Biscuit aż tak nie mam. Spoko
Ja nie mogłam w nocy spać i też sporo myslałam...
Doszłam do wniosku, ze mi ten cyrk nie potrzebny.
Choc moim marzeniem jest by ojciec poprowadził mnie do ołtarza, by zdążył z uwagi na to, że nasze ślubne możliwości długo nie dadzą nam opcji realizacji a ojciec wiemy, że jest chory, tylko nie bada się...
Poza tym jak przemyślałam sobie dla kogo ma być to wesele, ta cała impreza, wydanie masy pieniędzy na jedzenie, salę, wystrój sali... może widziałabym w tym większy sens, gdyby stosunki między nami były inne. Wesele robi się dla gości, by się podzielić szczęściem, dobrą nowiną... tylko jakoś ostatnio powiązałam sytuacje jakie się w przeciągu kilku dni wydarzyły i poczułam, że nie mam dla kogo, nie czuję potrzeby już... odechciało mi się, bo nie wiem kim jest moja rodzina...
Ł chce ślubu takiego typowego, kościół i wesele.... Ja go rozumiem. On jest najstarszy w rodzinie. Wiem, ze on nie ma akich problemów z bliskimi jak ja, że on chce tego...
Mam teraz trochę czasu na myślenie i marzenia o pieknym slubie, o szczęściu z naszego szczęscia, to tylko marzenia...
Uświadomił mi ten wątek, że to, co napisałam parę postów wcześniej to marzenia nie do zrealizowania a fakt jest taki, ze ja wewnętrznie nie mam sił na udawanie na właśnym ślubie przed swoją rodziną, która w ostatnim czasie powoduje moje zamknięcie sie w sobie