Wiecie może?
żeby słuchał, respektował granice, odpowiadał na potrzeby
Chodzi mi o takie sytuacje, kiedy niby wszystko jest ok... tyle, że nie do końca.
Jak rozmawiać, żeby to się nie kończyło kłótniami, wzajemnymi urazami, pretensjami...
Jak trzymac emocje na wodzy?
Jak rozmawiać, po jakiemu mówic, żeby w ogóle słuchał?
I co to znaczy jeśli nie słucha, odpowiada docinkami, wyzwiskami?
Czy to znaczy, że już nie kocha? czy coś innengo?
Ja na swoim wypróbowałam list, mnie się udało, jakoś do mojego dotarło, ale przeciez nie da się TYLKO pisac listów, to jest dobre w momencie, kiedy zdarzy się coś mocnego, albo nazbiera się trochę róznych spraw.
Jak mówić o swoich granicach, żeby to nie było odebrane jako atak?
czy teksy- "kocham cię, ale nie akceptuje tego, że ... coś tam" nie brzmia trochę jak z telenoweli?
"Dobra komunikacja to podstawa" No tak, ale co to znaczy konkretnie?
Usiąść twarza w twarz i powiedzieć "porozmawiajmy", a co jeśli nie idzie?
czy wystarczy miec na uwadze cel, żeby nie doszło do pyskówki?
Czy są jakies inne sposoby- pozawerbalne, jakieś zachowania, które moglyby skłonic partnera do uwagi, troski, starania?
Odejście, wystawienie jego walizek za drzwi?
Odmawianie zblizeń, gotowania, prania...?
Tylko jak zrobic, zeby to nie wyglądało na fochy, demonstracje i przedstawienia?
Jak nie zamienić działania zmierzającego do naprawy- w szantaż emocjonalny?
Jak "karać" partnera, za różne wykroczenia?
nie wierzę w obrażanie się...
Pytam tu o konkretne działania
Jak myślicie?