Witajcie!
Jestem tu nowa i przyznaję, że oczekuję, że znajdę wsparcie. Moj problem jest złożony i nie potrafie sobie z nim poradzić, a jednoczesnie nie znajduje zrozumienia wsrod znajomych, bo oni nie maja takich problemow.
Generalnie chyba zawsze mialam problemy w zwiazkach, a im jestem starsza tym jest gorzej. Moze ktos z was potrafi znalezc chwile i przeczytac moja historie, a potem jakos mnie pocieszyc/wesprzec?
Mam 27 lat i aktualnie jestem w zwiazku z mężczyzna o 4 lata młodszym. Nie chcialam sie z nim wiazac, jak sie poznalismy zastrzeglam, ze to bedzie tylko kolezenska znajomosc, ale tak mnie oczarowal, ze zakochalam sie bez pamieci i zapomnialam o swoim zastrzezeniu. Było wspaniale, ale z perspektywy czasu wiem, ze bylo coraz gorzej.
Pocz±tkowo moj facet pomieszkiwal u mnie i spedzal ze mna kazda wolna chwile, dzielil obowiazki domowe, ja gotowalam, a on rozpalal kominek, podrzucal do pracy, etc. Planowalismy duzo rzeczy, miedzy innymi, ze niedlugo wprowadzi sie na stale. Pojawialy sie male starcia, ale to byly drobniutkie sprawy. Rozmawialismy o nich, a nie klocilismy sie.
Ale po niecalym miesiacu znudzilo go moje uporzadkowane zycie... on nie chce jeszcze tak zyc. jest studentem i chce jeszcze zyc jak student. zaczely sie spiecia. im bardziej naciskalam tym bardziej sie odsuwal. potem byly powazne rozmowy i ciche dni. ciagle wierzylismy ze sie kochamy i ze to wystarczy... i w koncu kolejna klotnia przewazyla szale... rozstalismy sie... myslalam ze sie zaplacze. po raz pierwszy w zyciu az tak zalowalam, ze cos sie konczy. Zaczęłam walczyć i dostalam kolejna szanse, ale....
Znow wszystko miedzy soba ukladamy, ale jest nam znacznie trudniej... on ma w sobie duzo dystansu, boi sie, ze ja znow zaczne naciskac. Pewnie zaczne, bo ja chcislabym juz zyc razem z nim. Budzic sie razem jak na poczatku znajomosci. Boje sie kazdego dnia, ze znow bede zbyt mocno go kochala i ze znow zaczne naciskac i ze on znow odejdzie. Budzę się rano i czuje zwyczajny strach i stres. Każda rozmowa, to ważenie słów, żeby znow nie powiedziec o słowo za duzo.
A z jego strony? Czuje zimno! Wierze, ze w srodku ma dla mnie te same uczucia co do tej pory, ze ciagle mnie kocha, bo wiem, ze kochał mnie szczerze, pierwsza prawdziwa miloscia mlodego mezczyzny, ze bylam jego pierwsza kobieta, ze oszalal dla mnie. czuje, ze kocha, ale sie boi tej milosci.
odpuscic czy walczyc? jest duzo szczegolow tego wszystkiego i aspektow, jesli ktos z was bedzie chcial mnie wysluchac i mi pomoc, to napisze o nich.
wiem, ze to wyglada na desperatke, moze tak jest, a moze jednak to wielka prawdziwa milosc? czy jest tu ktos, kto uwierzy, ze kocham jak nigdy, ze tylko nie potrafie tego tak okazac, zeby moj partner - nadzwyczaj dojrzaly jak na swoj wiek - dojrzal jeszcze bardziej i zebysmy znalezli plaszczyzne do wspolnego zycia? ze nie jestem natarcxywa, tylko zakochana? ze nie chce zadusic mojego faceta miloscia?
jestem od wielu dni w ogromnym stresie, wiec prosze o w miare wyrozumiale podejscie i pomocna dłoń.