła być z dzieckiem sama pisze mi, że "mam sobie dać spokój" z moim facetem :) a teraz znowu jest szaleńczo zakochana w swoim mężu :)
życie raczej nie bywa tylko czarne, albo tylko białe... takie ono jest: ludzie się krzywdzą, zdradzają, ranią, wybaczają, schodzą, czasem się udaje, czasem nie
[quote="Malgoś"]I wszystko ładnie i pięknie jest do momentu kiedy oczekiwania są takie same. Ja sobie nie radzę z tym gorszym scenariuszem. Bo w różny sposob jednak wiercę dziure mojemu mężowi a wina leży po obu stronach[/quote]
czujesz się teraz winna za to, że chcesz z nim być? to o to chodzi z tym wierceniem dziury? myślę, że nie powinnaś czuć się winna temu, że chcesz do niego wrócić, przecież kochasz go i Tobie zależy
on się wyprowadził po to, żeby pomyśleć, czy chce być razem i czy nie i przez ten cały czas się zastanawia, albo nie potrafi być szczery
wiele razy tutaj, na tym forum, ale też w innych miejscach czytałam, że w takich przypadkach naprawde dobrze jest znaleźć jakiś grunt pod nogami i odsunąć się trochę, też uważam, że jak ktoś myśli, to niech lepiej sobie myśli tak bardziej w samotności, czasem z dystansu ma się lepszą perspektywę
tylko kurcze, ileż można się tak zastanawiać...
:)
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez ewka » 20 lip 2011, o 07:42

Doduś napisał: Jak na razie mąż wykręca się od spotkania, bo po prostu się go boi.
***Ok. Boi się. A sądzisz, że czego się boi tak dokładnie?
Się miało odwagę na wyprowadzenie z domu, to trzeba ją mieć dalej i ciągnąć to, co się zaczęło. Bez chowania głowy w piasek.
Na dzisiaj pewnie nie ma dobrych wieści dla Małgosi (bo gdyby miał, to by znalazł czas)... więc niech jej POWIE, że czasu potrzebuje więcej, czy że co innego, czy cokolwiek. Niech POWIE. O to tylko chodzi. Więc czego się boi aż tak, by się zachowywać jak gówniarz?

Słuchajcie, a co jest złego w tym, że on poszedł do tej samej psycholog?
Avatar użytkownika
ewka
 
Posty: 10447
Dołączył(a): 4 maja 2007, o 18:16

Postprzez Malgoś » 20 lip 2011, o 08:54

Na dzisiaj nie ma dla mnie dobrych wieści i myslę że czuje że decyzja byłaby pod wpływem emocji i nie najlepsz.
Wiem że również musze nad sobą pracować. za tydzień wyjeżdżam na 2 tygodnie na urlop z dzieckiem, to będzie w 100% czas kiedy nie będę mieć kontaktu z mężem bo nie bedziemy się chociazby wiedziec przy przekazywaniu sobie dziecka. Może to krótko dla niego a może pozwoli chociaż na to aby na zbierał sił i przekazał mi informacje nawet najgorszą
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez doduś » 20 lip 2011, o 09:36

boi się odpowiedzialności za swoje czyny. On nie wie co to prawdziwa odpowiedzialność, Dopóki są małżeństwem, nawet jeśli nie mieszkają razem, to wszystko da się rozmydlić, wszystkiemu można byc "winnym" wspólnie i unikać podjęcia się pracy z samym sobą. Znam ludzi, którzy całe swoje życie tak rozmydlają odpowiedzialnosć, bo zawsze pod ręka znajduje się ktos, z kim mozna się tą pseudo "odpowiedzialnością" za to co sie stało podzielić.
Poza tym jeszcze duzo innych zachowń, które mogą sugerować to czy tamto, nakłada się na całokształt postawy konkretnej osoby. Ja nie wiem, czy mąż Małgorzaty stanął wobec faktu, że za chwilę małżeństwo moze faktycznie zostać unieważnione czy co tam sie w tym sądzie robi. Przypuszczam, że nie, bo nie wydarzyło się nic, co mogłoby go brutalnie wobec takiego faktu postawić. A skoro się nie wydarzyło, to można nadal płynąć bez ocierania się nawet o prawdziwą odpowiedzialność za swoje czyny. Podobnie jest z Małgorzatą. Widzę tu różne działania, wydaje mi się dosć naturalne w takiej sytuacji, widzę, różne postawy, stany emocjonalne, ale nie widzę jakiegoś jednoznaczenego kierunku. Bo co to znaczy, że chcę ratować małżeństwo ? Zgodzę się na to, że mąż się nie zmieni i bedę pracować jednostronnie licząc na to, że moje zmiany spowodują jego zmiany ? Pan maż jest taki śmaki i owaki. A jaka jest Małgorzata ? Ja tu widzę, zę ok, zgadza się na pewne działania, ale efektu oczekuje prawie że natychmiast. W końcu czemu ma służyć ta dzisiejsza rozmowa z meżem, jakie ustalenia mają, mogą na niej zapaść ?
Żeby cos się zadziało w jakimś konkretnym kierunku trzeba ko0nsekwencji w postępowaniu. Tego u Małgorzaty jak na razie nie widzę. Stare przysłowie mówi, ze kropla drąży skałę nie siłą, lec czestoscią spadania.
Oceniać ludzi nie zamierza, ale postawy, które widzę w tej relacji, są bardzo niedojrzałe, Co zresztą mnie nie dziwi, bo znam to. Pierwszym krokiem, jaki ja bym podjął, byłoby odpowiedzenie sobie uczciwie, czego ja chcę i co czuję. SOBIE. Podstawą działania jest bezwzgledna uczciwosć wobec siebie. Małgorzato odpoweiedz sobie sama na te pytania pozwalajac dojść do głosu tym uczuciom, które być może tłumisz, gdy zaczynasz się zastanawiać czego chcesz. Ja apmiętam taki moment z mojego życia, sprzed półtora roku, jak zrobiłem gruntowny rachunek sumienia i stojąc na mrozie z papierosem w ręku dotarłem do takiej małej kulki wewnatrz mnie. Ta kulka to była prawda o tym co czuję. I dziś wokół tej prawdy buduję, co nie oznacza, że zawsze świeci słońce. No i mam też świadomosć, że ta prawda nie jest dana raz na zawsze.

