Justa napisał(a):[color=darkblue]
Co śmieszniejsze - przy pierwszym pilnowaliśmy, żeby nie bujać, nie kołysać, zbyt długo nie nosić, żeby się nie przyzwyczaił, zasypiał sporo sam odłożony do łóżeczka.
Z drugim też tak próbowałam, odkładać i co tam, pomarudzi, pomarudzi i zaśnie - GUZIK - będzie ryczeć, wiszczeć, nawet 15-20min aż się krztusi i traci oddech, wpada w histerię - i takie numer nie wchodzi w grę...
To jest dowód najlepszy na to że każde dziecko jest inne, nasze od noworodka od drugiego dnia dokładnie życia popada w takie histerie z traceniem oddechu itp także trudno jest ją uczyć tego zasypiania samej bo ona zaraz dostaje takiego szału a dwa ja codziennie jestem tak zmęczona i mąż też że nie ma sił żeby zdecydować ok dziś rezygnujemy z wieczoru na rzecz szkolenia i do 24 walczymy z dzieckiem i jego rykiem bo musi się nauczyć
no po prostu nie wiem jak to przeprowadzić:(
Justa ja mam jedno dziecko i tu nie chodzi nawet o polegiwanie pół dnia bo z jednym też to oczywiście nie wchodzi w grę ale o takie zwykłe normalne czynności jak np pójście do kibla:(
Doszłam dziś do wniosku że po prostu nie nadaję się do niczego...Dwa dni temu miałam kłótnię z mężem bo padłam jak on usypiał małą zamiast iść posprzątać.I w tej kłótni wyszło że mu różni ludzie mówią że mam iść do pracy...a ja się nie rozdwoję, nie mam pracy do której bym mogła sobie po prostu wrócić, nie mam zawodu, więc pozostają sieciówy które mają wieczorne godz. pracy, nie mam kasy na opiekunkę, w najlepszym razie zostanie mi 200 zł po to żeby dziecko siedziało z obcym i kurwa mam dość tłumaczenia się z tego całemu otoczeniu, bo dla nich urodzenie i zajmowanie się dzieckiem to pikuś, norma, nic, żadne osiągnięcie...co ich to obchodzi, czemu mu gadają, nie pojmuję tego...okropne czasy nastały dla kobiet, bo dopiero wtedy są wartościowe jak robią kilka rzeczy na raz, karierę, wychowują dzieci i kończą zajebiste studia, ja nie spełniam tych oczekiwań więc jestem nikim...nie jestem dość zaradna, bo nie mam sił, energii życiowej by w dobie zmieścić wiele zajęć i nie paść, by wstać o 5 i do 22 zapierdalać na pełnej parze z uśmiechem na gębie, no nie, to nie ja, sorry, jestem do dupy:(:(:(
I nie czuję wyboru, że jak chcę to sobie pójdę do tej pracy, nie jestem psychologiem, prawnikiem ani nikim takim kto ma konkretny zawód i spełnia się zajebiście zawodowo, wie gdzie szukać...boję się że zostanę na zawsze na łasce i nie łasce mężą który zarabia, ma zajebiste cv i doświadczenie, a ja w cv mam jedną wielką dziurę, przepaść w latach...
Eh sorry emocje mnie niosą, nie wiem czy ktoś rozumie moją myśl przewodnią, mam nadzieję że chociaż mniej więcej:(
Biadolenie nie jest w cenie, teraz najbardziej lubi się i szanuje tych super dzielnych, robot model 1001 Zosia a resztą się gardzi...a może i dobrze ja siebie samej też nie lubię...