inka85 napisał(a): Skąd się biorą takie poglądy, że nie warto planować, że wszystko "samo sie" jakoś potoczy....
Sansevieria napisał(a):Co do planowania urlopu zaś to moim zdaniem wcale taki "brak planownia czegokolwiek" nie musi się brać akurat z tego, że za kogoś wszystko robiono. Może, ale nie musi. Za mojego męża nigdy przed naszym narzeczeństwem nikt nic nie robił w kwestii organizowania mu życia czy czasu wolnego, a stosunek do sprawy miał dokładniuśko taki, że "eee, jakoś będzie, się zobaczy...". Najpierw ja organizowałam dla obojga, bo czułam ostry przymus organizowania różnych rzeczy.
Sanna napisał(a): Na szczęście on nie znosił tego cierpliwie tylko postawił się już 1-go dnia wspólnego urlopu i powiedział wyraźnie i stanowoczo, że jego zdaniem urlop polega na tym żeby wstać o dowolnej porze nigdzie się nie spiesząc a potem podjąć decyzję co robimy albo i że nic nie robimy.
Caterpillar, i jak było na tym urlopie, co to "zlałaś" sprawę jego planowania? Wylądowaliście w chatce z liści w okolicach równika (wymóg minimalny - ma być ciepło) czy w jakimś sympatycznym hotelu?
Powrót do Problemy w związkach
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 313 gości