Się nagadałem

PS. NIe ma nic złego w pójsciu do tego samego psychologa jeśli tenże uzna, że jest w stanie pomóc doraźnie obojgu partnerów. Warto spytać czy psycholog poradził się w tej kwestii swojego supervisora i jak wyobraża sobie tę współpracę
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez moniaw-w » 20 lip 2011, o 10:02

[quote="ewka"]
Słuchajcie, a co jest złego w tym, że on poszedł do tej samej psycholog?[/quote]

Z opisu Małgoś w pewnym momencie wyniknęło, że ona się w jakimś tam stopniu zmieniła jesli chodzi o sposób komunikowania, co nie spodobało się jej mężowi i pytał o to, kto jej doradza.

Może źle myślę, może bardzo źle, ale mam wrażenie, że on chce iść do tego psychologa albo po to, żeby się dowiedzieć jaki ona przyjęła kierunek działania, albo żeby psycholog wpłynęła na Małgoś zgodnie z życzeniem męża.

Może to moja subiektywna opinia, bo ja to widzę tak, że albo idziemy do psychologa razem, żeby budować związek, albo każde idzie "naprawiać" siebie, ale wtedy do innego.

Oczywiście, wolny kraj, wolny wybór, nikt mu przecież nie zabroni...

Tylko dlaczego nie poszedł sam wcześniej? Dlaczego nie zaproponował terapii małżeńskiej? - właśnie to mi jakoś tak dziwnie wygląda.

No ale tak, jak mówię - może się mylę, może on faktycznie idzie tam mając na celu dobro - swoje/jej/wspólne.
Avatar użytkownika
moniaw-w
 
Posty: 146
Dołączył(a): 10 paź 2007, o 20:03

Postprzez biscuit » 20 lip 2011, o 10:17

jest to po prostu nieczęste
terapia indywidualna małżonków w konflikcie u tego samego terapeuty
z uwagi na ryzyko identyfikacji terapeuty z jedną ze stron konfliktu

no chyba, że to wstępne spotkanie diagnostyczne
przed terapią par

albo jeszcze zupełnie inna sytuacja

ale tego nie wiemy
bo Małgoś nie odpowiedziała na nasze pytanie
:(
Avatar użytkownika
biscuit
 
Posty: 4156
Dołączył(a): 10 cze 2009, o 00:51

Postprzez Malgoś » 20 lip 2011, o 10:45

Moja psycholog zgodziła się tylko na jedno spotkanie z moim mężem konsultacyjne - tylko i wyłącznie. Nie wiem jak przebiegłą rozmowa bo ani z mężem nie miałam okazji rozmawiać żeby coś zauważyć ani z psychologiem. Może dziś będę wiedzieć. Powodem wizyty mojego męże u mojego pychologa jest drasyczna zmiana moja wobec niego. Poczuł się pewnie zagrozony że mi straszne pranie mózgu robi.
Mały błąd po mojej stronie też leży ponieważ rzeczywiście drastyczną zmianę zastosowałam po wizycie z przed 2 tyg. Owszem mam ograniczyc inforamcje ale może nie do tego stopnia że całkowicie odcina go od info.
Słuchacie mój osobisty proble bardzo duży to [u][b]zero jedynkowość[/b][/u] albo kocham albo nienawidzę albo jest albo go nie ma :-( I to jest obszar nad którym musze mocno pracować i pracuję jednak obijam się też momentami o ścianę no cóż nauka, nauka nauka przede mną dla mnie samej.
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez doduś » 20 lip 2011, o 10:49

MAgorzato, miedzy afą a omegą jest cały alfabet. Życzę Ci poznania go. Podobnie jak życzę Ci znajdowania wiecej niz jednego rozwiazania da spraw z którymi się borykasz
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Postprzez Malgoś » 20 lip 2011, o 10:57

Wiem że jest cały alfabet jednak niestety ale na starość zaczynam się uczyć z niego korzystać :(
Malgoś
 
Posty: 191
Dołączył(a): 30 maja 2011, o 10:41

Postprzez doduś » 20 lip 2011, o 11:01

starość ? nie przesadzaj... właśnie dałaś przykład myślenia 0:1
doduś
 
Posty: 1119
Dołączył(a): 5 sty 2010, o 10:16

Poprzednia stronaNastępna strona

Powrót do Problemy w związkach

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 156 gości

cron