---------- 18:16 06.07.2011 ----------
Już kolejny raz piszę do Was ale nie wiem czy będę miała odwagę wysłać i czy wogóle ktoś mnie pomoże.
Mam badzieję, chociaż już tak długo czekam na pomoc jedynie co otrzymuję to odpowiedzi przerwij to. Kiedyś słyszałam,że mam ukegać a może się zmieni. Niestety nasza Pierwsza Dama miała rację"kto raz urzył przemocy wobec drugiej osoby obojętnie czy była to psychiczna czy fizyczna nie zmieni się".
Od 21 lat żyję z mężczyzną,który znęca się nademną i dzisiaj już tego nie wytrzymuję bo to nie dotyka już mnie ale całą naszą rodzinę. Dlaczego siedzę bo miałam złych doradców, którzy mówili zmieni się jak ustąpisz.
Początek: Wyszłam za mąż za samotnego mężczyznę,który twierdził,że mnie kocha i pisał tak czułe listy a nasze randki były wspaniałe. Zaufałam mu. Sielanka trwała rok. Kiedy zaszłam wciążę zaczęło się narzekanie a to wyprawka za droga, a to mieszkania nie mamy, a to może być utrata pracy w końcu stwierdził,że nie czuje się ojcem. Bagatelizowałam gdyż myślałam,że może się zmieni. W końcu postanowiłam zabrać go w swoje strony czyli do Opola z Warszawy gdzie mieszkał czasowo. Nawet znalazłam mu pracę. Początek był znów dobry do dnia urodzenia dziecka. Na dzień dobry dostałam w twarz gdyż urodziłam mu syna a On pragną córki. Przemilczałam i czakałam, sądziłam,że to szok. Sprawy jednak układały się inaczej o wszystko dostawałam w pysk a to zupa nie smaczna i go truję a to nie posprzątane a to nie pozwalam jego kolegom pić w domu itp. W końcu zaczął wyrzucać mnie z domu i z niemowlakie spałam na początku na ulicy potem zabierali mnie przygodni ludzie do domu a rano wracałam. Moja cierpliwośc była na wykończeniu i uciekłam di Domu Samotnej Matki. Kiedy się dowiedział o tym przyjechał płakał prosił.że się zmieni, że nie będzie już taki a w końcu stwierdził,że pozostawi wszystko i pójdzie. Niewiem co mną kierowało strach, czy nadzieja, miłość czy pożądanie. Wróciłam. Przez 2 miesiące był spokój a potem wróciło spowrotem to samo lecz Ja chyciłam za nóź i zaczęłam się bronić to na tyle się uspokoiło.że mnie nie bił ale nadal spałam na ulicy lub robił całonocne awantury. Było mnie wstyd a przy każdej awanturze szmacił moją rodzinę chociaż jej nie znał(byłam sierotą jak wychodziłam za mąż) i stawiał to nowe wymagania a to domek na wsi. a to kolejne dziecko, które dostał w prezencie a to wysprzątany dom na połysk a to wymyślony super objad a to jakieś przetwory a końcu doszło do sprzedaży jego prac(rżeźby) i kontakt z ludźmi, że sztuki. Wszystko spełniałam dla dobra spokoju i dlayego aby moje dzieci miały ojca a po 10 latach małżeństwa miałam 3 dzieci syna i 2 córki, mieszkanie 2 pokoje i letni domek na wsi w którym spałam jak mój mąż wracał z pracy pijany i robił awantury. Dni spokoju i trzeźwości były zaznaczane w kalendarzu bo było ich mało. Zregóły jak mieli przyjść ludzie ze sztuki do syna bo mąż leżał w drugim pokoju pijany albo u kochanki lub gdy wyjeżdżałam z jego pracami na handel. Dzieci były w tym czasie u sąsiadów bo bałam się,że się nimi nie zajmie a dlaczego? O tóż pozostawiłam mu syna pod opieką gdy miał 2 lata i syn miał wypadek (wodniak w przewodzie jajowym od uderzenia). Wciąż było mu mało żądał stworzenia firmy a przecież już jedną miałam lecz ta na wyjeżdżie była zła lepiej na miejscu. Pomyłka i popłynęłam a On nie pracująć siedział w knajpie w pijalni piwa i pił a syn z rodzeństwem doszedł do tego,że jedziemy do niego na woeś tu ma rodzię, z którą go rozdzieliłam długo się zastanawiałam w końcu się zgodziłam ale było to przez to.że mój syn miał kolejny wypadek(połamał rękę z komplikacjami). Straciłam wszystko lecz sielanka trwała dłużej gdyż to co on robił ze mną robiła z nim jego rodzina. On potulny walczył o dom. Po roku uciekłam z dzie.ćmi do Ośrodka mając nadzieję,że ktoś mnie pomoże i pozwoli na znalezienie pracy ale to co robiono ze mną było poniżej pasa nikt nie rozmawiał tylko wymagał i twierdzono.że jestem zła a moje dzieci cirpiały w końcu dotarłam do osby,która mnie zrozumiała lecz jedynym wyjściem było znów powrót do m.ęża kata lecz tym razem z kuratorem. Ja i mój wtedy 12 letni syn wracaliśmy do domu ze łzami w oczach wiedząc,że i tak nić się nie zmieni.
Dzisiaj a właściwie od 2 lat szukam prawdy o moim związku dlaczego taki był. Usłszałam Pani mąż ma chorobę Otella a alkochol to tylko wzmaga lecz z nakazu sądu musi Pani z nim być. Od roku usłyszałam jak Pani znajdzie dom to może Pani zabrać dzieci i się wyprowadzić ale nie mam nikogo kto by mnie w tym pomógł a samej mnie jest trudno nie mam nawet rodziny ani przyjaciół jestem tylko Ja i mój syn,który się uczy w Liceum oraz 2 córki 10 i 12 lat. Kiedy go nie ma wszyscy jesteśmy szczęśliwi. Zajmujemy się swoimi zwierzętami a mamy 2 psy i 3 koty i 1 chomika to pozwala nam się uspokajać bo gdyby nie było tych zwierząt chyba byśmy w tych ciągłych awanturach zwariowali. Mąż doprowadził syna do tego że dostał zapaść secową na tle stresu a także syn wylądował u psychologa. Ja chodzę aby się uspokoić nic więcej bo Pani psycholog nie proponuje mnie wyjścia z terj sytuacji jedynie dzwonić na policję ale co to da. Wróci i znów będzie piekło nie to nie dla mnie.Nawet gdybym zrobiła sprawę to i tak wróciłby do domu i znów by było piekło nikt nie siedzi dożywocia za znęcanie się nad rodziną a naszym wyjściem jest jedybie wyprowadzić się tylko dokąd?
MAM NADZIEJĘ,ŻE KTOŚ WIE GDZIE JEST DOM NA WSI GDZIE MOGLIBYŚMY WYNAJĄĆ I ZAMIESZKAĆ DO CZASU KIEDY NIE ZAŁATWIŁABYM ROZWODU SPRAWY O ALIMENTY I ZNĘCANIA SIĘ NAD NAMI a najważniejsze to może dojśc do tragedi nie boję się napisać ale dłuższe trwanie w tym piekle dojdzie,że go zbiję a o co walczę o mieszkanie i spokój,
POMOCY
---------- 18:17 ----------
Udało się mam nadzieję,że ktoś odpowie.